Na skateparku na osiedlu Majowym w Szczecinie odbył się wielki finał deskorolkowej imprezy pod nazwą Battle At The Buksy. W głównej konkurencji, pod nazwą Game of SKATE, naprzeciwko siebie stanęło 16 zawodników, a zawody wygrał Krzysztof Kozłowski z Zielonej Góry, który obronił tytuł sprzed roku. O całej inicjatywie porozmawialiśmy z Krystianem Buczkiem, organizatorem i uczestnikiem imprezy.
- Co to było za wydarzenie, które właśnie dobiegło finału?
- Nasz cykl imprez deskorolkowych nazywa się Battle at the Buksy, czyli w skrócie BATBuksy. Inicjatywa narodziła się w 2014 roku, kiedy to w bardzo skromnym składzie zorganizowaliśmy pionierską w tamtym czasie imprezę lokalną. Od tamtej pory przeprowadziliśmy łącznie 9 takich turniejów. Tegoroczny finał znacznie odbiegał rozmachem od poprzednich. Była to pierwsza impreza o wymiarze ogólnopolskim, gdzie przed wielkim finałem organizowanym w naszym mieście - przeprowadziliśmy eliminacje w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Łodzi, Katowicach i Szczecinie. Rywalizacja między zawodnikami odbywała się w parach, gdzie na zmianę pokazywali oni ewolucje, które przeciwnik musiał powtórzyć. Pojedynek wygrywał zawodnik, który zadał 5 tricków i nie zostały one przez rywala powtórzone.
- Dlaczego 9. edycja była wyjątkowa?
- Odpowiedź moglibyśmy zredukować do pojedynczego słowa - rozmach. Jest to pierwsza impreza tego rodzaju na skalę krajową pod patronatem PSF, czyli Polish Skate Federation. To renomowana instytucja, która jest członkiem PKOl-u i byliśmy bardzo zadowoleni, gdy uzyskaliśmy jej aprobatę. Poza klasycznymi dla naszego eventu zawodami „Game of SKATE", zorganizowaliśmy również zawody „Best Trick" oraz „Best Line", a zwycięzca - Franciszek Dyrda, uzyskał dziką kartę do finału Pucharu Polski i żywimy szczerą nadzieję, że w przyszłości, będziemy mogli oglądać go jako reprezentanta Polski w młodej dyscyplinie olimpijskiej, jaką jest deskorolka.
- Kto zorganizował imprezę?
- Przede wszystkim to Battle at the Buksy, gdzie nie brakuje pasjonatów. Pomimo miłości do deskorolki, większość naszej ekipy posiada prace biurowe i czeka na cieplejsze dni, żeby móc jeździć na desce. Główne filary naszego kolektywu to oprócz mnie: Tomasz Barbarski, Michał Okruta, Paweł Kierakowicz, Łukasz Juryniec, Jakub Majdanik i Krzysztof Pajer. Poza podstawowym składem mamy za sobą również ludzi ze świata sztuki, muzyki oraz grafiki. Łącznie jest nas około 30 osób.
- Skąd wziął się pomysł na taką zabawę?
- Pomysł został ściągnięty zza oceanu. Motywy, którymi się kierowaliśmy i wciąż kierujemy, są bliskie naszym sercom. Jesteśmy głęboko przekonani, że sport ten dał nam jedne z najpiękniejszych chwil i wspomnień w naszym życiu, a teraz chcielibyśmy tę pochodnię przekazać dalej. Mimo młodzieżowego ubioru, większość z nas jest już po trzydziestce lub zbliża się do niej w bardzo szybkim tempie. Naszym głównym celem jest pokazanie młodzieży, że sport ten jest emocjonujący, a samo ćwiczenie jazdy na deskorolce, to świetny trening ogólnorozwojowy. Zależy nam również na zmianie percepcji społeczności deskorolkowej w Polsce przez rodziców nastoletnich skejtów. Na przestrzeni minionych dwóch dekad obraz deskorolkarza w ogólnej świadomości społeczeństwa to nygus, leń i kilka jeszcze mniej przyjemnych inwektyw, a nasz zespół ma przecież w składzie nauczycieli, przedsiębiorców, lekarzy oraz prawników.
- Ilu sponsorów zdecydowało się wesprzeć waszą inicjatywę?
- Na przestrzeni dziewięciu lat współpracowaliśmy z około setką podmiotów. W ostatniej edycji otrzymaliśmy wsparcie od 46 sponsorów z różnych środowisk, nie tylko związanych z deskorolką. W tym miejscu wypadałoby złożyć wyjątkowe podziękowania dla Polish Skate Federation oraz naszego lokalnego sponsora - Euforia Skateboards, którego właścicielem jest członek naszej ekipy Tomasz Barbarski. Bez wsparcia PSF nasza impreza miałaby znacznie mniejszy rozgłos, zaś bez wsparcia jedynego krytego skateparku w Szczecinie, jakim jest PNP ARENA, organizacja zawodów byłaby znacznie utrudniona. Należy nadmienić, że nasza impreza jest sponsorowana nie tylko przez mniejsze rodzime marki, ale również przez takie, które są rozpoznawane w każdym zakątku świata jak na przykład Monster Energy, Etnies czy Pogo.
- Jaka była frekwencja podczas tego wydarzenia?
- Podczas eliminacji frekwencja w każdym z miast przyciągnęła kilkudziesięciu najlepszych zawodników z danej miejscowości. Niemniej finał odbywający się w Szczecinie ściągnął nie tylko rzeszę zawodników, ale również widzów, którzy byli żywo zainteresowani wydarzeniem i obserwowali poczynania najlepszych reprezentantów z całej Polski. W tym miejscu warto nadmienić, że zwycięzca „Game of SKATE" poza ogromem nagród rzeczowych, otrzymał również 1000 złotych w gotówce. Łączna pula nagród dla uczestników finału przekroczyła 10 tysięcy złotych, co jest ewenementem w skali kraju. W trakcie finału odnotowaliśmy łącznie ponad 60 aktywnych zawodników oraz ponad 150 widzów, którzy przewinęli się w ciągu całego przebiegu zawodów. Jest to niezaprzeczalny sukces naszego cyklu i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.
- Co dalej? Za rok kolejny turniej?
- Zawodników z całego kraju chcemy zaskoczyć nowym formatem, który dostarczy uczestnikom oraz widzom emocji. Nie ukrywamy, że organizując imprezę na taką skalę, doświadczyliśmy paru nerwowych sytuacji, lecz odrobimy nasze zadanie domowe, tak aby przyszła edycja była jeszcze lepsza niż obecna.
- Dziękujemy za rozmowę. ©℗
Paweł REICHELT