Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Lekkoatletyka. Zafascynowana Afryką

Data publikacji: 10 stycznia 2018 r. 20:41
Ostatnia aktualizacja: 10 stycznia 2018 r. 20:41
Lekkoatletyka. Zafascynowana Afryką
 

W plebiscycie naszej redakcji na 10 najlepszych sportowców województwa zachodniopomorskiego głosami Czytelników „Kuriera Szczecińskiego” wysokie 4. miejsce wywalczyła średniodystansowa biegaczka szczecińskiego klubu MKL, brązowa medalistka mistrzostw Europy – Sofia Ennaoui. W grodzie Gryfa ostatnio jest tylko gościem, ale udało nam się z nią porozmawiać dosłownie tuż przed odlotem na zgrupowanie do Republiki Południowej Afryki.

– Dlaczego nie spotkaliśmy się w szczecińskich „Bulwarach” na przedświątecznej Wielkiej Gali Mistrzów Sportu?

– Bardzo przepraszam, ale to efekt moich sportowych wędrówek. Właśnie tego dnia wracałam z Portugalii z 25-dniowego obozu sportowego i po wyczerpującej 19-godzinnej podróży dotarłam do rodzinnego domu w Lipianach dwie godziny przed północą, więc już nie byłam w stanie dotrzeć do Szczecina.

– To święta przeznaczone zostały na zasłużony odpoczynek?

– Tak można powiedzieć, choć w tym roku Boże Narodzenie było dla mnie całkiem inne niż w poprzednich latach. Zwykle w rodzinnym domu świętowałam trzy dni, a tym razem w Lipianach spędziłam jedynie Wigilię. Z jednej strony szkoda, z drugiej nie, bo powód był niecodzienny, ale bardzo ważny, gdyż mogłam się sprawdzić w roli druhny podczas ślubu mojej serdecznej koleżanki Igi Baumgart z reprezentacyjnej sztafety 4 razy 400 metrów. Po wigilijnej wieczerzy wybrałam się w szaloną podróż na wariackich papierach, a do Bydgoszczy dotarłam już po północy. Ślub był wzruszający, wesele huczne, poprawiny też niczego sobie, a sportowych akcentów nie brakowało.

– Lekkoatleci opanowali cały weselny parkiet?

– Ludzi było sporo, w tym wielu sportowców i stawiła się praktycznie w komplecie cała kadra narodowa 400-metrowców, bo to jest koronny dystans Igi. Było też jednak sporo piłkarzy, bo mąż Igi, Andrzej Witan, to bramkarz I-ligowej Bytovii Bytów, a wcześniej grał między innymi w Termalice Bruk-Bet Nieciecza i Zawiszy Bydgoszcz, z którą zdobył Puchar Polski.

– Święta, wesele i poprawiny to ładnie brzmi, ale czy nie brakowało po tym kondycji na sylwestra?

– Okres świąteczno-noworoczny jest w Polsce tak piękny, że nie może zabraknąć sił, a tym bardziej sportowcom. Sylwestra spędziłam bardzo miło z przyjaciółmi we Wrocławiu. Najpierw była tak zwana domówka w moim wrocławskim mieszkaniu, bo od ubiegłego roku żyję na dwa domy. Później poszliśmy na rynek i tam bawiliśmy się naprawdę bardzo długo…

– Nie żal było wyjeżdżać do Wrocławia? Nie mamy tu na myśli sylwestrowej imprezy, lecz przeprowadzkę i życie na dwa domy.

– Od jakiegoś czasu myślałam o przeprowadzce do dużego miasta, bo tam są lepsze perspektywy rozwoju sportowej kariery i przygotowania do startów. Początkowo miałam na celowniku Warszawę, ale ostatecznie skończyło się na stolicy Dolnego Śląska. Nadal jednak jestem mocno związana z województwem zachodniopomorskim, wdzięczna Szczecinowi, który staram się regularnie odwiedzać, a 11 lutego chciałabym kibicować w Netto Arenie podczas Mityngu Skoku o Tyczce. Nie wyobrażam też sobie, bym mogła reprezentować barwy innego klubu niż szczeciński MKL.

– Dlaczego więc wybór miejsca zamieszkania padł na Wrocław, a nie na Szczecin? Czy może na Dolnym Śląsku są lepsze tereny do biegania niż na Pomorzu Zachodnim?

– Okolice Wrocławia bardzo dobrze nadają się do biegania, ale nie ma tak wyśmienitych tras jak w szczecińskim Lesie Arkońskim, więc to nie był powód. Baza sportowa w obu miastach też jest porównywalna. We Wrocławiu są chyba jednak lepsi fachowcy, jeśli chodzi o przygotowanie wyczynowych sportowców – i ten element przeważył, gdy podejmowałam decyzję.

– Kadra lekkoatletów odlatuje właśnie do RPA, ale nie jest to wasz pierwszy wyjazd do tego kraju. Co was tam ciągnie?

– Jeździmy do Republiki Południowej Afryki regularnie od dawna, często dwa razy do roku, bo tam mamy wszystko, co jest potrzebne do treningu, i to na najwyższym poziomie oraz w atrakcyjnej oprawie. W RPA jest wiele ośrodków sportowych, ale my wybieramy zawsze ten sam, w miasteczku akademickim. Trenuję tam bardzo dużo w plenerze, bo szkoda ćwiczyć w zamknięciu, gdy jest wspaniała pogoda, a temperatura w cieniu dochodzi do 30 stopni Celsjusza! Pięknie się można potem ochłodzić w kilku basenach na terenie ośrodka. Tylko trzeba uważać na jeden z nich, w którym temperatura wody to zaledwie 4-5 stopni. Po co zrobili coś takiego, gdy na Czarnym Kontynencie praktycznie nie ma saun? Nie ukrywam, że bardziej odpowiada mi ciepło niż chłód… Bardzo lubię Afrykę, odczuwam do niej sentyment i jestem nią zafascynowana.

– A jak przedstawia się sprawa bezpieczeństwa?

– Ośrodek, w którym zawsze przebywamy oraz jego okolice są chronione i przez to bardzo bezpieczne. Na początku, przy pierwszym wyjeździe, miałam jednak trochę wątpliwości i obaw w tej kwestii. Na szczęście nic niepokojącego mnie nie spotkało i uspokoiłam się nawet do tego stopnia, że wybieram się sama w trochę dzikie tereny. Ani razu podczas tych samotnych wycieczek nie spotkałam żadnego groźnego zwierzęcia i nie doświadczyłam innego niebezpieczeństwa, więc chciałabym bardzo, by tak było nadal… Groźne afrykańskie stworzenia widziałam natomiast z całkiem bliska podczas wyjazdów na safari, gdy mogliśmy podziwiać i fotografować naturalną przyrodę, a zwłaszcza świat zwierząt.

– Jak wygląda sportowy kalendarz Anno Domini 2018?

– Po trzech tygodniach treningów w Afryce na początek wystartuję podczas mityngu w Ostrawie. Głównym punktem sezonu będą natomiast mistrzostwa Europy w Berlinie na otwartym stadionie. W zanadrzu jest jeszcze ewentualny start w halowych mistrzostwach świata w Birmingham, ale uzależniony jest on od tego, czy będę w tym czasie w stuprocentowej dyspozycji. Jeśli nie, to zrobię sobie pauzę, by lepiej przygotować się do następnych występów. Sezon jest zbyt krótki i intensywny, by można było pozwalać sobie na słabe starty.

– Nasi Czytelnicy dokonali wyboru do czołowej dziesiątki na podstawie wyników w 2017 roku. Odczucia kibiców i sportowców nie zawsze są identyczne, więc prosimy zdradzić, które występy z minionego roku sprawiły najwięcej satysfakcji.

– Najbardziej cenię sobie zwycięstwo w biegu młodzieżowców podczas mistrzostw Europy w przełajach we włoskim Chia, które odbyły się co prawda jeszcze w 2016 roku, ale zaliczane były do sezonu ubiegłorocznego. Na drugim miejscu postawiłabym brązowy medal seniorskich halowych mistrzostw Europy w Belgradzie na 1500 metrów. Z wicemistrzostwa młodzieżowych mistrzostw Europy w Bydgoszczy w biegu na tym samym dystansie odczuwam niedosyt, podobnie zresztą jak z półfinału i ostatecznie 13. miejsca na 1500 metrów podczas mistrzostw świata w Londynie. Podczas mistrzowskiej imprezy w Anglii zabrakło mi do finału naprawdę niewiele: paru setnych sekundy, kilku centymetrów. Katalogując ubiegłoroczne sukcesy, dodam jeszcze dwa zwycięstwa we Francji: na 3 kilometry podczas Superligi drużynowych mistrzostw Europy w Lille oraz na 800 metrów w DecaNation, czyli drużynowym wielomeczu w Angers.

– Spora rozmaitość startów; od 800 metrów po 1500, 3 kilometry oraz przełaje. Z którą konkurencją można wiązać największe nadzieje?

– Myślę, że idealnym jest dla mnie dystans półtora kilometra, bo to świetne połączenie szybkości i wytrzymałości. Natomiast przełaje kuszą swym specyficznym urokiem.

– Na koniec prosimy o największe marzenie na rozpoczęty nie tak dawno rok, ale niezwiązane ze sportem.

– Chciałabym znaleźć jak najwięcej spokoju w reżimie ciężkiej pracy i licznych wojaży, a ponadto mieć czas dla bliskich i rodziny.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA