Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Futsal. Powalczymy o trzecie miejsce

Data publikacji: 02 stycznia 2024 r. 06:33
Ostatnia aktualizacja: 02 stycznia 2024 r. 09:13
Futsal. Powalczymy o trzecie miejsce
Trener Futsalu Szczecin Roman Smirnov. Fot. Paweł REICHELT  

Na półmetku rozgrywek I ligi futsalu w grupie północnej, Futsal Szczecin zajmuje 5. miejsce, z realną szansą powalczenia o najniższy stopień podium. O minionej rundzie porozmawialiśmy z trenerem szczecińskich futsalistów, Romanem Smirnovem, byłym reprezentantem Ukrainy, który jako szkoleniowiec m.in. prowadził w ekstraklasie Pogoń ’04 Szczecin.

- Jak ocenia pan jesień, w wykonaniu szczecińskiej drużyny?

- Na pewno otrzymałem dużo informacji o zespole, które zachowam dla siebie. O tym, że będę prowadził drużynę, dowiedziałem się w ostatniej chwili i nie miałem gotowego planu działania. Miałem miesiąc na przygotowanie zespołu do rozgrywek i oczywiście tego czasu było za mało. Pod różnym kątem jesień oceniam na plus i nie chodzi tylko o miejsce w tabeli. Przez ten miesiąc udało mi się w miarę przygotować drużynę pod kątem fizycznym i taktycznym, a także ustabilizować skład i poukładać czwórki zawodników. Mieliśmy bardzo dobry start i 4 pewne zwycięstwa, później odeszło od nas dwóch Kolumbijczyków, doszły choroby, kontuzje i to nas wybiło z rytmu. Czuję lekki niedosyt, bo mogliśmy tych punktów zdobyć więcej. Szkoda meczów w Gdańsku i Lęborku, bo gdybyśmy wygrali obydwa spotkania, to nadal bylibyśmy w grze o awans.

- Z AZS UG Gdańsk oraz Teamem Lębork prowadziliście 2:0, ale oba mecze zakończyły się porażkami. Czego wam zabrakło w tych spotkaniach? Czy ta drużyna jest mentalnie gotowa na walkę o awans, jeżeli w taki sposób przegrywa spotkania?

- Szczególnie szkoda tego meczu w Gdańsku, przegranego 5:7, gdzie moim zdaniem zlekceważyliśmy przeciwnika i przez to straciliśmy trzy punkty. W tym spotkaniu bardzo słabo zagrała cała drużyna. Po dwóch minutach prowadziliśmy 2:0 i zawodnicy uwierzyli już, że jest po sprawie. Niestety to się zemściło i straciliśmy tam punkty, choć nie mówię, że rywal był słaby. Poza tym cały czas byliśmy przy piłce, ale zawiodła nas skuteczność. Podobnie jak w meczu z Teamem Lębork przegranym 3:6, gdzie skuteczność była na bardzo słabym poziomie. Mieliśmy tyle sytuacji, że jeszcze w I połowie powinniśmy zamknąć ten mecz. Straciliśmy bramkę do tak zwanej szatni, a po przerwie rywale od razu wyrównali. Potem strzeliliśmy bramkę na 3:2 i mieliśmy sytuacje na podwyższenie wyniku, których nie wykorzystaliśmy. Porażka w Lęborku to też moja wina, bo w pewnym momencie nie dokonałem zmian, a niektórzy zawodnicy długo nie trenowali lub byli po kontuzjach. W walce o najwyższe cele, niektórym zawodnikom brakuje jeszcze doświadczenia. Jeżeli chcemy walczyć o awans, to musimy być do tego przygotowani mentalnie. W ciągu kilku miesięcy żaden trener nie jest w stanie przygotować tak zespołu, że wszystko będzie gotowe. Trzeba ustabilizować skład i pograć nim przynajmniej jedną rundę. Przed sezonem doszli do nas nowi zawodnicy, a skład w porównaniu z tym, co było na początku, na koniec rundy zmienił się o 50 procent. Na wszystko potrzeba czasu, zgrania i odpowiedniego nastawienia mentalnego. Jak już mówiłem, przez pierwsze 4 mecze nasz skład był stabilny i wszystko działało jak w zegarku, ale potem pojawiły się problemy kadrowe i w pewnym momencie wypadło nam 5 zawodników z podstawowej ósemki.

- W tabeli prowadzi Futsal Świecie, a potem jest Red Devils Chojnice. Czy jest to dla pana zaskoczenie?

- Bez zaskoczeń i niespodzianek. Przed sezonem obstawiłbym te drużyny na dwóch czołowych miejscach.

- Czy łączenie gry na trawie oraz parkiecie przez niektórych zawodników Futsalu Szczecin, pozwala realnie myśleć o walce o awans do FOGO Futsal Ekstraklasy?

- W przypadku walki o awans idealnie byłoby, gdyby wszyscy zawodnicy postawili na futsal i byli obecni na każdym treningu, tak jak to jest w Chojnicach i Świeciu. Póki co, nie stać nas na to. Jeżeli 80 procent zawodników postawiłoby na futsal, a 20 procent łączyłoby obie te rzeczy, to myślę, że wtedy można powalczyć. Przy proporcji 50 na 50, jest już ciężko.

- Jaki macie cel na II rundę?

- Mówię to jako trener: celem dla mnie jest budowanie drużyny i składu już na następny sezon, żeby móc walczyć o awans. Chociaż nie wiem, czy będę wtedy trenerem, czy będzie to ktoś inny, ale chciałbym, żeby nowa osoba miała komfort pracy i nie musiała budować drużyny od nowa. Mamy dobrą młodzież, kilku chłopaków z nami trenuje i chcemy na nich stawiać. Cele przed sezonem nie były określone, bo do końca nie wiedziałem, jaki będę miał skład. Na pewno chcemy zająć wyższe miejsce niż w poprzednim sezonie, aby był ciągły progres. W II rundzie powalczymy o miejsce trzecie, choć nie wiem jeszcze, kto zostanie, a kto odejdzie zimą z zespołu. Trzecie czy piąte miejsce nic nam nie daje, ale musi być widoczny postęp. Chłopaki muszą widzieć, że są coraz bliżsi głównego celu, o jaki będą walczyli w następnym sezonie. I ja chcę ich do tego przygotować fizycznie, mentalnie i taktycznie.

- Czyli można powiedzieć, że projekt pod tytułem Futsal Szczecin, ciągle idzie do przodu?

- Tak. Z każdym sezonem wygląda to coraz lepiej. Jeżeli byłoby coraz gorzej, to wiadomo, że byłby to zły kierunek. Małymi kroczkami idziemy do przodu.

- Kiedy wracacie do treningów? W weekend 13 lub 14 stycznia, rozegracie u siebie mecz Pucharu Polski z zespołem z Ekstraklasy - Red Dragons Pniewy. Jakie jest nastawienie do tego spotkania?

- Już 3 stycznia wracamy do zajęć i będziemy trenować trzy razy w tygodniu. Pniewy, zdobywca Pucharu Polski i Superpucharu, to bardzo poukładana drużyna, ze stabilnym składem już od wielu lat. Dobrze znam jej trenera. Będzie ciężko, ale chcemy pozostawić po sobie dobre wrażenie i zobaczyć, jak wyglądamy na tle drużyny z Ekstraklasy. To dla nas kolejne doświadczenie i spróbujemy sprawić niespodziankę. Już teraz zapraszamy kibiców na pucharowe spotkanie.

- Ilu piłkarzy z pana drużyny, dałoby sobie radę w FOGO Ekstraklasie Futsalu?

- Myślę, że kilku zawodników poradziłoby sobie na najwyższym poziomie futsalu w Polsce, ale nie chciałbym wymieniać nazwisk.

- Jak według pana rozwija się futsal w Polsce?

- Ekstraklasa na pewno poszła do przodu, ale I liga też. Kilka meczów nawet mojej drużyny, szczególnie na początku sezonu, rozegranych było na bardzo wysokim poziomie. Wyniki reprezentacji Polski oraz w Lidze Mistrzów świadczą o tym, że futsal w Polsce się rozwija i idzie do przodu.

- Ostatnio reprezentacja Polski przegrała z Ukrainą 3:5. Oglądał pan mecz?

- Tak. Pierwsza połowa wyglądała słabo w wykonaniu Polaków i dominowała Ukraina. Jeżeli chodzi o umiejętności indywidualne oraz organizację gry, to goście byli lepsi.

- Wróćmy jeszcze na chwilę na lokalne podwórko. Od tego sezonu macie zespół w Centralnej Ligi Juniorów U-19?

- Tak. Są to zawodnicy do lat 19. Mamy około 12-13 chłopaków, którzy trenują w tym zespole, a Alex Tijewski i Artem Ivanenko uczestniczą już w zajęciach z pierwszą drużyną. Są też inni zawodnicy, których ostatnio wypatrzyłem i chcę, żeby niedługo trenowali z I drużyną. Oczywiście każdy z nich marzy o grze na trawie i chce być Messim czy Cristiano Ronaldo, ale może ktoś z nich postawi jednak na futsal. Chłopaki mają umiejętności i jak uda się ich przekonać, to w najbliższym czasie, będą stanowić o przyszłości naszego zespołu. Bardzo dobrze, że PZPN wprowadził Centralną Ligę Juniorów.

- W połowie grudnia, wystartowała również III liga ZZPN futsalu. Co pan o tym sądzi?

- Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Przed sezonem ciężko nam było zagrać z kimś sparing, bo wszyscy mieli do nas daleko i odwrotnie, a to wszystko są koszty. Z województwa przyjechała do nas drużyna z Koszalina i zagraliśmy mecz towarzyski. Nie wiem, jaki poziom mają te drużyny, ale od czegoś trzeba zacząć. Musimy zachęcać i promować futsal. Niestety, w porównaniu z resztą kraju, to stan futsalu w naszym województwie wygląda słabo. W tym roku powstała Centralna Liga Juniorów oraz III liga, czyli coś ruszyło i mam nadzieję, że dalej będzie się rozwijało. 

- Czy Łukasz Kubicki nadal będzie kapitanem I-ligowego zespołu?

- Nie wiem. Zobaczymy, jak drużyna zadecyduje. Łukasz może zostać albo nie, może też już być zmęczony tą funkcją. Sprawy rodzinne też mają wpływ na zawodników...

- Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(PR)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA