Rok 2019 jest rokiem pożegnań w szczecińskim sporcie. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku z rozgrywek siatkarskiej Plus Ligi wycofana została drużyna Stoczni Szczecin. Klub miał nawiązać do wspaniałych szczecińskich tradycji z lat 80. i 90. ubiegłego wieku, a skończyło się wielką kompromitacją i wycofaniem zespołu z rozgrywek.
Poprzedni sezon był też ostatnim dla piłkarek ręcznych SPR Pogoni Szczecin i futsalistów Pogoni 04 Szczecin. Szczególnie zaskakująca była decyzja Przemysława Mańkowskiego, który od blisko dekady kierował klubem z największymi sukcesami, jeśli chodzi o szczecińskie sporty zespołowe.
Szczecin jeszcze niedawno był wizytówką, jeśli chodzi o liczbę zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Było ich sześć, obecnie są tylko trzy, w tym dwa w grach halowych. Wybudowana za blisko 200 mln złotych hala sportowa przestaje spełniać swoje zadanie, ma coraz mniej wspólnego ze sportem.
W roku 2019 nie zorganizowano żadnej poważnej międzynarodowej sportowej imprezy w grach zespołowych, obecnie swoje mecze rozgrywają w niej tylko koszykarze Kinga Szczecin, którzy są rewelacją rozgrywek. W historii szczecińskiej koszykówki nie było jeszcze sezonu, w którym szczeciński zespół zanotowałby tak dobry start, jak ma to miejsce obecnie.
Było pięć klubów, są dwa
Miasto na pięć drużyn występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej przeznaczało rocznie ponad 6 mln złotych, ale po wycofaniu się z rozgrywek aż trzech drużyn tych pieniędzy przeznaczanych zaledwie na dwa kluby: King i piłkarzy ręcznych Sandry jest niespełna 3 mln złotych.
Ponad 50 procent kosztów zaoszczędzonych na wycofaniu się z rozgrywek trzech mocnych klubów nie zostało przeznaczonych na jeszcze istniejące, choć tak naprawdę nie wiadomo, jak długo potrwa przygoda z wyczynowym sportem Kinga i Sandry.
Miasto nie podniosło kwoty na dwa wymienione kluby, ale porównując do dotacji innych koszykarskich klubów przez samorządy innych miast, to Szczecin nie powinien mieć sobie wiele do zarzucenia. Kwota 1,7 mln złotych rocznie przeznaczana na koszykarzy jest najwyższą spośród wszystkich klubów, co nie oznacza, że King dysponuje wysokim budżetem.
Tak naprawdę budżet szczecińskiego klubu jest jednym z niższych, a dzieje się tak dlatego, że brakuje innych form wspierania klubu na przykład przez sponsoring spółek Skarbu Państwa lub innych inwestorów. Budżet Kinga jest trzy razy niższy od czołowych klubów w Polskiej Lidze Koszykówki. Klub istnieje dzięki pasji i mocnemu finansowemu wsparciu Krzysztofa Króla i jego firmie.
Europa daleko przed nami
Gdyby nawet gmina Szczecin chciała przeznaczyć zaoszczędzone na upadku trzech innych szczecińskich klubów 3 mln złotych, to oznaczałoby to zdecydowanie większe możliwości w kwestii pozyskiwania lepszych zawodników, ale nie musiałoby oznaczać walki o najwyższe cele, nie mówiąc już o rywalizacji w Europie.
Nawet polscy liderzy pod względem finansów są ubogimi krewnymi w Europie. Obecnie suma budżetów wszystkich polskich klubów występujących w PLK wynosi niecałe 60 mln złotych, czyli nieco ponad 13 mln euro. W koszykarskiej Eurolidze, w której nie ma polskiego klubu od czterech sezonów, najbiedniejsze kluby mają budżety na poziomie 10 mln euro.
W PLK kwota dziesięć razy mniejsza upoważnia do włączenia się do walki o pierwszą czwórkę. Jakiekolwiek poważniejsze wyzwania na miarę Europy są poza sferą rozważań nawet w przypadku dołożenia dwóch czy trzech mln złotych z budżetu miejskiego, który z uwagi na budowę stadionu jest mocno naciągnięty.
Podobnie jest w piłce ręcznej. Nasze dwa eksportowe zespoły: Vive Kielce i Wisła Płock dysponują jednymi z najniższych budżetów wśród najlepszych pod względem sportowym zespołów w Europie. Budżet Vive dochodzi do 5 mln euro, natomiast budżet Wisły zamyka się w kwocie 3 mln euro.
Ponad połowa klubów w niemieckiej Bundeslidze czy we Francji dysponuje wyższymi budżetami. Węgierski Veszprem ma budżet w wysokości 13 mln euro, czyli ponad cztery razy więcej niż budżet Wisły i prawie trzy razy więcej od Vive.
Vive i Wisła królami podwórka
Vive i Wisła to kluby od wielu lat niedostępne pod względem sportowym dla innych w Polsce. Gdyby nawet gmina Szczecin miała wspomóc piłkarzy ręcznych Sandry dodatkową kwotą dwóch lub trzech mln złotych, to nie wystarczyłoby to na nic więcej, jak walkę o trzecie miejsce w Polsce, o które klub ze Szczecina toczył już walkę. Europa wciąż byłaby w dalekim zasięgu. Jest trudna do utrzymania nawet dla najsilniejszych polskich klubów pod względem finansowym: Vive i Wisły.
Jeszcze nieco ponad rok temu wydawało się, że Szczecin najszybciej może dochować się europejskiej klasy drużyny w siatkówce mężczyzn. Miasto na klub Stocznia Szczecin przeznaczało 1,5 mln złotych, ale to oczywiście było za mało na grę o wysokie cele, ale już starczyłoby przy rozsądnym, skromnym gospodarowaniu na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Kilka ubiegłorocznych meczów z udziałem Bartosza Kurka w składzie pokazało, że siatkówka to zdecydowanie najbardziej popularna halowa dyscyplina sportu w naszym kraju i niewymagająca tak dużych nakładów finansowych jak koszykówka.
W obecnym sezonie gra w Plus Lidze dziesięciu aktualnych mistrzów świata, o czym w innych dyscyplinach można pomarzyć. Mecze poprzedniego sezonu obejrzało łącznie prawie 350 tys. kibiców w dużych i przestronnych halach, wypełnianych bardzo często do ostatniego miejsca.
Trzecia liga w Europie
Polska liga wciąż klasyfikowana jest na trzecim miejscu w Europie, choć coraz mocniej pod względem finansowym i realnych sportowych sukcesów i możliwości wyprzedzają nas: Włochy i Rosja. Coraz mocniej naciskają na nas: liga turecka i francuska, ale to już wszystko. W innych krajach siatkówka nie cieszy się popularnością. Prawie żadną.
Polski klub po raz ostatni uczestniczył w Final Four cztery sezony temu, świetne wyniki reprezentacji nie znajdują przełożenia na wzrost zainteresowania rodzimą ligą przez sponsorów. Gdyby nie wsparcie spółek Skarbu Państwa, to niemal wszystkie ligi przestałyby istnieć albo zamieniły się w ligi typowo amatorskie.
Siatkarze nieistniejącej już Stoczni Szczecin dziwili się, że w dużym mieście kraju mistrzów świata, gdzie gra drużyna przy 5 tysiącach kibiców, nie ma ciśnienia na to, by utrzymać drużynę na wysokim europejskim poziomie. Coraz trudniej zbudować drużynę w dyscyplinie halowej grającą o coś więcej niż dobre miejsce w rodzimej lidze. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser