Czwartek, 28 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Boks. Japońskie marzenia (ROZMOWA)

Data publikacji: 06 października 2016 r. 11:41
Ostatnia aktualizacja: 06 października 2016 r. 11:41
Boks. Japońskie marzenia (ROZMOWA)
 

Rozmowa z aktualną mistrzynią Polski Hanną Solecką, zawodniczką Skorpiona Szczecin

W GRUDZIĄDZU odbyły się mistrzostwa Polski seniorek w boksie. Impreza została zdominowana przez Skorpiona Szczecin, który zwyciężył zarówno w klasyfikacji drużynowej, jak i medalowej oraz walnie przyczynił się do wygranej Zachodniopomorskiego w rywalizacji województw.

W roli głównej wystąpiło 6 zawodniczek Skorpiona. Mistrzyniami Polski zostały Hanna Solecka oraz Sylwia Kusiak, a srebrne medale wywalczyły Mirela Balcerzak oraz Anita Raczyńska. Na trzecim stopniu podium stanęły Aleksandra Trojanowska i Katarzyna Szarańska.

Oprócz „skorpionek” udany występ zanotowały też pięściarki Róży Karlino, Paulina Jakubczyk oraz Elżbieta Wójcik, które wywalczyły złote medale. Przy okazji mistrzostw Polski, w Grudziądzu rozegrano także zawody Pucharu Polski juniorek, a w tej rywalizacji złote medale wywalczyły zawodniczki Skorpiona i jednocześnie uczennice CMS SMS Boks z ul. Mazurskiej: Natalia Antczak i Olga Moczała.

– Jak wyglądała rywalizacja w Grudziądzu? – pytamy Hannę Solecką, potrójną złotą medalistkę

– W finałowej walce miałam bardzo wymagającą rywalkę, bo wicemistrzynię Europy juniorów sprzed roku, ale myślę, że wygrałam bez problemów. Wcześniej też nie było większych stresów, bo mistrzostwa Polski miały stosunkowo słabą obsadę, a wynikało to stąd, że odbywały się po igrzyskach olimpijskich i kilka dobrych zawodniczek właśnie zakończyło karierę.

– A pozostałe tegoroczne złote medale zostały zdobyte równie łatwo?

– Różnie z tym bywało. Młodzieżowe mistrzostwa kraju do lat 23 rozgrywane były przed igrzyskami w Rio de Janeiro i miały znacznie silniejszą obsadę niż impreza w Grudziądzu. Aby zostać mistrzynią, musiałam wygrać cztery walki. Natomiast w Akademickich Mistrzostwach Polski, boks nie jest zbyt silnie obsadzony, bo trudno łączyć ten sport, wymagający regularnych i ciężkich treningów, ze studiami wyższymi. Miałam szczęście w losowaniu, bo trafiłam wolny los i od razu znalazłam się w finale, więc wygranie zaledwie jednej walki dało złoty medal.

– W Polsce nie ma więc pani w swojej wadze rywalek…

– Nieskromnie powiem, że od dwóch, trzech lat dominuję, a praktycznie jedyną groźną przeciwniczką jest moja koleżanka klubowa Natalia Holińska. Ja bryluję w Polsce, a ona poza jej granicami, a obecnie walczy w Tajlandii w Akademickich Mistrzostwach Świata i jest już bliska podium.

– Czy łatwo jest utrzymać limit wagi 69 kilogramów?

– Nie mam z tym problemów, a ostatnio moja naturalna waga utrzymywała się z reguły znacznie poniżej wymaganego minimum. Ale to się wkrótce zmieni, bo postanowiłam przenieść się do kategorii niższej, czyli do 64 kilogramów. Nie mam jakiejś specjalnej diety cud, by schudnąć, ale wiem co robić, by ten cel osiągnąć. Po prostu nie trzeba się przejadać, a ponadto unikać fast foodów i słodyczy. Już wkrótce wystartuję w lżejszej kategorii w bardzo silnym międzynarodowym turnieju w Niemczech.

– Zmienia pani wagę, by uniknąć potyczki z Natalią Holińską?

– Powód jest całkiem inny, a mianowicie ten, że waga do 64 kilogramów będzie konkurencją igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku, bo boks kobiecy jest obecnie na fali wznoszącej i staje się na całym świecie coraz popularniejszy. Wyjazd do Japonii i start w igrzyskach olimpijskich, to marzenie mojego życia!

– Jak rozpoczęła się pani przygoda z boksem?

– Przed siedmioma laty koleżanka została reprezentantką Polski i gdy w czasie wakacji jechała na obóz kadry, bardzo chciała bym pojechała razem z nią. W sprawę zaangażowała się też moja mama i okazało się, że to co praktycznie było niemożliwe, stało się faktem. Pojechałam tam, by oglądać reprezentantki kraju, a mimochodem zostałam wciągnięta do grupy. Chyba to trochę śmiesznie wyglądało, bo koleżanki będące w kadrze prezentowały już pewien poziom, a ja byłam totalnym nowicjuszem. Spodobało mi się jednak i zaraz po powrocie do domu zapisałam się do klubu, a był to Fight Club Koszalin.

– W jaki sposób trafiła pani do Szczecina?

– Po rozstaniu z Fight Clubem dostałam ofertę z grodu Gryfa i trafiłam do Liceum Ogólnokształcącego w CMS SMS Boks, a konsekwencją było członkostwo w Skorpionie, w którym do dziś najwięcej pracują ze mną trenerzy Marcin Stankiewicz i Karol Chabros. Później zostałam studentką Uniwersytetu Szczecińskiego, a teraz jestem już na III roku, zaś moja specjalność to wychowanie fizyczne. Chciałabym w przyszłości zostać nauczycielką i w rodzinnym Koszalinie założyć sportową szkołę na wzór tej szczecińskiej z ulicy Mazurskiej. Na razie jestem jednak w Szczecinie i bardzo mi się tu podoba, ale gdy patrzę z fotela kierowcy, to jest tu strasznie dużo rond i często się obcieram…

– Prosimy jeszcze parę słów o hobby i pozasportowych zainteresowaniach.

– Całe moje życie to boks i kocham ten sport, a jeśli akurat nie walczę i nie trenuję, mając chwilę wolnego czasu, to… oglądam walki bokserskie w telewizji lub internecie, najchętniej w towarzystwie fachowców, by móc na gorąco dokonywać różnych analiz. Przeglądam też regularnie strony internetowe i papierowe czasopisma oraz czytam książki o tematyce pięściarskiej.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA