Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Igrzyska rozczarowań

Data publikacji: 26 lutego 2018 r. 17:59
Ostatnia aktualizacja: 27 lutego 2018 r. 07:37
Igrzyska rozczarowań
 

Zimowe Igrzyska Olimpijskie zakończyły się dla polskiej reprezentacji wywalczeniem dwóch medali, w tym jednego złotego. Trudno w tej sytuacji mówić nawet o wyczynie polskich sportowców, medale stały się udziałem przedstawicieli jednej dyscypliny sportu, a konkretniej na chwałę zapracował głównie Kamil Stoch, dziś już multimedalista olimpijski porównywany do największych naszych sportowców z Ireną Szewińską, Justyną Kowalczyk na czele.

O występie sportowców reprezentujących inne dyscypliny mówiło się i pisało albo bardzo źle, albo w ogóle. Zaznaczyli jedynie swoją obecnością udział w Igrzyskach Olimpijskich, nie liczyli się w walce o medale, nie przysporzyli kibicom radości.

W pewnym momencie zrobiło się nawet niesmacznie. Weronika Nowakowska, nasza biathlonistka w dość niewybrednych słowach wypowiedziała się na temat tych kibiców, którzy ją obrażają w mediach społecznościowych.

Dożyliśmy czasów, że sportowiec musi się nauczyć zmagać nie tylko z przeciwnikami na arenie sportowej, ale też z gniewem niezadowolonych kibiców, którzy w zdecydowanej większości generalnie mało i słabo interesują się takimi dyscyplinami, jak biathlon, saneczkarstwo, czy short-track, ale wymagania mają dość spore.

Odwrót panczenistów

Daleko od medalu byli polscy panczeniści, którzy przed czterema laty okazali się rewelacją podczas zawodów w Soczi. Przez cztery lata nie wykreowano nowych mistrzów, generalnie w większości konkurencji startowali ci sami sportowcy, którzy rywalizowali również cztery, a nawet osiem lat temu w kanadyjskim Vancouver.

Coraz mniej jest chętnych, którzy poddają się katorżniczemu treningowi, by raz na cztery lata mieć okazję zabłysnąć podczas jedynej imprezy, która jest w stanie zainteresować średnio zorientowanego kibica. Ten średnio zainteresowany kibic jest potem rozżalony, a sportowiec nie jest przyzwyczajony do tak brutalnej krytyki, pozbawionej merytorycznych argumentów i to głównie ze strony osób głównie słabo interesujących się losami tych sportowców w okresie, gdy Igrzyska Olimpijskie się nie odbywają.

Można zatem założyć, że za cztery lata podczas kolejnych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie sportowców potrafiących rywalizować z najlepszymi będzie jeszcze mniej i będą jeszcze gorzej do wysokiego wyczynu przygotowani, niż miało to miejsce w Korei Południowej. Zarówno pod względem sportowym, jak i mentalnym.

Z uprawiania sportów zimowych nie ma wielkich profitów, szansa na osiągnięcie światowych wyników nie jest duża, szansa na popularność, a co za tym idzie nadzieje na zaistnienie w innej dziedzinie życia, niż sport też jest znikoma, natomiast zagrożenie ze strony laików drwiących, obrażających po każdym niepowodzeniu jest w zasadzie pewne.

Nostalgia Szaranowicza

Włodzimierz Szaranowicz, legendarny sprawozdawca telewizyjny w wywiadzie dla Pawła Wilkowicza z nostalgią wspominał swoje wcześniejsze przygody z Igrzyskami Olimpijskimi i niestety zauważył znaczący spadek prestiżu najważniejszego do niedawna święta sportowego na świecie.

Zwycięstwo Kamila Stocha oglądała na żywo garstka kibiców, mało było fanów z Europy, przybyli raczej ci najbardziej zamożni, niekoniecznie sportowi fani, bardziej koneserzy uciech życia. Włodzimierz Szaranowicz wspomina, że atmosfera była nieporównywalna z Igrzyskami Olimpijskimi przed 24 laty w Lillehammer – świątyni sportów zimowych.

Tam kibice nie zważając na zimno mieszkali w specjalnych namiotach, rozpalali ogniska, przygotowywali strawę, cieszyli się niepowtarzalną otoczką wyjątkowej imprezy. Dziś tej radości jest coraz mniej, zanika, organizacja igrzysk pochłania grube miliardy dolarów, ale tak naprawdę nie wiadomo po co i dla kogo.

