Piotr Lisek, aktualny mistrz Europy i rekordzista Polski w skoku o tyczce, lekkoatleta OSoT-u Szczecin opowiada o swoich świątecznych przeżyciach z przeszłości:
– Święta Wielkiej Nocy spędzę tradycyjnie z rodziną w Dusznikach pod Poznaniem, skąd na drugi dzień przeniosę się do Bydgoszczy, bo właśnie tam koleżanka mojej żony bierze ślub, a wesele będzie w sportowym gronie, głównie byłych tyczkarzy. Mówiąc z przymrużeniem oka, wiosenne święta to dla mnie pisanki, zajączek, czyli prezenty i śmigus-dyngus. Jako dziecko zawsze czekałem na oblewanie wodą, podobnie jak cała nasza wieś, a dodam, że wiejska młodzież miała chyba więcej zabaw niż miastowa. Z kankami oraz wiadrami czailiśmy się więc na dziewczyny, które szły do kościoła i oblewaliśmy je niemiłosiernie. Moim dziadkom to się nie podobało, ale taki powsinoga jak ja nie mógł odpuścić. W tym roku także nie zrezygnuję ze śmigusa-dyngusa, o czym przekona się w pierwszym rzędzie moja żona. A teraz przejdę do spraw poważniejszych, bo Wielkanoc, czyli zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, to najważniejsze święto dla wierzących, do których się zaliczam. Przed świętami pójdę więc obowiązkowo do spowiedzi, by się zreflektować, wyciszyć, pomyśleć o życiu. Jako sportowiec mam dyspensę i we wszystkie piątki całego roku mogę jeść mięso, ale w ten wyjątkowy dzień, jakim jest Wielki Piątek, będę stosował się do wszystkich przepisów dotyczących postu ścisłego, czyli tylko jeden posiłek w ciągu dnia do syta i dwa lekkie oraz oczywiście żadnego mięsa. (mij)
Fot. facebook