Były piłkarz Pogoni Szczecin Rafał Murawski kończy we wtorek 37 lat. Były kapitan w szczecińskim klubie spędził 4,5 roku, rozegrał 138 meczów ligowych, zdobył 17 goli, w większości spotkań był kapitanem.
Klub pod koniec poprzedniego sezonu negocjował z piłkarzem warunki nowej umowy, nie wyobrażał sobie drużyny bez tak wyrazistej postaci, choć wszyscy doskonale sobie zdają sprawę, że zawodnik najlepsze lata ma za sobą.
Rozmowy trwały długo, ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Pogoń w obecnym sezonie radzi sobie już bez Murawskiego i szczególnie na początku sezonu nasza drużyna bez swojego lidera wyglądała, jak zespół sierot. Sierot piłkarskich.
Murawski swoją postawą zasłużył na miejsce w galerii najwybitniejszych piłkarzy Pogoni, choć do żadnego sukcesu klubu nie doprowadził. Zaczął grać w szczecińskiej drużynie w wieku 32 lat i niespodziewanie stał się idolem dla szczecińskich kibiców, choć jego kariera wcześniej związana była z klubami zwaśnionymi z Pogonią: Arką i Lechem.
Jeszcze raz okazało się, że kibice szanują piłkarzy nie za to ile mają lat, z jakich klubów się wywodzą, jaka jest ich przeszłość, ale za postawę na boisku, poświęcenie, zaangażowanie, pracowitość, klasę, jakość.
Murawski ujął wszystkich determinacją, której wielu nie spodziewało się biorąc pod uwagę, że to końcówka jego kariery. Bardziej spodziewano się, że piłkarz będzie raczej odcinał kupony od swojej bogatej kariery, jakże pomylili się ci, którzy tak sądzili.
Piłkarz dekady
To piłkarz z całą pewnością jeden z najwybitniejszych w historii klubu i jeden z najlepszych w obecnej dekadzie. Z piłkarzy grających w obecnej dekadzie pod tym względem równać się z nim mogą jedynie: Marcin Robak, Edi Andradina, Bartosz Ława, Radosław Janukiewicz, czy Takafumi Akahoshi. To włącznie z Murawskim piłkarze, którzy trafili do Pogoni ponad cztery lata temu, albo wcześniej. Później Pogoni nie udawało się już pozyskiwać piłkarzy z taką jakością, klasą i charyzmą.
Murawski zostanie na pewno zapamiętany z kilku szczególnych momentów. Zdobywał gole w końcówkach spotkań, decydujących o wygranych, chronił drużynę przed porażkami ofiarnymi i pełnymi poświęcenia interwencjami.
To głównie jego zasługa, że trzy sezony temu zespół zajął wysokie szóste miejsce. Doprowadził do tego praktycznie w pojedynkę. Gdy dwa lata temu znajdował się już w słabszej formie, cała drużyna mocno spuściła z tonu, w poprzednim sezonie było jeszcze gorzej, bo Murawski zaliczył swój pierwszy w karierze sezon bez gola i asysty.
W drużynie do dziś nie ma piłkarza zdolnego zastąpić Murawskiego z jego najlepszego okresu gry w Pogoni. Może takim graczem stanie się w przyszłości Tomas Podstawski, na razie na swoją pozycję dopiero pracuje, na miano zastępcy Murawskiego musi jeszcze sporo poczekać, ale jest na dobrej ku temu drodze.
Murawski zasłużył się między innymi w poprzednim, ostatnim w jego karierze sezonie, dużo słabszym od poprzednich, kiedy w meczu z Termaliką wybił przy stanie 1:2 piłkę lecącą do bramki Załuski. To była być może kluczowa interwencja w całym sezonie. Gdyby Pogoń tamten mecz przegrała, a przegrywałaby już 1:3, to dziś mogła być na miejscu Termalik czyli w dolnych rejonach I ligi. Dzięki Murawskiemu nie jest.
Sześć przerw w grze
Piłkarz miał w poprzednim sezonie aż sześć przerw w grze, ale brał udział też w innych kluczowych spotkaniach i należał do najlepszych na boisku. Między innymi w wygranym 3:1 spotkaniu w Gdańsku. Gdyby Pogoń tamtego spotkania nie wygrała, to mogłaby się już nie wygrzebać z bardzo trudnej sytuacji.
To Murawski poprowadził wtedy drużynę do wygranej, zagrał najlepszy mecz w rundzie, wcześniej za kadencji trenera Skorzy nie zbliżył się nawet do takiego poziomu. W drużynie prowadzonej przez Kostę Runjaica wyglądał zupełnie inaczej.
Murawski był też kluczową postacią w wygranych spotkaniach z Sandecją i Arką u siebie w grupie spadkowej. To były też ważne pojedynki, pierwszy w ramach obchodów 70-lecia istnienia klubu, drugi decydujący o utrzymaniu w ekstraklasie przeciwko klubowi, z którym formalnie jest związany. Ma w nim swoje udziały.
Murawski nie miał w swoim ostatnim sezonie zbyt wielu dobrych spotkań, ale te przychodziły w momentach, kiedy drużyna najbardziej tego potrzebowała. I wtedy Murawski przypominał, jak świetnym był piłkarzem trzy i cztery lata temu. Pozostawał nim do końca swojej kariery, ale już nie grał z taką regularnością.
Piłkarz do Pogoni trafił niespodziewanie. Kontrakt na 2,5 roku podpisał w dniu, w którym Pogoń dokonała historycznego wyczynu wygrywając z Lechem 5:1. To był symboliczny dzień, nikt wtedy nie przypuszczał, że zawodnik nie tylko wypełni kontrakt, ale jeszcze dwa razy go przedłuży i stanie się klubową żywą legendą.
Ograł Barcelonę
Pogoń pozyskiwała nie tylko mistrza Polski, mistrza Rosji, ale piłkarza, który w meczu Ligi Mistrzów ograł Barcelonę na jej terenie. To był piłkarz, który dwa razy grał w finałowym turnieju mistrzostw Europy. Był ulubieńcem Leo Beenhakkera i Franciszka Smudy, w reprezentacji wystąpił 48 razy. Graczy z tak znakomitą przeszłością nie było wcześniej w Pogoni zbyt wielu.
To był piłkarz, który był zawsze kojarzony z Lechem. Dla tego klubu grał najdłużej, zdobywał z tym klubem trofea, rozegrał najwięcej meczów, jednak patrząc na realne liczby, to jego dorobek z Pogoni jest niemal identyczny. Dla Lecha zdobył 19 goli i zaliczył 28 asyst, dla Pogoni natomiast strzelił 17 bramek przy identycznej liczbie 28 asyst, ale jednak w zdecydowanie krótszym czasie. W Lechu miał partnerów na zdecydowanie wyższym poziomie.
W przerwie zimowej sezonu 2013/14 Lech przygotowywał się do rundy wiosennej w Jarocinie. Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski, jako przedstawiciele piłkarskiej starszyzny uznali, że mogą sobie w drużynie pozwolić na znacznie więcej od reszty zespołu i postanowili jeden z wieczorów po wyczerpującym dniu spędzić za barem nieco dłużej. W sztabie szkoleniowym uznano to za przejaw niesubordynacji i dwaj piłkarze pożegnali się z klubem.
Rumak żałował
To byli piłkarze doświadczeni, przez lata związani z Lechem. Decyzja była drastyczna, a po czasie Mariusz Rumak przyznał, że oznaczała w drużynie poważne osłabienie. Z całego zamieszania skorzystała Pogoń. Zaoferowała Murawskiemu kontrakt, a piłkarz ofertę przyjął. To była zaskakująca sytuacja szczególnie z tego powodu, że nastąpiła w dniu meczu Pogoń – Lech zakończonego klęską drużyny Mariusza Rumaka 1:5.
Rafał Murawski dopiero w Pogoni stał się piłkarzem nie tylko świetnym w destrukcji, o tym wiedzieli wtedy wszyscy, ale znakomicie się rozwinął jako gracz ofensywny. Sezon 2015/16 zakończył z siedmioma golami. Nigdy wcześniej nie strzelił w jednym sezonie tak wielu bramek. W kolejnym sezonie ten wynik powtórzył.
Piłkarz od pewnego momentu był w drużynie na nieco innych prawach, niż młodsi gracze, ale nikt o to nie miał pretensji. Trzy lata temu, kiedy rozgrywał swój najlepszy sezon, Czesław Michniewicz nie ukrywał, że bez wahania zgodził się dać swojemu kapitanowi tydzień wolnego, gdy była dwutygodniowa przerwa na reprezentację.
– Rafał w każdym meczu gra na bardzo dużej intensywności – mówił trener Czesław Michniewicz. – Jest naszym podstawowym zawodnikiem, filarem i opoką. Jego organizm nie regeneruje się już tak szybko, staramy się go oszczędzać podczas treningów, bo wiemy ile znaczy dla naszej drużyny.
Murawski w sezonach 2014/15 i 2015/16 nie zagrał tylko w dwóch meczach – po jednym w każdym sezonie, w obecnym miał aż sześć przerw w grze. Mimo upływu lat piłkarz wciąż zawstydzał młodszych kolegów, ale fizycznie nie dawał rady grywać meczów regularnie przez kilka tygodni z rzędu. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser
Fot. R. Pakieser