Po raz drugi w tym sezonie szczeciński tyczkarz Piotr Lisek został bez sprzętu. W niedzielę odbędą się eliminacje londyńskich mistrzostw świata, a nikt nie jest w stanie powiedzieć gdzie są tyczki mistrza Europy i kiedy dolecą.
- Jestem w szoku, że coś takiego znowu mi się zdarza. Najpierw sprzęt nie wrócił z mityngu Diamentowej Ligi w Rabacie. Czekałem na nie ponad dwa tygodnie i teraz znowu. Nie rozumiem, w czym jest problem, skoro to jest lot bez przesiadek! Najgorsze, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, gdzie tyczki są. Dzwonimy na lotnisko w Warszawie i w Londynie i nie ma żadnej informacji – powiedział Piotr Lisek, który ma jednak w Londynie do dyspozycji inny komplet tyczek.
- Po sytuacji w Rabacie, kiedy nie wiadomo było, czy sprzęt uda się odzyskać przed mistrzostwami świata, postanowiłem zamówić szybko zapasowe tyczki ze Stanów Zjednoczonych. W sobotę po raz pierwszy widziałem je na oczy. Nie oddałem żadnego skoku na nich. To bardzo niekomfortowa sytuacja, ale lepsza od tej, w jakiej znalazł się Paweł Wojciechowski, który w ogóle pozostał bez tyczek – przyznał czwarty zawodnik igrzysk w Rio de Janeiro.
- To są mistrzostwa świata. Najważniejsza impreza w sezonie i dzieje się coś takiego. To jest po prostu żałosne i jestem totalnie bezsilny - powiedział 25-letni szczecinianin.
Piotr Lisek jest w dobrej formie, która powinna dać nie tylko finał, ale i walkę o medale. Jest przygotowany fizycznie, ale psychicznie teraz jest trudno skupić się na rywalizacji, jeśli nie wiadomo, na jakim sprzęcie przyjdzie rywalizować.
Kwalifikacje odbędą się w niedzielę o godz. 11.40 czasu polskiego. By dostać się do finału, należy skoczyć 5,75. (par)
Fot. facebook