Wciąż w świadomości wielu narodowości pokutuje przeświadczenie o wyjątkowości bycia najlepszym sportowcem w dyscyplinach, które tak naprawdę kojarzone są w krajach zwycięzców. Skoki narciarskie uprawia się na poważnie tylko w kilku krajach na świecie, a najbardziej popularnym zimowym sportem są tylko w Polsce.

Skoki popularne tylko w Polsce

Znakomici w tej dyscyplinie sportu są Norwegowie, Niemcy, Austriacy, Słoweńcy, ale w tamtych krajach społeczeństwo pasjonuje się innymi zimowymi sportami, choć skoki narciarskie też są na bardzo wysokim poziomie.

Każdy z wymienionych krajów znalazł sposób na rozwój jedynej zimowej drużynowej dyscypliny sportu, która swoją popularnością dorównuje koszykówce. Norwegia, Niemcy i Słowenia grały na turnieju w Korei Południowej w hokeja na lodzie, a Polska od 26 lat już nie.

W hokeja na lodzie gra się na wysokim, albo bardzo wysokim poziomie w tak wielu krajach, że polski hokej od dawna przestał być naszą nadzieją choćby na skromny udział w finałowym turnieju Igrzysk Olimpijskich, choć do roku 1992 było tak zawsze.

Ten udział nie przynosił nigdy żadnych spektakularnych sukcesów, ale dziś nawet nie jesteśmy w stanie rywalizować na tym samym poziomie co najlepsi, a doszli do takiego poziomu wspomniani: Norwegowie, Austriacy, Słoweńcy i wiele innych europejskich krajów.

Hokejowa wywrotka

Polski hokej na lodzie w roku 1976 zajął w olimpijskiej rywalizacji szóste miejsce i było to jedyne punktowane miejsce, dlatego nie powinny nikogo dziwić odległe miejsca polskich sportowców z innych dyscyplin, jednak już blisko 30-letni rozbrat z hokejem na światowym poziomie, to klęska polskiego sportu zawsze przykładającego duża wagę do rywalizacji w grach zespołowych.

Polski sport nie musi być najlepszy na świecie, ale musi być jakiś plan działania, a takiego nie widać. Cztery lata temu po sukcesie polskich panczenistów zdecydowano o budowie drogiego w samej budowie i kosztownego w utrzymaniu krytego toru łyżwiarskiego.

Być może taki tor jest potrzebny, jednak istnieją spore obawy, czy powstałby, gdyby zdobywający przed czterema laty złoty medal olimpijski Zbigniew Bródka w dniu finałowego wyścigu miał akurat słabszy dzień, grypę, albo na przykład rozwiązałoby się mu sznurowadło.

Czy wtedy polskie państwo zdecydowałoby się na inwestycję w dyscyplinie, która od lat zdominowana jest przez jeden kraj Holandię, którą w Polsce raczej niewielu się interesuje i w której ostatnie sukcesy odnosiliśmy w latach 70 ubiegłego wieku? Być może tak, ale można mieć spore wątpliwości.

Dziś czołówka polskich panczenistów ma już swój tor, ale i tak najlepsi do najważniejszych zawodów w roku przygotowywali się w Berlinie, gdzie spotykają co roku wielu sportowców z różnych części świata, mają tam świetne warunki i tak naprawdę nie potrzebują niczego zmieniać, by dobrze przygotować się do sezonu.

Polski sport potrzebuje racjonalnego planowania, rozsądnych inwestycji, twórczej dyskusji, ale nie tylko przy okazji porażek podczas Igrzysk Olimpijskich. To nie jest normalne, że w kraju Justyny Kowalczyk, wielokrotnej medalistki olimpijskiej w narciarstwie klasycznym nie ma nawet 10 kilometrów dobrze przygotowanych tras. Być może nie są potrzebne, ale dobrze, by ktoś wiarygodny dokonał w tej i innych kwestiach rzeczowej analizy. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

agresssor
2018-02-27 07:01:54
Pieniądze pieniądze i jeszcze raz pieniądze .to jest to co wygrywa w sporcie współczesnym. zwłaszcza sporty zimowe wymagają olbrzymich pieniędzy . Szkolenie od wieku dziecięcego .obiekty i sprzęt .Na te obiekty co są w Polsce i na te pieniądze co wydajemy na sporty zimowe ,nasi olimpijczycy to herosi i każdy powinien dostać medal brylantowy .Dawno temu "samochody " Syrena brały udział w rajdach Monte Carlo . Brały udział . dziś nasi sportowcy tez biorą udział,nasze współczesne Syreny
Pytajnik
2018-02-26 18:14:56
Dlaczego za tzw. "komuny" sportowcy osiągali lepsze wyniki?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA