Piotr Lisek nie zaliczył żadnej wysokości podczas halowych mistrzostw świata w Glasgow i został sklasyfikowany na ostatnim miejscu w konkursie tyczkarzy. Złoto zdobył Armand Duplantis, który bez powodzenia atakował rekord świata.
Piotr Lisek po nieudanym skoku na 5.50 najpierw przeniósł kolejne próby na 5.65, a ostatnią szansę na 5.75. Wszystkie zakończyły się niepowodzeniem.
- Skoczenie 5.50 nie dałoby mi nic. Przyjechałem tutaj, aby walczyć z najlepszymi więc ryzykowałem. Przykro mi, że zawiodłem kibiców, rodzinę, siebie - podsumował występ w Glasgow Piotr Lisek.
Lisek do Glasgow nie jechał w roli faworyta. Jego tegoroczne osiągnięcia plasowały go dopiero na końcu pierwszej "dziesiątki" światowych tabel. Prezentował jednak równą i stabilna formę. Na mistrzostwach świata po raz pierwszy w tym roku nie zaliczył jednak żadnej wysokości. Walka o medale w konkursie tyczkarzy rozegrała się pomiędzy Armandem Duplantisem, a Samem Kendricksem i Emmanouilem Karalisem. Wygrał Duplantis z najlepszym w tym roku wynikiem 6.05. Szwed atakował jeszcze rekord świata, ale trzy próby na 6.24 nie powiódły się.
Reprezentanci Polski wracają z mistrzostw świata z dwoma medalami. Srebro na 60 m wywalczyła Ewa Swoboda, a brąz na 60 metrów przez płotki Pia Skrzyszowska. (woj)