Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. 32 urodziny Kamila Grosickiego

Data publikacji: 08 czerwca 2020 r. 09:33
Ostatnia aktualizacja: 08 czerwca 2020 r. 14:53
Piłka nożna. 32 urodziny Kamila Grosickiego
 

W poniedziałek 8 czerwca 32 lata kończy Kamil Grosicki. Urodzony szczecinianin jest najsłynniejszym i najbardziej utytułowanym wychowankiem Pogoni Szczecin. Debiutował w szczecińskim klubie w ekstraklasie nie będąc jeszcze piłkarzem pełnoletnim.

Trafił na okres, kiedy w klubie władzę sprawował Antoni Ptak, ale zdołał wypromować się znakomicie, bo piłkarz utalentowany, z potencjałem poradzi sobie w każdych warunkach.

Grosicki dziś jest etatowym reprezentantem Polski, w pierwszej reprezentacji wystąpił aż w 73 meczach, był na dwóch finałowych turniejach mistrzostw Europy i na jednym mistrzostw świata. Gdyby nie pandemia, to z całą pewnością szykowałby się obecnie do występu w swoich trzecich mistrzostwach Europy.

Jest obecnie piłkarzem drużyny z angielskiej Championship West Bromwich Albion, ma za sobą występy w Premier League i Ligue 1. W polskiej ekstraklasie prócz Pogoni, jego klubami były: Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok.

Człowiek sukcesu

Grosicki dziś jest postrzegany jako człowiek sukcesu, który w futbolu osiągnął bardzo wiele, ale nie musiało tak być. Miał 20 lat, jego kariera jeszcze na dobre nie nabrała rozpędu, jak piłkarz popadł w wielkie tarapaty. Wielki talent starł się z niepokornym charakterem i różnymi pokusami, które wielu ludziom złamały nie tylko kariery, ale też życie. Gdyby nie pomoc wielu ludzi związanych z futbolem, dziś Grosicki mógłby znaleźć się w miejscu, z którego nie ma odwrotu.

Debiutował w ekstraklasie w wieku niespełna 18 lat. W tym samym wieku zdobył też swoją pierwszą bramkę. Był dublerem w drużynie Mariusza Kurasa, w której przeważali Brazylijczycy.

- Grosik, nie chcę czytać żadnych nowości w internecie o twoich nocnych eskapadach - mówił trener do młodego piłkarza, gdy ten zwalniał się z obozu w Gutowie Małym i wyjeżdżał do rodzinnego Szczecina.

W roku 2007 piłkarz został sprzedany za 250 tys. euro do Legii Warszawa. Całość stała się łupem Antoniego Ptaka, który najwięcej zarobił na piłkarzach wychowanych w Pogoni, a nie w uwielbianych przez niego w Brazylii. Wcześniej Grosicki niespodziewanie odmówił wyjazdu na zgrupowanie, a następnie na finały młodzieżowych mistrzostw świata.

- To dla mnie niezrozumiałe - mówił trener, Michał Globisz. - Przecież ci piłkarze nigdy już być może nie będą mieli okazji zagrać przeciwko Brazylii, czy Argentynie, gdzie występują tacy gracze, jak: Pato, Jo, czy Aguerro.

Grosicki nie żałował swojej decyzji i cieszył się z kontraktu w Legii. Przeciwko Argentynie - już w pierwszej reprezentacji zagrał cztery lata później. W tamtej drużynie, która wystąpiła w młodzieżowych mistrzostwach świata nie było też takich piłkarzy, jak: Robert Lewandowski, Kamil Glik, Krzysztof Mączyński, Artur Jędrzejczyk, czy Michał Pazdan, a więc filarów z najlepszej polskiej reprezentacji ostatniego 30-lecia.

Stolica pełna pokus

Warszawa oszołomiła go, a przed piłkarzem otwierały się coraz to nowe jej wątpliwe atrakcje. Grosicki w Legii radził sobie coraz lepiej, ale wpadł też w szpony hazardu. Po wielu miesiącach o ciekawej historii przypomniał sobie Jacek Magiera – w tamtym czasie opiekujący się młodymi graczami Legii.

- Kiedyś spotkaliśmy z Janem Urbanem na lotnisku w Warszawie Grosickiego udającego się do Szczecina. Stanowczo zakazaliśmy mu wyjazdu. Tej samej nocy byliśmy w jednym ze szczecińskich klubów nocnych i spotkaliśmy tam ... Grosickiego. Nasze zdumienie było ogromne, ale jeszcze większe piłkarza.

Pod koniec rundy jesiennej roku 2007 stało się jasne, że Grosicki nie jest w stanie poradzić sobie z nałogiem. Przestał trafiać do kadry meczowej, a klub wysłał go na przymusowe leczenie. Piłkarz w ośrodku przebywał trzy tygodnie.

W tym czasie reprezentacja polskich dublerów wyjechała do Arabii Saudyjskiej. Powołanie otrzymał też Grosicki, ale musiał zrezygnować. W ośrodku pozbawiony był telewizji, komputera i telefonu. Po wyjściu otrzymał propozycję przejścia do szwajcarskiego Sionu. Bez wahania skorzystał z niej.

Pod skrzydłami Stielike

Piłkarz w Sion zarabiał 16 tys. euro miesięcznie. Legia za jego wypożyczenie dostała 200 tys. euro. W rundzie wiosennej roku 2008 Grosicki strzelił dwa gole i był raczej pewnym punktem drużyny. Sam zawodnik przyznawał, że Sion nie jest wymarzonym dla niego klubem.

Wkrótce znalazł się na kolejnym życiowym zakręcie. Dał znać o sobie jego niesforny charakter i mimo wszystko wiele szczęścia. Nie każdemu bowiem w jego wieku zdarza się wedrzeć do składu Legii Warszawa, następnie zadebiutować w pierwszej reprezentacji i wyjechać do zagranicznego klubu, gdzie jego trenerem, który następnie tak bezpardonowo się z nim obszedł był słynny Uli Stielike - niegdyś znakomity niemiecki piłkarz.

W lutym 2008 roku był bliski występu w reprezentacji Polski przeciwko Czechom. Ci sami rywale nieco ponad pół roku później przyjechali do Polski na eliminacyjny mecz do mistrzostw świata. Grosicki w tym czasie nie grał już w żadnym klubie, żaden nie chciał pozwolić mu na wspólne treningi, a jedynym jego kontaktem z piłką były wspólne treningi z ojcem w Lasku Arkońskim.

Nie tak miała wyglądać kariera jednego z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy, wywodzących się ze Szczecina. Ostatecznie piłkarz znalazł zatrudnienie w Jagiellonii, ale nie było o to łatwo. Dorobiono mu łatkę imprezowicza, z którą musiał się mierzyć bardzo długo.

Zanim piłkarz trafił do Jagiellonii, wrócił do rodzinnego Szczecina i chciał trenować z drugoligowym zespołem. Nie otrzymał na to zgody władz klubu. Z końcem roku 2008 Grosickiemu kończył się okres wypożyczenia do Sionu i piłkarz miał w planie wrócić do Legii. Tam jednak nikt nie palił się z odnowieniem współpracy z niesfornym piłkarzem.

Dwa gole przeciwko Legii

Piłkarz trafił do Jagiellonii i właśnie w meczach przeciwko Legii Warszawa rozgrywał swoje najlepsze mecze. Szczególnie zapamiętał spotkanie, w którym jego zespół wygrał 2:0, a on strzelił obydwa gole. Spotkanie z trybun obserwowali jego rodzice, dzięki czemu wygrana była jeszcze pełniejsza.

Grosicki grając w Jagiellonii wywalczył dla tego klubu Puchar Polski. W finale musiał odstawić emocje na bok, bo rywalem jego drużyny była Pogoń szczecin, w której się wychował. Grosicki rozegrał bardzo dobry mecz, dla szczecińskich obrońców był nieuchwytny.

Z Jagiellonii przeniósł się do ligi tureckiej i choć występował w klubie o niezbyt wybujałych ambicjach, to regularnie popisywał się asystami i strzelał gole. Interesowały się nim najpotężniejsze kluby z Turcji, a sam piłkarz na każdym kroku podkreślał, że z hazardem dawno nie ma już nic do czynienia. Będąc piłkarzem tureckiego Sivasporu ożenił się i został ojcem. Podkreślał, że jest już innym człowiekiem, bardziej dojrzałym i odpowiedzialnym.

Wielokrotnie powtarzał, że chciałby zakończyć karierę w Pogoni Szczecin. Na razie jest dla szczecińskiego klubu piłkarzem zbyt drogim chociaż szczeciński klub informował cztery lata temu, że jest zainteresowany wykupieniem swojego wychowanka z francuskiego Rennes. Na reprezentacyjnego skrzydłowego nie było wówczas stać najmocniejszej w kraju pod względem finansowym Legii, dlatego informację o zainteresowaniu Grosickim Pogoni Szczecin można uznać za działanie czysto marketingowe.

Cztery lata temu skrzydłowy reprezentacji Polski po bardzo udanych dla niego mistrzostwach Europy we Francji miał zostać wykupiony za 11 mln euro przez angielski Burnley, ale ostatecznie do transferu nie doszło. Pół roku później wychowanek Pogoni trafił za 9 mln euro do angielskiego Hull City i miał okazję występować przeciwko najsłynniejszym drużynom na świecie w angielskiej Premier League. Szkoda, że tylko przez pół roku.

Na angielskich boiskach prezentował się bez kompleksów. Przez stację Sky Sport nominowany został do gracza miesiąca i wygrał tą klasyfikację. Został doceniony przez kibiców, którzy zagłosowali na niego. Za konkurentów miał takich piłkarzy, jak: Christian Eriksen i Dele Ali z Tottenhamu, Eden Hazard z Chelsea, Roberto Firmino z Liverpoolu, Christian Benteke z Crystale Palace. (par)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

xxx
2020-06-08 14:53:12
fast foody i papierosy
ile kasy poszło...
2020-06-08 11:52:53
Co to za owijanie w bawełnę: "pokusami, które wielu ludziom złamały nie tylko kariery, ale też życie" - napiszcie wprost, o co chodzi, przecież i tak każdy wie, a młodzi może nie popełnią tego błędu i nie będą patrzeć bezkrytycznie na swojego idola.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA