Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Karate. Tokio w cieniu polityki...

Data publikacji: 02 stycznia 2020 r. 11:00
Ostatnia aktualizacja: 02 stycznia 2020 r. 11:01
Karate. Tokio w cieniu polityki...
 

Rozmowa z Maciejem Boguszewskim, laureatem 8. miejsca w 66. Plebiscycie Sportowym „Kuriera Szczecińskiego”

W niedawno zakończonym 2019 roku karateka Maciej Boguszewski, trenujący w szczecińskim klubie Bodaikan, nie tylko potwierdził krajowy prymat, zwyciężając w kwietniowych mistrzostwach Polski w Legnicy w konkurencji kumite, czyli w walkach do 75 kg, ale także coraz śmielej aspiruje do światowej czołówki, uzyskując wysokie lokaty w międzynarodowych turniejach, m.in. w Budapeszcie i na Słowacji. Docenili to Czytelnicy naszej gazety i ich głosami szczeciński zawodnik wywalczył miejsce na podium w plebiscycie naszej redakcji. Z tej okazji poprosiliśmy go o krótką rozmowę.

- Które z występów w 2019 roku najmilej pan wspomina?

- Potwierdziłem prymat w kraju w kwietniu w Legnicy zwyciężając w mistrzostwach Polski WKF, podczas których zdobyłem złoty medal w kumite, czyli w walkach, w prestiżowej wadze do 75 kilogramów, w której zarówno w Polsce, jak i na świecie, rywalizuje najliczniejsze grono zawodników i właśnie tu są najgłośniejsze nazwiska. Z roku na rok poziom karate w Polsce i profesjonalizacja naszego sportu rośnie, więc jestem bardzo zadowolony z wywalczonego złota. Dodam, że był to mój już dziewiąty medal w mistrzostwach kraju we współzawodnictwie seniorów, a rywalizuję jedynie w walkach, bo w pokazach, czyli konkurencji zwanej kata, nie startuję. W minionym roku startowałem też w bardzo wielu turniejach międzynarodowych, a najwyżej sobie cenię brązowy medal wywalczony w Grand Prix Węgier w Budapeszcie oraz wysoką piątą lokatę, jaką zająłem na podobnej imprezie w stolicy Słowacji - Bratysławie.

- Jak wygląda pana walka o przepustkę na igrzyska olimpijskie w Tokio, które odbędą się już w tym roku?

- Aby walczyć o wyjazd do Japonii musiałem dostać się do kadry narodowej i stamtąd otrzymać rekomendację do startu w elitarnej Premier League, w której czołowi karatecy rywalizują w cyklu turniejów o prawo wyjazdu na igrzyska olimpijskie. Imprez tych jest bardzo wiele i to w dalekich, egzotycznych miejscach jak przykładowo: Dubaj, Santiago de Chile czy Szanghaj. Tu pojawił się jednak problem natury politycznej. Nie mam tu jednak na myśli polityki w klasycznym, międzynarodowym rozumieniu, lecz wewnętrzną walkę w światku karate w Polsce. Obecnie istnieją bowiem dwie organizacje, które walczą o prymat w środowisku. Od lat działający Polski Związek Karate jest uznawany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki ale utracił członkostwo w światowej federacji WKF, która przyznaje olimpijskie przepustki. Natomiast niedawno powstała Polska Unia Karate jest uznawana przez WKF, ale kwestionuje ją polskie ministerstwo, więc nie ma prawa powoływania kadry narodowej i nie jest też finansowana przez państwo. Z powodu tej wojenki we władzach, karatecy starający się o nominacje olimpijskie całkowicie pozbawieni są finansowania, co bardzo utrudnia rywalizację w Premier League. Pozbawieni też jesteśmy udziału w zgrupowaniach i pomocy krajowych struktur. Zdani jesteśmy na własne siły i pomoc klubów. Nie złożyłem jednak broni i wkrótce wyjeżdżam do Chile, gdzie już w styczniu będę walczył w niezwykle ważnym turnieju, a jeśli uzyskam dobry wynik, to zostanę dopuszczony do turnieju kwalifikacyjnego, który odbędzie się w maju w Paryżu. We Francji awans olimpijski uzyskają jedynie cztery osoby, ale choć konkurencja będzie bardzo silna, wierzę w swoje siły i mam nadzieję, że znajdę się w Tokio.

- O start w igrzyskach olimpijskich starają się także zawodowcy, czyli sportowcy, którzy nie pracują, lecz żyją właśnie z karate. Czy jest szansa wygrania z nimi rywalizacji?

- Jestem studentem prawa, ale to nie znaczy, że mam się przestraszyć zawodowców. Mam wsparcie w trenerze Bodaikana Piotrze Juszczaku, który prowadzi mnie już od dziewiętnastu lat i jest autorem moich dotychczasowych sukcesów, a teraz przygotował specjalny program pod kątem igrzysk olimpijskich, w którym pracuje sztab ludzi: szkoleniowcy, ekipa zdrowotna, dietetyk, psycholog i fizjoterapeuci. Przygotowuję się w trzech blokach tematycznych. Nad dwoma z nich, czyli techniką oraz motoryką wyrabianą na siłowni, pracuję w nowej siedzibie klubu, która po wyprowadzce z Domu Marynarza przy ulicy Malczewskiego, mieści się teraz w budynku przy ulicy Słowackiego, blisko Amfiteatru, ale po drugiej stronie, gdzie dawniej była Akademia Rolnicza. Zmiana siedziby bardzo pomogła karatekom Bodaikana, bo mamy teraz do dyspozycji siłownię i pełne zaplecze sanitarne. Trzecim, ale wcale nie najmniej ważnym elementem, jest trening funkcjonalny połączony z fizjoterapią, a do tego dochodzi jeszcze odnowa biologiczna.

- Karate sportowe składa się z walk kumite oraz pokazów kata. Czy obie konkurencje będą obecne w Tokio?

- W Japonii rywalizacja o czołowe lokaty toczyć się będzie zarówno w kumite, jak i w kata. Karate po raz pierwszy pojawi się na igrzyskach olimpijskich, a w kumite, które jest moją specjalnością, wystartuje tylko 60 zawodników, a więc po 10 osób w wadze. Wszystkie konkurencje, które znalazły się w programie igrzysk olimpijskich, dotyczą rywalizacji indywidualnej. Kobiety rywalizować będą w walkach do 55 i 61, a także powyżej 61 kilogramów oraz w kata. Natomiast mężczyźni walczyć będą do 67 i 75 oraz powyżej 75 kilogramów, a także w kata.

- Na zakończenie prosimy przypomnieć, jak rozpoczęła się przygoda z karate?

- W wieku zaledwie pięciu lat rodzice zaprowadzili mnie na zajęcia karate, a treningi z czasem zaczęły mi sprawiać coraz większą przyjemność i pojawiły się też pierwsze sportowe sukcesy, które ciągle dopingują mnie do dalszej pracy.

- Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

Fot. Dariusz Gorajski

Sportowy plebiscyt Kuriera Szczecińskiego

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA