Po dwóch dniach pełnych wykorzystanych szans medalowych, czwartek był nieco spokojniejszy i smutniejszy dla polskich kibiców igrzysk olimpijskich Tokio 2020.
W półfinale biegu na 1500 metrów wystartował pochodzący z Polic Marcin Lewandowski, zapowiadający walkę o medal, nie dobiegł do mety. W eliminacjach na bieżnie powalili go rywale i został dołączony do półfinału. Tym razem ukończyć biegu nie pozwoliła mu kontuzja.
Chwilę później na bieżni pojawił się Michał Rozmys (Barnim Goleniów), który ukończył bieg na ostatniej pozycji.
- Zacząłem bardzo agresywnie, po 80 metrach doszło do jakiejś delikatnej potyczki z Francuzem, który zabiegł mi drogę i wybił mnie z rytmu, ale w tym momencie nie sprawiło to żadnego problemu. Dopiero po jakiś 150 metrach poczułem, ze ucieka mi but z pięty - mówił Rozmys po biegu w TVP.
Polakowi but spadł po kolejnych kilkudziesięciu metrach. Starał się biec w grupie, mimo braku jednego buta, ale kiedy grupa przyspieszyła nie miał żadnych szans, by utrzymać się w czołówce. W rozmowie z dziennikarzem TVP na gorąco mówił o tym, ze trzeba się z tym pogodzić i to jeszcze nie ostatnie jego słowo w tym sezonie. Po kilkudziesięciu minutach okazało się, że to także nie ostatnie słowo Rozmysa w Tokio. Sędziowie po proteście uznali, że Polak stracił but nie ze swojej winy i został dołączony do finału, który odbędzie się w sobotę.
Kwalifikację do finału uzyskała także sztafeta 4 x400 metrów kobiet z pochodzącą z Koszalina Małgorzatą Hołub-Kowalik, która była laureatką Plebiscytu Sportowego „Kuriera Szczecińskiego". Polki wygrały swój bieg i czekamy na udany finał!
(mij)