Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. 5 lat temu Pogoń powinna być mistrzem Polski

Data publikacji: 18 stycznia 2019 r. 18:14
Ostatnia aktualizacja: 18 stycznia 2019 r. 18:14
Piłka nożna. 5 lat temu Pogoń powinna być mistrzem Polski
 

W tym roku mija pięć lat od wywalczenia brązowych medali mistrzostw Polski juniorów przez zespół Pogoni Szczecin. W późniejszych latach szczecinianie dwukrotnie zdobywali wicemistrzostwo Polski, ale jednak w sezonie 2013/14 mieli zespół najbardziej gotowy na to, by powtórzyć osiągnięcie z roku 1986 i stanąć na najwyższym stopniu podium.

Trener Maciej Mateńko stworzył zespół grający odważnie, wysoko od własnej bramki, brawurowo atakujący przeciwnika na jego połowie, bezkompromisowy, bez kalkulacji. Właśnie brak kalkulacji i typowo szkoleniowe podejście do pracy z juniorami sprawiły, że Pogoń pięć lat temu nie zdobyła mistrzostwa Polski.

W rewanżowym półfinałowym meczu z Cracovią Pogoń prowadziła 3:1, w pierwszym spotkaniu w Krakowie wygrała 5:3, wcześniej prowadziła 3:0 i w rewanżu w ciągu kwadransa straciła kuriozalne cztery gole, roztrwoniła ogromną zaliczkę i odpadła następnie po serii rzutów karnych. To był szok i niezasłużona porażka. 

Trener Mateńko ściągnął w trakcie drugiej połowy z boiska swoje asy: Dawida Korta, Daniela Jałoszyńskiego, Jakuba Okuszko. Zawsze wykorzystywał wszystkie zmiany, żeby dać szansę sprawdzenia się jak największej grupie młodych piłkarzy. Bez względu na stawkę meczu. Tym razem zakończyło się porażką mającą poważne konsekwencje.

Dorodny rocznik 1995

Szkoleniowiec opierał swoją drużynę na zawodnikach z rocznika 1995. To był pierwszy rocznik po przejęciu klubu przez Grzegorza Smolnego i Artura Kałużnego, z którym śp. Włodzimierz Obst rozpoczął szkoleniową pracę od podstaw. W tym zespole od początku byli między innymi: Dawid Kort, Robert Obst, Daniel Jałoszyński, a więc piłkarze też kluczowi w najważniejszym momencie swojej kariery na szczeblu juniorskim.

To był sezon, w którym Pogoń dokonała w rywalizacji juniorów kilku spektakularnych wyczynów. W rozgrywkach ligi makroregionalnej szczecinianie pokonali na wyjeździe Lecha Poznań 5:2. Później czekaliśmy kilka lat na wygraną z poznańskim klubem przy okazji konfrontacji na różnych szczeblach młodzieżowych.

Pogoń potrafiła ograć Lechię Gdańsk 8:0, a był to zespół, który dwa lata wcześniej zdobywał tytuł mistrzów Polski w kategorii juniorów młodszych. Trener Mateńko nie wahał się sadzać na ławce rezerwowych etatowych reprezentantów, zawodników trenujących z pierwszym zespołem u Dariusza Wdowczyka, ale w drużynie juniorów nie zawsze umiejących wywalczyć miejsce w składzie.

Wiosną roku 2014 reprezentacja Polski do lat 17 dopiero po serii rzutów karnych przegrała awans do finałowego turnieju mistrzostw Europy z Turcją. W tamtej reprezentacji grało aż trzech piłkarzy Pogoni: Paweł Marczuk, Marcin Gałkowski, Michał Walski, ale tylko ten ostatni był w decydujących o medalach meczach ważną postacią w drużynie juniorów Pogoni.

W reprezentacji łatwiej niż w klubie

Gałkowski w drużynie trenera Mateńki nie zaistniał w ogóle. Przegrywał rywalizację na lewej obronie nie tylko z trenującym z pierwszą drużyną Hubertem Matynią, ale też z Filipem Łaźniowskim, któremu w zrobieniu większej kariery przeszkodziły zbyt słabe warunki fizyczne. Pod względem piłkarskim był to gracz absolutnie na poziom zdecydowanie wyższy niż III-ligowy, na którym obecnie się zatrzymał.

Paweł Marczuk był piłkarzem cenionym w reprezentacji do lat 17, ale w klubie nie miał szans w rywalizacji z Mateuszem Kosackim, Sebastianem Rudolem, Błażejem Chouwerem. Dwa lata później został wicemistrzem Polski juniorów, będąc piłkarzem absolutnie podstawowym. Konkurencja była bardzo duża i to praktycznie na każdej pozycji.

Rudol w decydujących meczach o medalach już nie grał, występował już w ekstraklasie, drużynie juniorów pomagał tylko w meczach rundy jesiennej. Błażej Chouwer grywał w drugiej drużynie juniorów, choć też miał za sobą sporo występów w reprezentacji juniorów. Z piłkarzy dwa lata młodszych częściej od wspomnianych reprezentantów grywał natomiast Krystian Peda. W rewanżowym meczu z Cracovią zdobył nawet gola.

Środek boiska zdominowany był przez trójkę piłkarzy: Patryka Bednarskiego, Roberta Obsta i Dawida Korta. Mało było na przestrzeni ostatnich pięciu lat piłkarzy, którzy tak mocno potrafili wyrastać ponad juniorską przeciętność jak Robert Obst. To był ulubiony piłkarz w talii Macieja Mateńki, choć nie do końca doceniany przez Dariusza Wdowczyka.

Trener pierwszego zespołu zapraszał na wspólne treningi Dawida Korta, Konrada Bartoszewicza, ale Obsta wtedy jeszcze nie. W ekstraklasie zadebiutował Patryk Paczuk, ale w drużynie juniorów bardzo często przegrywał rywalizację z Jakubem Okuszko. To był efekt rywalizacji, wyrównanego poziomu.

Wojtkowski poza kadrą meczową

Szkoleniowiec w meczach ćwierćfinałowych i półfinałowych zrezygnował całkowicie z usług Kamila Wojtkowskiego, który grywał w spotkaniach makroregionalnych, był już graczem pierwszej drużyny, ale w decydujących o medalach meczach trener stawiał na innych, mniej rozreklamowanych graczy, ale skuteczniejszych, bardziej zdyscyplinowanych.

Szans na wygranie rywalizacji z Paczukiem czy Okuszką nie miał wtedy jeszcze Marcin Listkowski, choć też dostawał już możliwość gry z zawodnikami trzy lata starszymi. Tak jak obecnie Kacper Kozłowski, Hubert Turski, czy Mateusz Łęgowski.

Jednym z niekwestionowanych liderów był Daniel Jałoszyński. W gronie piłkarzy wyżej cenionych przez Dariusza Wdowczyka, przez trenerów reprezentacji juniorów, był graczem decydującym o wynikach, strzelającym ważne gole, asystującym.

Był graczem występującym na skrzydle, ale nie przeszkadzało mu to być najskuteczniejszym piłkarzem. W czterech meczach ćwierćfinałowych i półfinałowych zdobył trzy gole – najwięcej ze wszystkich portowców, natomiast w spotkaniach makroregionalnych był wicekrólem strzelców i też najskuteczniejszym graczem Pogoni z 14 golami.

Parę stoperów tworzyli Michał Stańczyk i Adrian Krzywicki. Ten drugi miał 17 lat, kiedy był podstawowym graczem w drużynie Młodej Ekstraklasy, Stańczyk natomiast w korespondencyjnej rywalizacji z Janem Bednarkiem z Lecha prezentował się równie pewnie i elegancko.

To był zespół, który w towarzyskiej gierce przeciwko pierwszej drużynie potrafił wygrać 3:1. Trener Wdowczyk na swoich podopiecznych był wściekły, ale nic nie mógł zdziałać, jego drużyna odstawała.

To był czas, kiedy w Pogoni była plejada świetnie wyszkolonych i przygotowanych do kolejnych wyzwań młodych piłkarzy, jak: Łaźniowski, Krzywicki, Stańczyk czy Jałoszyński, którzy jednak w dorosłej drużynie nie dostali szansy. Nie dostali jej, bo akurat w tamtym czasie lub trochę później uznani zostali za mniej perspektywicznych od innych zawodników.

To była na pewno świetna grupa ludzi z dużym piłkarskim potencjałem i charakterem. Brązowy medal to było zbyt mało jak na poziom, który wtedy osiągnęli. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA