Dwie studentki, z Rumunii i Indonezji, gościły w tym tygodniu w szczecińskiej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I st. Na koniec pobytu, w piątek (23 września) uczniowie przygotowali dla nich niespodziankę kulinarną - kilka potraw i słodkości, jadanych na co dzień w ich domach. Jak się okazało, jedna z przekąsek popularna jest również na rumuńskich stołach...
Laura z Rumunii i Byah z Indonezji codziennie prowadziły w szkole zajęcia w języku angielskim, w różnych klasach.
- Dziewczyny poznały naszą kulturę. Sporo opowiadały nam też o tym, jak wygląda życie w ich krajach - mówi Joanna Jurzyniec, nauczycielka języka angielskiego. - Uczniowie zadawali im mnóstwo pytań, byli ciekawi różnych sfer życia w Rumunii i Indonezji. Myślę, że wiedza, jaką nabyli podczas wizyty obu studentów jest bezcenna.
Uczniowie próbowali również rozmawiać ze studentkami w języku Szekspira, czasem prosząc o pomoc nauczycielkę, kiedy np. nie mogli sobie przypomnieć jakichś słówek. Tak było choćby w piątek, kiedy to klasa 6 m 2 wraz z J. Jurzyniec zorganizowała dla Laury (Byah w tym czasie uczestniczyła w pożegnaniu u innej klasy) prawdziwą ucztę. Rodzice uczniów przygotowali zatem: danie obiadowe, czyli kluski szare ze skwarkami z boczku oraz twarogiem, przekąskę w postaci ogórków kiszonych, słodkości - babkę z makiem, sernik i pierniki. Jak się okazało, mama 21-letniej Laury (na co dzień studentki psychologii w Sibiu) podobnie przyrządza ogórki, bo tak ukiszone warzywa są popularne w rumuńskich domach.
Wizyta studentek była możliwa dzięki udziałowi szkoły w projekcie Global Education, który koordynowany jest przez międzynarodową organizację studencką AIESEC, działającą w 128 krajach na całym świecie. Do polskich szkół przyjeżdżają zatem wolontariusze z całego świata, by dzielić się swoją kulturą, tradycjami i doświadczeniami. Podczas całego pobytu w naszym mieście Laura i Byah były goszczone przez rodziny uczniów OSM. ©℗
Monika GAPIŃSKA
Na zdjęciu: Klasa 6 m 2 ze szkoły muzycznej przygotowała, wraz z nauczycielką języka angielskiego - Joanną Jurzyniec, prawdziwą ucztę dla podniebienia w ostatnim dniu pobytu u nich wolontariuszki z Rumunii Laury Bradatanu (druga z prawej).
Fot. Ryszard Pakieser