O pamięci, 6-latkach i radykalnej młodzieży rozmawiamy z prof. Jerzym Vetulanim, wybitnym neurobiologiem, specjalistą od mechanizmów funkcjonowania mózgu. Gościł w Szczecinie na konferencji „Oblicza otępienia".
- Pamięć zastępują nam dziś urządzenia elektroniczne. Nie ćwiczymy jej. Jakie mogą być tego efekty za kilkadziesiąt lat?
- Jak nie poświęcamy czasu na zapamiętywanie czegoś, co mamy już zapisane, to ten czas zostaje nam na coś innego. Nawet jeśli pozornie wchodzę w pustkę, to mam czas na refleksję. W „Małym Księciu" jeden z bohaterów miał pigułki, które zastępowały wodę i one miały oszczędzić pół godziny dziennie. A Mały Książę odpowiedział: gdybym miał pół godziny, to bym sobie poszedł spacerem do studni. Ale tamten mógł te pół godziny wykorzystać na pracę w laboratorium. Pokolenie, które wyrosło na druku nie było gorsze, niż pokolenie, które wyrosło na rękopisach. Oczywiście nie wiemy, czy postęp ludzkości idzie w dobrym kierunku. Ale mamy takie obiektywne kryteria, jak: zwiększenie długości życia, zwiększenie średniego dochodu na osobę...
- Napisał pan, dość kontrowersyjnie, na Twitterze, że „sześciolatki niezdolne do rozpoczęcia nauki są albo niedorozwinięte, albo chore, albo leniwe, albo głupio chowane". Mocno.
- Poszedłem do szkoły w wieku 6 lat. To były tajne komplety. Umiałem już czytać i pisać, więc od razu trafiłem do klasy drugiej. To mi szalenie pomogło. Pojęcie szczęśliwego dzieciństwa to dzisiaj coś, co dla mnie się nazywa zbijaniem bąków. To nie jest bieganie po podwórku z innymi dziećmi. To siedzenie w domu, oglądanie telewizora i jedzenie ciasteczek, które przyniesie mamusia między posiłkami. Szczęśliwe dzieciństwo to takie, kiedy z aktywności zbierane są nowe historie. Naprawdę uważam, że jeżeli nie ma przyczyn, dziecko nie jest chore, to w jego interesie jest, żeby możliwie szybko rozpoczęło naukę.
- Dlaczego najbardziej radykalne poglądy głoszą zwykle bardzo młode i starsze osoby?
- Osoby w wieku średnim są zainteresowane walką o życie i byt, opieką nad dzieckiem, budową domu... A jak mamy wolny czas, to - żeby nadać temu życiu sens - często wiążemy się z jakąś ideologią. Przymusowa służba wojskowa tak kiedyś angażowała ludzi między 18 a 21 rokiem życia, że nie mieli czasu na radykalizm polityczny, ciężko walczyli o życie w tej armii - zostawali kierowcami, uczyli się dyscypliny. Nie była to zła rzecz, choć to nie oznacza, że jestem zwolennikiem obowiązkowej służby wojskowej. W momencie, kiedy mamy więcej czasu na niebezpośrednią walkę o byt, możemy dać upust swoim poglądom. Dlatego widujemy rozwścieczoną młodzież i zapienionych starców.
Rozmawiała: Agnieszka Spirydowicz