Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

O zatruciach u dzieci i młodzieży

Data publikacji: 17 lutego 2019 r. 10:03
Ostatnia aktualizacja: 25 sierpnia 2019 r. 18:48
O zatruciach u dzieci i młodzieży
Prof. Andrzej Brodkiewicz i Magdalena Knop, rzecznik prasowy szpitala Fot. Natan Pawłowski  

O leczeniu zatruć u dzieci i młodzieży opowiadał na ostatniej konferencji prof. Andrzej Brodkiewicz, zajmujący się zatruciami w Klinice Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć w szpitalu „Zdroje”. Podzielił się statystykami dotyczącymi liczby zatruć i hospitalizacji w poprzednich latach oraz tłumaczył, jakie działania są najważniejsze, aby zapobiegać takim zdarzeniom w przyszłości.

– Dzięki różnym akcjom uświadamiania społeczeństwa liczba zatruć, zwłaszcza grzybami, stopniowo maleje – wyraził swoje zadowolenie profesor. – Podczas gdy w latach 2013 i 2014 były to dziesiątki przypadków, to w zeszłym roku odnotowano ich zaledwie pięć i to na tyle lekkich, że raczej były to mocniejsze niestrawności niż zatrucia.

Lekarz zwrócił też uwagę na liczby wszystkich zatruć z roku ubiegłego – 243 przypadki – i dotychczasowe statystyki z roku 2019 – 33 przypadki. Jak wskazał, do zatruć dochodzi odrobinę częściej w lecie. Jest zatem za wcześnie, aby przewidywać, czy pod koniec roku liczby będą mniejsze, czy większe niż w roku poprzednim.

– Dużo zatruć, 41 przypadków, było w zeszłym roku spowodowanych paracetamolem – podkreślił. – Jest to bardzo dobry lek, który polecam, jednak najważniejsze jest rozważne stosowanie. Przedawkowanie może mieć bardzo niebezpieczne skutki. Niestety liczba przypadków zatrucia tym lekiem stopniowo rośnie. W tym roku mieliśmy już cztery.

Profesor podkreślił, że konsekwencją przyjmowania zbyt dużych dawek paracetamolu może być niewydolność wątroby (a nawet śmierć) i w efekcie konieczność jej przeszczepu.

Profesor omówił również inną grupę substancji będącą częstą przyczyną zatruć – narkotyków. Z zadowoleniem wskazał, że w Szczecinie przez cały ubiegły rok nie zdarzył się ani jeden przypadek dziecka z ciężkim zatruciem dopalaczami. Podkreślił jednak, że poważnym – co więcej – rosnącym  problemem pozostają zatrucia związane ze stosowaniem amfetaminy i marihuany. W ciągu ostatnich lat –  ciężkich zatruć związanych z tymi substancjami było każdego roku średnio około 28 dla amfetaminy, a 32 dla marihuany.

– Pojawił się również lek o nazwie chlorprotixen – tłumaczył prof. Brodkiewicz. – Jest to lek wydawany na receptę przez psychiatrów. Coraz więcej młodych ludzi ma poważne problemy, w związku z czym częściej są wydawane recepty. Przedawkowanie jest w tym przypadku niezwykle niebezpieczne. Obecnie mamy w szpitalu jedną pacjentkę, która przedawkowała ten lek. Na szczęście nic jej nie będzie, ponieważ w porę znalazła się w szpitalu.

Za bardzo ważną i powtarzającą się sprawę doktor uznał zatrucia „przez przypadek”. Jak wyjaśnił, chodzi o sytuacje, w których rodzice lub opiekunowie małych dzieci pozostawią leki lub groźne substancje w zasięgu dzieci.

– Przez to mieliśmy na przykład przypadek, że trzylatek zjadł viagrę – ostrzegał. – Jest to lek mocno podnoszący ciśnienie i dla organizmu dziecka może to mieć poważne skutki. Oprócz tego zdarzały się na przykład zatrucia zostawionymi na widoku lekami antykoncepcyjnymi.

Profesor Brodkiewicz przestrzegał też przed niebezpiecznymi roślinami i nasionami. Jak wyjaśniał, istnieją na przykład rośliny, które w odpowiedniej dawce powodują efekty halucynogenne. Zdarza się w związku z tym, że młodzież usiłuje taki efekt osiągnąć i przedawkowuje. Oprócz tego są też owoce – koronnym przykładem jest cis – które apetycznie wyglądają, jednak mogą doprowadzić do zgonu, jeśli po ich zjedzeniu szybko nie udamy się do szpitala. Przytoczona została też sytuacja, do której kiedyś doszło w Świnoujściu. Miasto posadziło rośliny ozdobne i okazało się, że owoce były trujące.

– Liczba zatruć zaczyna nam spędzać sen z powiek, bo są one przyczyną hospitalizacji dużej części naszych pacjentów – wyraził swoje zaniepokojenie Andrzej Brodkiewicz. – Z drugiej strony od 2012 roku nie zdarzyło się ani razu, żeby zatruty pacjent zmarł. Jest to głównie zasługą tego, że takie osoby trafiają do szpitala dość szybko.

Profesor poruszył również temat prób samobójczych i ich związku z przybywającymi do szpitala w Zdrojach zatrutymi pacjentami.

– Patrząc na ostatnie lata, ilość takich przypadków rośnie – stwierdził. – Wśród młodzieży podejmującej próby samobójcze dominują, nawet w 90 procentach przypadków, dziewczyny. Niemal za każdym razem przyczyną takiej próby jest jakiś osobisty kłopot. Często też celem takiej próby nie jest pozbawienie się życia, a tylko zwrócenie uwagi na swój problem. Wiem to, ponieważ kiedy pacjentowi po przedawkowaniu jakiegoś leku mówię, że może być konieczna transplantacja wątroby, to reakcją prawie zawsze jest przerażenie i obietnica, że więcej tego nie spróbują.

Są jednak przypadki, że takie informacje nie robią na pacjencie wrażenia. Jest to wskazówką, że po wypisaniu ze szpitala mogą podjąć ponowną próbę samobójczą. W takich sytuacjach po wyleczeniu zatrucia następuje przyjęcie na Oddział Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej. Jedną z osób, które to najprawdopodobniej czeka, jest pacjentka, która niedawno znalazła się w szpitalu po zatruciu chlorprotixenem. 13-latka wzięła jednocześnie około 75 tabletek. Jej życie uratowało szybkie przetransportowanie do szpitala.

Profesor podkreślił też ogromne poświęcenie i zaangażowanie pracowników Oddziału Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej. Jak wspomniał, jest to oddział, który nie może odesłać pacjenta, jeśli brakuje miejsc. Pomimo dobrego wyposażenia hospitalizowanych często jest więcej, niż wynosi pojemność oddziału. Jest to – jak wytłumaczyła Magdalena Knop, rzecznik prasowy szpitala – między innymi spowodowane tym, że obsługiwani są tam pacjenci nie tylko z województwa zachodniopomorskiego, ale i lubuskiego oraz części pomorskiego. ©℗

Tekst i fot. Natan PAWŁOWSKI

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA