Pięściarz Skorpiona Szczecin Sebastian Wiktorzak zaczął marcowe kwalifikacje do turnieju olimpijskiego w Tokio bardzo dobrze. Po pierwszej rundzie swojego premierowego pojedynku z Stivenem Aasem z Estonii prowadził na punkty na kartach wszystkich sędziów. W drugiej doznał kontuzji i skończyły się jego marzenia o igrzyskach.
Kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w boksie rozgrywane były w marcu w Londynie. Po trzech dniach zawody zostały przerwane, a powodem był rozprzestrzeniający się koronawirus. Rywalizujący w wadze półciężkiej szczecinianin miał spore nadzieje na wygranie kwalifikacji. Pech go jednak nie opuszczał.
- Byłem w bardzo dobrej formie i strasznie mi szkoda, że pojedynek z estońskim rywalem zakończył się na początku drugiej rundy powiedział pięściarz Skorpiona Szczecin. - Pierwszą wygrałem zdecydowanie na kartach wszystkich sędziów. W kolejnej czułem się coraz swobodniej, zszedł ze mnie cały stres, ale na nieszczęście lekarz zdecydował o zakończeniu walki z powodu rozcięcia na moim czole. Doszło do zderzenia głowami i niestety w takich pechowych okolicznościach odpadłem z londyńskiego turnieju kwalifikacyjnego.
Wiktorzak pod koniec poprzedniego roku został mistrzem Polski podczas turnieju rozgrywanego w Opolu. W finale pokonał swojego najgroźniejszego przeciwnika Mateusza Goińskiego. Dodało mu to otuchy. Podczas zgrupowaniu na Ukrainie spisywał się bardzo dobrze, był chwalony przez trenerów. W pojedynkach kontrolnych, wygrywał z rywalami z Armenii, Mołdawii i Ukrainy. Po tym wszystkim selekcjoner Iwan Juszczenko postanowił powołać szczecinianina na kwalifikacje europejskie.
- Bardzo ciężko pracowałem, aby już w Wielkiej Brytanii zapewnić sobie awans na turniej olimpijski w Tokio – kontynuuje Sebastian Wiktorzak. - Byłem bardzo dobrze przygotowany fizycznie, kondycyjnie i mentalnie, a i na losowanie nie mogłem narzekać. W pierwszych trzech-czterech minutach pokazałem, że jestem lepszy od Estończyka, a później walczyłbym ze zwycięzcą pojedynku między Węgrem Peterem Tallosim i Szwedem Liridonem Nuhą. Dwa zwycięstwa były w moim zasięgu, a po nich już tylko jedna wygrana dzieliła mnie od wyjazdu do Tokio.
Szczecinianin bardzo żałuje, że igrzyska zostały przełożone o rok.
- Wolałbym rywalizować o udział w tegorocznych igrzyskach, chociaż oczywiście rozumiem, iż zdrowie i bezpieczeństwo nas wszystkich jest najważniejsze – powiedział zawodnik szczecińskiego klubu. - Po prostu nigdy nie wiadomo, co będzie jutro... Mam nadzieję, że wygram wewnętrzne zmagania z Mateuszem Goińskim i pojadę na światowe kwalifikacje do Paryża w jeszcze lepszej dyspozycji. Nie odkładam swoich marzeń, wciąż liczę na wyjazd do Tokio.
Obecnie bokser BKS Skorpion, podobnie jak inni kadrowicze, przechodzi kwarantannę. Podkreślił, że z jego zdrowiem wszystko jest w porządku.
- Jestem w kontakcie telefonicznym z kolegami z reprezentacji i klubu, więc jest raźniej znosić trudy domowej izolacji - powiedział. - Na razie pozostaje tylko walka z cieniem, brzuszki, pompki, nie za wiele. Nie mogę się doczekać normalnych treningów pięściarskich. (par)