W dniach 12-27 października 1968 roku odbywały się igrzyska olimpijskie w Meksyku. Obchodzimy właśnie równą 50. rocznicę tych zawodów. Pół wieku temu kibicowaliśmy elitarnej grupie szczecińskich sportowców.
Igrzyska olimpijskie w Meksyku uznane zostały za jedne z najbardziej upolitycznionych. Odbywały się w roku inwazji na Czechosłowację. Po raz pierwszy w historii znicz olimpijski zapaliła kobieta – Enriqueta Basilio.
Zabroniono startować krajom prowadzącym politykę rasistowską – RPA i Rodezji, imprezę zorganizowano w kraju borykającym się z ogromnymi problemami ekonomicznymi. Niezadowolenie opinii publicznej w Meksyku było na tyle duże, że 10 dni przed inauguracją zawodów doszło do krwawych zajść, w wyniku których zginęło około 250 osób, a ponad 1000 zostało aresztowanych.
W tym czasie w Meksyku był już Wojciech Matusiak, wtedy kolarz Gryfa Szczecin, przygotowujący się do startu w swoich pierwszych igrzyskach.
– Nic nie wiedziałem o zamieszkach – mówi W. Matusiak. – Media musiały dobrze zamaskować tę tragedię. Inna sprawa, że byliśmy skoncentrowani na treningach i przygotowaniach.
Miesięczny okres aklimatyzacji
Większość polskiej ekipy dotarła do Meksyku już ponad miesiąc przed igrzyskami. Impreza odbywała się w innej strefie klimatycznej, więc okres adaptacji był niezbędny. Uczynili tak nie tylko kolarze, ale również lekkoatleci i bokserzy. Efekty były później widoczne, bo właśnie przedstawiciele wymienionych dyscyplin zdobywali dla Polski najwięcej medali.
– Nie przypominam sobie, by z powodu ulicznych zamieszek nasze bezpieczeństwo było w jakiś sposób zagrożone – kontynuuje W. Matusiak. – Wychodziliśmy z wioski olimpijskiej, kiedy tylko mieliśmy na to ochotę i nie odczuwaliśmy na sobie uważniejszej, niż to zwykle bywa, kontroli służb bezpieczeństwa.
Polscy sportowcy zamieszkali w nowo wybudowanych blokach mieszkalnych, które po igrzyskach miały być oddane jako apartamenty mieszkalne miejscowej ludności.
– Ja dzieliłem pokój z Rajmundem Zielińskim, moim mentorem i przywódcą, który pomagał mi w wielu sprawach. W pokoju obok mieszkali gimnastycy – wspomina W. Matusiak.
Medalowe nadzieje
Nasi kolarze mieli wystartować w wyścigu na 4 km na dochodzenie w drużynie.
– Przed zawodami liczyliśmy nawet na medal – ocenia W. Matusiak – Mieliśmy przecież w składzie już rutynowanego Rajmunda i wicemistrza świata Janusza Kierzkowskiego.
W eliminacyjnym wyścigu Polacy mierzyli się z Czechosłowacją i przegrali.
– Uzyskaliśmy jednak piąty czas i ten wynik kwalifikował nas do ćwierćfinałowej rozgrywki. W niej spotkaliśmy się z Niemcami z Zachodu i znów przegraliśmy, odpadając z rywalizacji. W drużynie niemieckiej jeden z zawodników się poturbował, a drużyna dojechała do mety w trzyosobowym składzie. Mimo to uzyskali lepszy od nas wynik, wypychając nas ze strefy medalowej.
Podzieleni Niemcy
Igrzyska w Meksyku były pierwszymi, kiedy Niemcy wystartowały podzielone na reprezentację bloku zachodniego i wschodniego.
– Dla mnie Niemiec to był zawsze Niemiec – mówi Matusiak. – Nie zwracałem na to specjalnej uwagi. Podział stanowił, że doszedł nam jeszcze jeden konkurent.
Prócz Zielińskiego i Matusiaka Szczecin reprezentowali jeszcze inni sportowcy.
Najbliżej medalu był Władysław Szuszkiewicz, który w swoim drugim olimpijskim starcie zajął czwarte miejsce w wyścigu kajakowych jedynek na 1000 metrów.
W Meksyku wystąpił po raz drugi Wiesław Maniak, ale tym razem nie zdołał awansować do finałowej rozgrywki biegu na 100 m. Odpadł w eliminacjach, a swoje niepowodzenie po części powetował sobie w sztafecie. W składzie z Edwardem Romanowskim, Zenonem Nowoszem i Marianem Dudziakiem awansowali do finału, ale w nim uplasowali się dopiero na ostatnim, 8. miejscu.
Najlepszy był pływak ze Stargardu
Na uwagę zasługuje występ Władysława Wojtakajtisa – pływaka Neptuna Stargard, który pojechał do Meksyku jako jeden z czterech polskich pływaków i wypadł z nich najlepiej.
Wojtakajtis wystartował w trzech konkurencjach. Najlepiej spisał się w wyścigu na 1500 m st. dow., plasując się na 18. pozycji, w wyścigu na 400 m st. dow. był 19., a na dystansie o połowę krótszym zajął 31. miejsce.
Igrzyska w Meksyku stały się pretekstem dla dwóch ciemnoskórych amerykańskich sprinterów, Tommy Smitha i Johna Carlosa, do wyrażenia własnego protestu przeciwko złemu traktowaniu Afroamerykanów we własnym kraju.
Obaj stanęli na podium w biegu na 200 m. Smith jako pierwszy w historii zszedł poniżej 20 sekund, uzyskując fantastyczny wynik 19,83. Podczas grania hymnu amerykańskiego sprinterzy wznieśli w górę odziane w czarne rękawiczki ręce zaciśnięte w pięść.
Black Power i dyskwalifikacja
Taka demonstracja kosztowała ich dyskwalifikację i natychmiastowy powrót do kraju. Gest, mający symbolizować solidarność z ruchem Black Power, miał jednak kolosalne znaczenie dla walczących o swoje prawa ciemnoskórych Amerykanów.
– Wszyscy byliśmy poruszeni tym wydarzeniem – wspomina Matusiak. – Od razu dostaliśmy wytyczne od naszych partyjnych działaczy, by niczego nie komentować i nie wdawać się w żadne dyskusje. Z przedstawicielami zagranicznych ekip pozostało nam zatem wymieniać się znaczkami, proporczykami lub innymi pamiątkami.
Mediator Matusiak
Wojciech Matusiak na własnej skórze przeżył w Meksyku konflikt z ciemnoskórymi sportowcami. Kilka pięter niżej mieszkali piłkarze z Ghany. Podczas jednego z wieczorów przebywali przed budynkiem, zachowywali się głośno i przeszkadzali. Jeden z polskich sportowców rzucił w nich torebką z wodą i niestety dla niego został zauważony.
– Afrykanie obrzucali nasze okna kamieniami – mówi Matusiak. – Nasz pokój gościnny wyglądał jak w trakcie wojny. Pełno gruzu, powybijane szyby. Tą osobą, która rzuciła workiem, był kolarz Hanusik, a mnie wytypowano do roli rozjemcy. Na szczęście udało się załagodzić sprawę, pogodziliśmy się, ale nie zapomnę nigdy, jak oni byli strasznie na nas źli.
Testy antydopingowe
Igrzyska w Meksyku były pierwsze, kiedy zastosowano testy antydopingowe. Matusiaka jeszcze to ominęło, ale medalistów olimpijskich już nie.
– Pomagałem przygotowywać się do startu Januszowi Kierzkowskiemu, który stanął przed medalową szansą w wyścigu na 1 km ze startu zatrzymanego – opowiada Matusiak. – Janusz nie zmarnował szansy. Stanął na podium i wywalczył pierwszy dla Polski olimpijski medal w kolarstwie torowym po wojnie. Cieszyliśmy się wszyscy, a Janusz musiał jeszcze powędrować na kontrolę antydopingową.
Kontroli poddani byli wszyscy medaliści i zawodnicy wybierani losowo. Matusiaka ten proceder ominął. W Meksyku stosowano również kontrolę płci.
Polska w klasyfikacji medalowej zajęła 11. miejsce, zdobyła 5 złotych, 2 srebrne i 11 brązowych krążków, po raz drugi na najwyższym stopniu podium stanęli: Jerzy Kulej w boksie i Waldemar Baszanowski w podnoszeniu ciężarów. Swoją medalową kolekcję wzbogaciła Irena Szewińska, która w wieku 22 lat miała już na koncie pięć olimpijskich medali, w tym dwa złote.
Skok w XXI wiek
Skokiem w XXI wiek nazwano lot Boba Beamona na odległość 8 metrów i 90 centymetrów w konkursie skoku w dal. Jego rekordowe osiągnięcie zostało poprawione dopiero po 23 latach i do dziś pozostaje drugim w historii wynikiem na świecie.
Amerykanin zawdzięczał je talentowi, znakomitemu przygotowaniu, ale też sprzyjającym warunkom atmosferycznym i klimatycznym. Zawody odbywały się na wysokości powyżej 2 tys. metrów, co miało niebagatelny wpływ na to, że w kilku konkurencjach padały wyborne wyniki, trudne do powtórzenia przez wiele następnych lat. To był też efekt bieżni tartanowej, która na dobre zastąpiła tę żużlową.
W turnieju bokserskim na uwagę zasługiwał George Foreman, który w wadze ciężkiej porozbijał konkurencję i po igrzyskach przeszedł na zawodowstwo, gdzie osiągał wielkie sukcesy i był wielkim rywalem dla Muhammada Alego. ©℗
Wojciech PARADA