Bohaterem sportowego weekendu nie tylko w Szczecinie, ale i w całej Polsce był 27-letni tyczkarz szczecińskiego OSOT Piotr Lisek. Podopieczny Marcina Szczepańskiego podczas mityngu Diamentowej Ligi w Lozannie ustanowił nowy rekord Polski w skoku o tyczce.
Polak wygrał konkurs, osiągając wysokość 6,01 metra. Pobił tym samym własny najlepszy rezultat, ustanowiony 2 lata temu w Poczdamie, gdzie skoczył 6 metrów. Kariera Piotra Liska rozwija się znakomicie. Wysoką, światową formę utrzymuje od czterech lat. Od roku 2015 siedem razy stawał na podium mistrzostw świata lub Europy.
Jest najlepszym szczecińskim sportowcem ostatniej dekady. Pięć razy był wybierany do dziesiątki najlepszych sportowców w regionie. Już dziś można powiedzieć o nim, że jest w gronie 10 najlepszych i najbardziej utytułowanych szczecińskich sportowców obok takiej plejady gwiazd, jak: Marek Kolbowicz, Konrad Wasielewski, Władysław Szuszkiewicz, Daniel Jędraszko, Wojciech Matusiak, Rajmund Zieliński, Monika Pyrek, Stefan Lewandowski, Wiesław Maniak, Mateusz Sawrymowicz, czy Przemysław Stańczyk.
Spośród szczecińskich lekkoatletów tylko wspomniani: Monika Pyrek, Stefan Lewandowski i Wiesław Maniak osiągali porównywalne sukcesy. Wydaje się nawet, że Piotr Lisek jeżeli jeszcze swoich sławnych poprzedników nie zdystansował, to jest tego blisko w krótkiej przyszłości.
Sportowiec roku w plebiscycie „Kuriera”
Piotr Lisek w sportowym plebiscycie „Kuriera” wybrany został najlepszym sportowcem w regionie dwa razy – w roku 2015 i w roku 2018. Rok 2015 był pierwszym w karierze Piotra Liska, kiedy wdarł się do światowej czołówki i tkwi w tym towarzystwie do dziś.
Po raz pierwszy osiągnął wtedy magiczną barierę 5,90. To wtedy jego trenerem został Marcin Szczepański, z którym łączy go więź bardziej przyjacielska i ta relacja bardzo dobrze się sprawdza. W sportach indywidualnych trzeba umieć wykazać się większą samodyscypliną. Liskowi wychodzi to znakomicie.
Od zawiązania współpracy z Marcinem Szczepańskim kariera Piotra Liska uległa bardzo dużemu przyspieszeniu. Rok 2015 okazał się dla szczecińskiego tyczkarza przełomowy. Już podczas halowego sezonu zademonstrował bardzo wysoką formę.
Lisek zawsze uczestniczy w zmaganiach w hali, co nie wszyscy lekkoatleci preferują. Lubi skakać w małych mityngach, gdzie bliskość z publicznością jest bardzo wyraźna, gdzie czuje doping małej, ale bardzo głośnej publiczności. Tak było podczas zawodów w małej niemieckiej miejscowości Bad Oeynhausen, gdzie wygrał konkurs skoku o tyczce ze znakomitym, niespotykanym dla niego wcześniej rezultatem 5,90.
Pierwszy medal w Pradze
Nigdy wcześniej nie skakał tak wysoko ani w hali, ani na stadionie. Od tamtej pory nabrał większej wiary i pewności siebie i kontynuował swoje znakomite starty w kolejnych zawodach. Podczas halowych mistrzostw Europy w Pradze wywalczył brązowy medal.
To był jego pierwszy medal podczas prestiżowej imprezy. Wcześniej nawet podczas młodzieżowych mistrzostw Europy plasował się daleko, a skakał bardzo nisko. Od mistrzostw Europy w Pradze już zawsze należał do faworytów i zawsze zajmował miejsce w ścisłej czołówce, choć nie zawsze na podium.
Sezon letni roku 2015 miał równie udany jak zimowy. Ukoronowaniem jego startów były mistrzostwa świata w Pekinie. W porównaniu z halowymi mistrzostwami Europy rywalizacja była zdecydowanie mocniejsza, ale Lisek ponownie stanął na podium. Znów na najniższym, ale rok 2015 mógł uznać za swój przełomowy i bardzo udany. Rekord Polski, medale mistrzostw świata i Europy były tego ukoronowaniem.
Lisek bardzo wiele sobie obiecywał po kolejnym sezonie. Rok 2016 był rokiem olimpijskim, ale dla szczecińskiego tyczkarza to był dopiero drugi sezon rywalizacji na najwyższym światowym poziomie. Lisek nie skakał tak wysoko jak w roku poprzednim.
Słabszy rok 2016
Nie dość, że nie zdołał powtórzyć wyniku na poziomie 5,90, to nie udało mu się nawet ani razu pokonać poprzeczki na wysokości 5,80. Skakał nawet niżej niż dwa sezony wcześniej, kiedy nie był jeszcze traktowany jako jeden z najlepszych tyczkarzy świata.
Mimo nieco gorszej dyspozycji, Lisek w roku 2016 dokonał kilku spektakularnych wyczynów. Przede wszystkim po raz pierwszy stanął na podium podczas halowych mistrzostw świata. Wynik 5,75 pozwolił mu zająć na zawodach w Portland trzecie miejsce.
Najważniejszą, docelową imprezą roku 2016 były jednak Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Piotr Lisek wszystko tej imprezie podporządkował. Nie prezentował jeszcze wysokiej formy podczas mistrzostw Europy rozgrywanych kilka tygodni przed igrzyskami olimpijskimi.
Zawody podczas mistrzostw Europy nie stały na wysokim poziomie. Piotr Lisek z wynikiem 5,50 zajął czwarte miejsce, a do wywalczenia mistrzostwa Europy wystarczyło skoczyć 10 centymetrów wyżej. Na najwyższym stopniu podium stanął wówczas niespodziewanie jego krajowy konkurent Robert Sobera, co potwierdzało tylko opinię, że termin mistrzostw Europy wyznaczony na kilka tygodni przed zawodami olimpijskimi nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Olimpijski niedosyt
Wszyscy tyczkarze szykowali szczyt formy na olimpijskie zawody. Również Lisek. Podczas igrzysk olimpijskich skakał zdecydowanie wyżej, osiągnął swoją najlepszą formę w całym roku kalendarzowym, jednak wynik 5,75 wystarczył do zajęcia zaledwie czwartej lokaty. Niedosyt był zatem spory.
Szczecinianin w ciągu kilku tygodni uczestniczył w dwóch prestiżowych imprezach i na każdej z nich uplasował się o jedną pozycję za podium. Dla sportowca może to być bardzo frustrujące, jednak dla Piotra Liska było to motywacją do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Na pewno nie był to dla niego powód do załamania rąk.
W roku 2017 dokonał kolejnego, bardzo wyraźnego postępu. Świetny miał sezon halowy. Najpierw na zawodach w Cottbus osiągnął swój życiowy wynik na poziomie 5,92, co było nowym rekordem Polski. 10 dni później wystartował w Poczdamie i po raz pierwszy złamał granicę 6 metrów, co było oczywiście kolejnym rekordem Polski.
Na halowe mistrzostwa Europy w Belgradzie jechał jako zdecydowany faworyt i nie zawiódł. Pokonanie poprzeczki na wysokości 6,85 wystarczyło do zajęcia pierwszego miejsca i wywalczenia tytułu mistrza Europy. Do dziś to jego jedyny mistrzowski tytuł w międzynarodowej imprezie.
Heroiczna walka w Londynie
Znakomity rok 2017 potwierdził równie udanym sezonem letnim. Podczas mistrzostw świata w Londynie toczył heroiczną walkę z legendami światowej tyczki: Samem Kendricksem i Reanaudem Lavilleniem. Tego drugiego pokonał, przegrał tylko ze znajdującym się w kapitalnej dyspozycji Amerykaninem.
Konkurs stał na znakomitym, niespotykanym wcześniej poziomie. Kendicks wygrał z rezultatem 5,95, natomiast Lisek z wynikiem 5,89 wywalczył srebrny medal. Ze wszystkich dotychczasowych medali ten z Londynu z uwagi na świetny poziom zawodów, stanowił największą wartość.
W poprzednim roku Lisek nie powtórzył już osiągnięcia z Poczdamu i nie pofrunął na wysokość powyżej 6 metrów, ale takich rzeczy nie robi się przecież na każdych zawodach. Skakał jednak bardzo dobrze, regularnie powyżej 5,90. Podczas halowych mistrzostw Europy w Birmingham wywalczył brązowy medal wynikiem 5,85, który rok wcześniej po bardzo wyrównanym konkursie dawał mu złoto.
5,90 i poza podium
Niespotykany konkurs rozegrano podczas mistrzostw Europy w Berlinie. Lisek skoczył 5,90, a mimo to nie stanął nawet na najniższym stopniu podium. Rywalizacja w konkursie skoku o tyczce z roku na rok nabiera na sile, konkurencja jest coraz mocniejsza, a Lisek cały czas utrzymuje topową formę i cały czas poprawia swoje rezultaty.
W tym roku podczas halowych mistrzostw Europy został wicemistrzem, w miniony piątek po raz drugi w karierze pofrunął powyżej 6 metrów, a przed nim mistrzostwa świata w Doha na przełomie września i października, w których też będzie chciał powalczyć o jeden z medali.
Celem nadrzędnym pozostają jednak przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Tokio. W kolekcji Piotra Liska brakuje tylko medalu olimpijskiego, ale biorąc pod uwagę systematyczny progres, jaki dokonuje się w jego przypadku, to o dobrą formę w najbardziej odpowiednim momencie można być spokojnym. ©℗
Wojciech PARADA