Środa, 27 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Koszykówka. Mistrzowska Spójnia po 14 latach

Data publikacji: 24 lipca 2017 r. 21:31
Ostatnia aktualizacja: 24 lipca 2017 r. 21:31
Koszykówka. Mistrzowska Spójnia po 14 latach
 

14 lat temu młodzi koszykarze Spójni Stargard wywalczyli tytuł młodzieżowego mistrza Polski do lat 20. Nigdy wcześniej, ani nigdy później żaden klub z regionu nie dokonał takiego wyczynu. W roku 2010 do finału dotarła szczecińska drużyna Wilków Morskich, ale okazała się gorsza od Polonii Warszawa.

Młodzi koszykarze Spójni wygrali w roku 2003, a sukces smakował tym mocniej, bo odbywał się w Stargardzie. Wtedy wydawało się, że przyszłość stargardzkiego klubu jest zapewniona. Klub od 9 lat rywalizował w najwyższej klasie rozgrywkowej, wywalczył wicemistrzostwo Polski, czwarte miejsce, grał w europejskich, bardzo prestiżowych na tamte czasy rozgrywkach o puchar Koraca. Potrafił wychować znakomitych koszykarzy, późniejszych reprezentantów kraju: Rafała Bigusa, Pawła Wiekierę, czy Wiktora Grudzińskiego.

W roku 2003 klub pokazał koszykarskiej Polsce całą plejadę zdolnych wychowanków, którzy w późniejszych latach znakomicie się rozwijali, zdobywali mistrzowskie tytuły, grali w reprezentacji, europejskich pucharach. Niestety już nie w stargardzkich barwach.

Mistrzostwo i spadek

W roku 2003 wydawało się, że koszykarska przyszłość jest w Stargardzie zapewniona. Nic bardziej mylnego. Już rok później zespół spadł do niższej klasy rozgrywkowej. Po 10 latach występów w elicie. Do dziś klub nie potrafi wrócić do grona najlepszych. Nic zatem dziwnego, że młodzieżowi mistrzowie Polski nie chcieli kontynuować swoich dobrze zapowiadających się karier w swoim mieści.

Ofert mieli sporo i to przeważnie z mocnych koszykarskich ośrodków. W złotej drużynie z roku 2003 grali między innymi: Adam Hrycaniuk, Paweł Leończyk, Piotr Stelmach, Tomasz Świętoński, Kamil Piechucki, czy Hubert Mazur.

Najbardziej zdolnym wydawał się być Świętoński. Był już w kadrze pierwszej drużyny, wchodził na parkiet w meczach seniorów, przepowiadano mu naprawdę wielką karierę. W juniorskich reprezentacjach o miano najlepszego rozgrywającego rywalizował z Łukaszem Koszarkiem i Krzysztofem Szubargą i wychodzi z tych rywalizacji zwycięsko.

Później kariera każdego z nich potoczyła się inaczej, ale Świętońskiego zdecydowanie najgorzej. To Świętoński, a nie Koszarek, ani Szubarga trafił po zdobyciu mistrzowskiego tytułu ze Spójnią do najlepszego i najbogatszego wówczas polskiego zespołu Prokom Trefl Sopot. Na regularną grę w tej drużynie nie mógł oczywiście liczyć, ale w krótkiej perspektywie miał stać się wiodącą postacią nie tylko najlepszej klubowej drużyny w kraju, ale także reprezentacji.

Świętoński bez postępu

Nic takiego jednak nie nastąpiło, Świętoński cały czas był daleki od składu Prokomu, był wypożyczany do Kageru Gdynia, Noteci Inowrocław, wrócił nawet na jeden sezon do I-ligowej już wtedy Spójni. Lata leciały, a Świętoński nie potrafił przeskoczyć pułapu gracza utalentowanego i nie umiał wejść do wyższy poziom. W złotej drużynie ze Stargardu to był zawodnik o największym, ale niewykorzystanym potencjale.

Zawodnikiem pierwszej drużyny był już w roku 2003 Adam Hrycaniuk. Początkowo sprawiał wrażenie koszykarza bardzo surowego, ale był potwierdzeniem teorii, że w Stargardzie mają nosa do promocji zawodników podkoszowych. Wcześniej świetne kariery zrobili bowiem wspomniani wcześniej: Bigus, Wiekiera, czy Grudziński. Dwaj pierwsi trafiali do najlepszego wówczas w Polsce Śląska Wrocław.

Hrycaniuk grał w Spójni do roku 2004. Miał wtedy 20 lat, drużyna po 10 latach spadła do I ligi, a zawodnik wyjechał do USA. Tam uczył się i grywał w klubach uczelnianych. W roku 2008 zakończył swoją przygodę w zespole z Cincinnati. Spisywał się tam na tyle dobrze, że został zakwalifikowany do draftu do ligi NBA. Zgodnie z oczekiwaniami nie został wybrany przez żaden klub z NBA, ale sam fakt znalezienia się w drafcie spowodował, że zainteresowanie zawodnikiem znacznie wzrosło.

Kolekcjoner tytułów

Hrycaniuk wrócił do Polski i od tamtej pory stał się kolekcjonerem mistrzowskich tytułów. Ma ich na koncie aż siedem. Osiem sezonów grał w rozgrywkach Polskiej Ligi Koszykówki i za każdym razem dochodził do finałów, dwa razy brał również udział w finałowych turniejach mistrzostw Europy. Ze wszystkich zawodników z drużyny młodzieżowego mistrza Polski z roku 2003 to jest zawodnik najbardziej utytułowany.

Znakomicie potoczyła się też kariera Pawła Leończyka. W roku 2003 miał zaledwie 17 lat, był o trzy lata młodszy od najstarszych zawodników w drużynie, pełnił wtedy rolę dublera i dopiero po finałowym turnieju młodzieżowych mistrzostw Polski trafił do pierwszej drużyny.

Po spadku Spójni do I ligi, Leończyk występował w swoim macierzystym klubie jeszcze przez dwa sezony. Szybko się jednak rozwijał i było jasne, że jego dalsza egzystencja na zapleczu ekstraligi spowolni rozwój jego kariery. Leończyk opuścił Spójnię w wieku 20 lat, trzy razy stawał na podium mistrzostw Polski, trafił do reprezentacji, wraz z Hrycaniukiem reprezentował barwy reprezentacji Polski w finałowym turnieju mistrzostw Europy w roku 2011.

Wychowanek bez debiutu

Ciekawie potoczyła się kariera Piotra Stelmacha. Podkoszowy zawodnik był wychowankiem Spójni, ale w sezonie, w którym zdobywał młodzieżowe mistrzostwo Polski występował w barwach SMS Warka. Do SMS był jednak tylko wypożyczony, więc w finałowym turnieju młodzieżowych mistrzostw Polski mógł zagrać w barwach swojego macierzystego klubu, Spójni i wypadł znakomicie.

To jest wychowanek Spójni, który jednak w barwach stargardzkiego klubu nigdy nie zagrał poza wspomnianym i omawianym turniejem. Po wywalczeniu tytułu wyjechał na cztery lata do USA. Po powrocie trafił do Prokomu, który przejmował w tamtym czasie wielu zawodników powracających z USA. Tak między innymi postąpił z Hrycaniukiem.

O ile Hrycaniuk przyjął się w Sopocie bardzo dobrze, to już Stelmach zdecydowanie gorzej. Wrócił w rodzinne strony, ale nie chciał grywać na zapleczu ekstraligi. Przez dwa sezony reprezentował najsilniejszy wówczas zespół w regionie Kotwicę Kołobrzeg, tam się świetnie wypromował, trafił do klubu w Zielonej Górze, a następnie do Zgorzelca, ma na koncie trzy medale, w tym jeden tytuł mistrzowski. Od roku występuje w niedalekim AZS Koszalin.

Rekordzista Mazur

Koszykarzem, który najdłużej pozostawał wierny Spójni był Hubert Mazur. W złotej drużynie Spójni był już wtedy zawodnikiem najstarszym i najbardziej doświadczonym. Przez jeden sezon zdążył zagrać w barwach Spójni w najwyższej klasie rozgrywkowej, a później przez cztery sezony grał w macierzystym klubie na zapleczu ekstraligi. Spójnia od 13 lat gra w I lidze, a jedynym koszykarzem, który w tej klasie rozgrywkowej przekroczył barierę 1500 zdobytych punktów jest właśnie Mazur.

Zawodnikiem złotej drużyny Spójni był też Kamil Piechucki, błyskotliwy rozgrywający, który nie zdołał jednak zabłysnąć poza Stargardem, utalentowanym rozgrywającym był też Piotr Wiliński, który także nie zaistniał w dużej koszykówce.

Dziś bohaterowie sprzed 14 lat znajdują się w takim momencie swoich karier, że mogą sumować swoje sportowe osiągnięcia i trzeba przyznać, że mają się czym pochwalić. W zdecydowanej większości wykorzystali swój potencjał, trafiali do najlepszych polskich klubów, do reprezentacji Polski, zdobywali medale mistrzostw Polski. Szkoda tylko, że klub, który ich wychował, nie miał praktycznie z tego żadnej korzyści. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA