Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Marynarze, fitterroryzm i Woodstock

Data publikacji: 04 sierpnia 2017 r. 11:50
Ostatnia aktualizacja: 25 sierpnia 2019 r. 18:45
Marynarze, fitterroryzm i Woodstock
 

Rozmowa z prof. Ewą Stachowską, kierownikiem Zakładu Biochemii i Żywienia Człowieka na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie

– W naszym mieście w ten weekend trwa wielkie żeglarskie święto. A wśród pani pacjentów jest coraz więcej ludzi morza…

– Zgłaszają się marynarze mający problemy z masą ciała – co grozi cukrzycą, chorobami układu sercowego – i z zaburzonymi parametrami lipidowymi – wskaźnikami narażenia na miażdżycę. Wynika to z ich diety. Wspólny mianownik ich posiłków, niezależnie od armatora, jest jeden: ogromna nadpodaż energii, ogromna ilość tłuszczu. Jest dużo mięsa, dużo potraw smażonych, produktów mącznych, mało jest warzyw, a te, które są, to warzywa mrożone. Zazwyczaj marynarze zjadają bardzo obfity posiłek, często w ramach obiadokolacji, a potem idą spać. Na wielu statkach są siłownie, sale gimnastyczne, ale pacjenci mówią, że często są tak zmęczeni po całym dniu pracy, że po prostu nie mają na to siły. Ruszają się więc mniej.

– W jakim wieku są marynarze, którzy do pani przychodzą?

– Zwykle w wieku 30+. Czyli problemy pojawiają się stosunkowo szybko. Niedawno miałam pacjentkę, której w ramach pływania ułożyliśmy dietę redukcyjną – opartą na produktach, które są na statku.

– Właśnie. Jest coraz więcej pływających kobiet. Czy ich styl życia na statku różni się od stylu życia mężczyzn?

– Nie. Zresztą to cecha naszych czasów – gdy siadamy wieczorem do stołu, stres zaczyna odpuszczać, jedzenie ma nam zrekomprensować trudy całego dnia. A wieczorny posiłek powinien być skromny. Szczególnie na statku, gdzie, o ile nie pójdziemy na siłownię, ruch jest bardzo ograniczony.

– Jeśli zgłaszają się osoby tak młode, oznacza to, że świadomość tego, czym jest zdrowa dieta, wzrosła.

– Bardzo wzrosła – w tej chwili mamy do czynienia z czymś takim, co nazywamy fitterroryzmem. Instagram robi swoje. Każdy jest bombardowany tym, że powinien wyglądać na osobę wysportowaną.

– To chyba dobrze?

– Moda na bycie szczupłym jest bardzo dobra. Jednocześnie trzeba pamiętać, że w ruchu fit są duże wynaturzenia, ludzie stosują straszliwe restrykcje, odżywki. Wszystko trzeba robić z głową. Jeśli trenujemy pod okiem mądrego trenera, będzie dobrze, ale jeśli zabraknie tego elementu, może być bardzo różnie.

– Jak pomaga pani marynarzom?

– Trzeba zebrać bardzo dokładny wywiad dotyczący tego, jak wygląda ich dzień w trakcie pływania. Ustalamy dokładnie, co jedzą, kiedy jedzą, jak jedzą, ile się ruszają, i staramy się ich w programie pracy – który jest dość powtarzalny, co akurat pomaga – modyfikować dietę. Redukcja masy ciała zawsze oparta jest na niedoborach kalorycznych. Tworzymy je, zmniejszając porcje pożywienia, zwiększając lekko aktywność.

– Teraz rejsy z reguły są krótsze niż przed laty. To lepiej?

– Wydaje mi się, że tak. Jeżeli mówimy, że u niektórych osób bardzo długa rozłąka z rodziną czy przebywanie w określonym środowisku przez pół roku może na tyle negatywnie wpływać na psychikę, że rekompensuje to za pomocą jedzenia, to krótsze cykle są lepsze. Ale i tak mogą być problemy. Mam pacjentkę, która na lądzie jest bardzo aktywna, uprawia crossfit, i nie jest w stanie zastąpić tego do końca salą gimnastyczną, bo jeżeli bardzo dużo pracuje, ma odpowiedzialną funkcję, to nie przeznaczy na ćwiczenia tyle czasu, ile powinna.

– Młody człowiek kończy studia i zaczyna pracę dla statku. Podstawowa rada?

