Podczas igrzysk olimpijskich Tokio 2020 polskich kibiców chyba najbardziej emocjonują zmagania siatkarzy, a Polacy zaliczają się do faworytów w walce o złoto, choć w tym wieku nie przebrnęli jeszcze ćwierćfinału (od 2004 r. czterokrotnie kończyliśmy turniej na tej fazie). We wtorek o godz. 14.30 biało-czerwoni - pod wodzą Bartosza Kurka, jeszcze niedawno reprezentującego Stocznię Szczecin - zagrają właśnie w 1/4 finału z Francją. Transmisja w telewizji publicznej: TVP 1, TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej.
Ustalenie godziny tego pojedynku niektórzy nazywają skandalem. Nieoficjalnie mówi się, że zmiany terminów zostały wymuszone przez nadawców telewizyjnych... Mecz Polski z Francją miał rozpocząć się o godz. 9 czasu japońskiego (2 w nocy czasu polskiego), ale ostatecznie rozpocznie się o godz. 21.30 (14.30 czasu polskiego). Selekcjoner naszej kadry Vital Heynen przygotowywał naszych zawodników do gry o ustalonej porze - właśnie o porannej godzinie czasu miejscowego. Selekcjoner Polaków na razie nie zabrał jednak głosu na ten temat.
Przypomnijmy, że Polacy rozpoczęli turniej od falstartu i porażki po tie-breaku 2:3 z Iranem, który ostatecznie nie zakwalifikował się do fazy pucharowej. Później nasza kadra grała coraz lepiej i po kolejnych zwycięstwach zakończyła eliminacje na I miejscu w grupie. Jeśli Polska wygra z Francją, w półfinale trafi na Włochy lub Argentynę, która w ostatnim meczu grupowym sensacyjnie wyeliminowała USA. Biało-czerwoni w grupie grali już z Włochami, w ubiegły poniedziałek gromiąc ich 3:0.
Liczyliśmy, że w poniedziałek po medal popłynie szczecińska żeglarka Agnieszka Skrzypulec (SEJK Pogoń) z załogantką Jolantą Ogar-Hill. Z powodu słabego wiatru początek poniedziałkowych zmagań został jednak przełożony. Organizatorzy mieli nadzieję, że warunki zmienią się na tyle, że rywalizacja będzie mogła się odbyć. Po godz. 7.30 czasu polskiego podjęto decyzję o jej odwołaniu i przesunięciu wyścigów na wtorek. Polki przez kilka dni były liderkami, ale spadły na II miejsce, tuż za Brytyjkami Hannah Mills i Eilidh McIntyre. Sytuacja naszych żeglarek wciąż jednak jest znakomita, bo tracą do liderek tylko punkt (w klasyfikacji bez najsłabszego wyścigu), mają natomiast dziewięć punktów przewagi nad Francuzkami Camillą Lecointre i Aloise Retornaz oraz 26 nad Szwajcarkami Lindą Fahrni i Mają Siegenthaler. Do rozegrania pozostał już tylko dziewiąty i dziesiąty wyścig, a decydująca rywalizacja medalowa odbędzie się w środę.
W środę Patryk Dobek (MKL Szczecin), po zwycięskim biegu półfinałowym, stanie do walki o medal na 800 m, a w finale wystąpi nie ośmiu, jak zakładał regulamin, lecz dziewięciu zawodników. Nijel Amos, który upadł w półfinale, został dołączony do finałowego biegu, otrzymując... prezent od sędziów. W trzecim półfinale biegu na 800 m Amos przewrócił się na wirażu. W niczym nie zawinił, mógł mówić o sporym pechu. Amerykanin Isaiah Jewett potknął się o własne nogi, zaś biegacz z Botswany nie miał szans go wyminąć i także upadł. Początkowo wydawało się, że finał odbędzie się bez jednego z głównych kandydatów do złota. Jednak sędziowie podjęli decyzję o dołączeniu Amosa do grona finalistów.
(mij)