W meczu 22. kolejki Energa Basket Ligi koszykarzy King Szczecin rozpoczął mecz we Wrocławiu ze Śląskiem obiecująco, ale szybko stracił impet i przegrał.
WKS Śląsk Wrocław – King Szczecin 85:74 (23:21, 18:17, 23:16, 21:20)
King: Dorsey-Walker 17, S. Davis 14, Threatt 12, Matczak 12, Schenk 11, Langevine 6, Borowski 2, T. Davis, Kikowski, Bartosz
Szczecinianie rozpoczęli mecz od rzutu za 3 punkty i szybko uzyskali wyraźne prowadzenie. Wrocławianie pierwszy celny rzut z gry oddali dopiero po pięciu minutach rywalizacji. Kiedy gospodarze w końcu się przełamali, zaczęli w błyskawicznym tempie odrabiać straty, m.in. dzięki rzutom za 3 punkty. Przez większą część meczu Śląsk bezpiecznie prowadził, ale w czwartej kwarcie King zbliżył się do rywali na dwa punkty. Był to jednak tylko moment nadziei, bo wrocławianie szybko ponownie odskoczyli. Szczecinianie niestety rzucali ze słabą skutecznością, a zwłaszcza z linii rzutów osobistych i przy próbach za trzy punkty.
- Oczko, czyli 21 strat, to mankament, który nie pozwala wygrywać - powiedział trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski. - Śląsk był świetnie przygotowany fizycznie, czego efektem były liczne ofensywne zbiórki. Nam tego brakowało, a fizyczność to był element, który zadecydował o niedzielnym wyniku.
Starcie we Wrocławiu miało zapewne wyjątkowe znaczenie dla Langevine’a, który od początku sezonu bronił barw Śląska, ale nie spełniał pokładanych w nim nadziei i został wytransferowany do Kinga. Swoim występem pokazał, że włodarze Śląska nie powinni żałować tego ruchu, bo Amerykanin dobył tylko 6 punktów, w przeciwieństwie do najlepszego gracza pojedynku Trice’a (25 oczek), który poprowadził Śląsk do ważnego zwycięstwa. (mij)