– Musi pamiętać, że młodość jest czymś szczególnie kruchym, zwłaszcza jeśli chodzi o masę ciała. W którymś momencie, zwykle w okolicy trzydziestki, ale może zdarzyć się szybciej, metabolizm zaczyna nieco słabnąć. Wobec tego powinniśmy zacząć się pilnować. Gdy zaczynamy mieć problemy z masą ciała, powinniśmy natychmiast pomyśleć, dlaczego tak się dzieje, jakie błędy żywieniowe popełniamy. Trzeba zwrócić uwagę na źródła cukru i tłuszczu w diecie, trzeba zacząć mądrze myśleć o tym, dlaczego się tyje. Najprościej zacząć od rzucenia słodyczy, słodzonych napojów. I zwracać uwagę na aktywność fizyczną. Powinna być ona utrzymana przez całe życie, ale na umiarkowanym poziomie. Dziesięć tysięcy kroków dziennie przynosi efekty. I jeszcze – w naszym organizmie jest mikroflora jelitowa, która przez całe życie ulega modyfikacji. Dlatego, wracając do wątku marynarzy, wypływać warto z probiotykami.

– Mimo fitterroryzmu pacjentów pani przybywa?

– Ludzi z nadwagą jest coraz więcej – otyłość bierze się z wielu czynników. Na przykład jednym z obesogenów, czyli czynników prowadzących do otyłości, jest farba na paragonach. To bisfenol, substancja chemiczna, która prowadzi do aktywacji procesów syntezy tłuszczu. Wchodzi w nasz organizm przez skórę.

– Zmieńmy temat. Wybiera się pani na Festiwal Woodstock.

– Już po raz piąty, wybieramy się tam z innymi pracownikami naukowymi i studentami, zresztą nie tylko studentami Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Zbieramy dane ankietowe dotyczące żywienia, co bardzo nas interesuje – ukazały się już dwie prace naukowe na podstawie tych danych. Mamy też namiot, w którym prowadzimy wykłady – w ubiegłym roku o bakteriach jelitowych, w tym m.in. o autyzmie, witaminie D, o tym, jak prawidłowo przechowywać żywność. Mamy też warsztaty, samouczek, jak przygotować niedrogi smaczny posiłek bezglutenowy. Robimy też pomiary.

– Skąd pomysł, żeby uczestniczyć w Woodstocku w takiej formule?

– Uwielbiam muzykę rockową, całe życie jeździłam na festiwale. Okazało się, że w zakładzie są też inne osoby, które lubią taką atmosferę. Łączymy pasję z pracą. A zainteresowanie uczestników festiwalu naszymi propozycjami jest ogromne. Każdy moment, aby mówić o zdrowym stylu życia, jest dobry.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Alan Sasinowski

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

SAkasz
2017-08-06 08:00:58
Pani bardzo ładna na zdjęciu; choroby marynarzy: 1. alkoholizm - dobrowolne życie na statku w więzieniu; na statkach są sklepy z alkoholem dla marynarzy 2. zaburzenia hormonalne - zmiana strefy czasowej codziennie nikt tego nie wytrzyma (nadwaga, problemy z sexem, choroby ukł. krążenia) 3. marynarz alkoholik to chora rodzina 4. cukrzyca od unieruchomienia 5. choroby autoimmunologiczne od problemów z hormonami, kontaktu z chemikaliami, silnym polem magnetycznym - statek to elektrownia 6. rak od punktów 1,2,3,4,5 7. miażdżyca 8. marynorze biorą na stałę leki na sen, i zaczynają brać leki psychiatryczne - zmiana stref czasowych, praca zmianowa 9. między portami często krążą prostytutki wyspecjalizowane w obsłudze marynarzy JEDZENIE NA STATKU TO CZĘSTO JEST COŚ CO JEST GOTOWE Z FABRYKI - KUCHARZ MA PÓŁPRODUKTY I WRZUCA NAWET DO MIKROFALI. WSZYSTKO JEST NAFASZEROWANE KONSERWANTAMI W ILOSCIACH JAKICH ŻADEN NORMALNY CZŁOWIEK NIE JE. PROWIANT SIĘ KUPUJE RAZ NA MIESIĄC.KAPITAN MA PRAWO DOPUSCIC PRZETERMINOWANĄ ŻYWNOŚĆ DO JEDZENIA. KAPITAN DECYDUJE CO SIĘ ZEPSUŁO A CO MOŻNA JEŚĆ. ISTOTA PRACY MARYNARZA TO ZA NIECO WIĘKSZE WYNAGRODZENIE NISZCZENIE SOBIE ZDROWIA z możliwością codziennego picia. KTO NORMALNY ZOSTANIE W TEJ PRACY NA CAŁE ŻYCIE?
echh
2017-08-04 12:58:35
Kiedyś marynarskie choroby były wyłącznie weneryczne, a teraz.......szkoda gadać ;/
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA