Quistorp
2019-04-14 14:23:39
P.S. ..[nauczył się słów; trzy, cztero i pięcio wyrazowe, o konotacjach seksistowskich.]... Wkradł się błąd. Winno być. ..[nauczył się słów; trzy, cztero i pięcio literowe, o konotacjach seksistowskich. Dodam ,że języka polskiego w stopniu komunikatywnym nauczył się w trzy miesiące.
Quistorp
2019-04-13 21:28:40
Nie będę odkrywczy. W pamięci mam usilne zabiegi na tzw. "integrację młodzieży", za przebrzydłej komuny. Do ś.p. ZSRR były organizowane "pociągi przyjaźni" , ale dla wyselekcjonowanej młodzieży na uczelniach , w szkołach i w zakładach pracy. Przeważnie , kandydatów rekrutowano przez ZMS ( Wiązek Młodzieży Socjalistycznej). W zakładach pracy nie wszędzie były takie organizacje. Na taką propozycję z kw. dyrektor ogłaszał nabór, podpowiadając; ale tylko, ci pracownicy , którzy są członkami , jeśli ich nie ma to proszę zapisać się na listę wstępujących do ZMS-u u mojej sekretarki. Jutro listę zaniesie do miejskiej siedziby ZMS-u, a potem będzie tygodniowa wycieczka do Moskwy. Za friko! Do NRD było podobnie , jak ta w.w. Między Prenzlau a Szczecinem. Dzisiaj powielanie takich rozwiązań jest śmieszne. Przecież mamy granice otwarte. To wszystko kłóci się z logiką. To wręcz profanacja otwartości. Czyli są bariery! A takie wymiany selektywne to tylko dla młodzieży z rodzin zamożnych. Bo to wiąże się z późniejszym rewanżem. Oszczędność na kosztach pobytów w hotelach. A co by było , gdyby tak każdemu uczestnikowi dać po 100 Euro. I jedź sobie , gdzie chcesz, na "Autostop", czy niemieckie "Beifarer". Na tydzień w "Polskę idziemy". To było by szczere nie lukrowane, pudrowane,, żywe. Niech młodzi popatrzą, i sami doświadczą konieczność poznania języka nie "obcego", a "przyjacielskiego"? Dzielę się takim pomysłem, gdyż , dawnymi laty, za komuny spotkałem w Połczynie Zdroju... Tybetańczyka", który , jako masażysta był zatrudniony w sanatorium jako masażysta. Opowiedział mi jak to wylądował w Warszawie, i poprosił na dworcowej restauracji, kolesi popijających piwo, by mu napisali , jak ma poprosić barmankę o posiłek. Oczywiście "wesołe chłopaki warszawskie cwaniaki" podyktowały a on w swoim tybetańskim piśmie zanotował. " Ty stara k...o, sprzedaj mi piwo, bo ci prz.......lę. Barmanka wściekła, ale przytomna, poprosiła go by palcem wskazał o co mu chodzi. Nim poznał pierwsze słowa; dzień dobry, przepraszam, proszę, dziękuję, nauczył się słów; trzy, cztero i pięcio wyrazowe, o konotacjach seksistowskich.