Równo 60 lat temu, 15 marca 1959 roku Pogoń rozegrała swój pierwszy mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przeciwnikiem była Gwardia Warszawa. Gospodarze przegrali mecz 0:1 (0:0) po golu wielokrotnego reprezentanta Polski, króla strzelców ekstraklasy, olimpijczyka z Rzymu Hachorka (68).
Pogoń zagrała 60 lat temu w następującym składzie: Konarski – Domżalski, Leszczyński, Nowacki, Ksol – Wiśniewski, Jabłonowski, Przybylski, Jaworski – Kalinowski, Mielniczek. To był debiut w pierwszej drużynie Eugeniusza Ksola, później wieloletniego piłkarza, kapitana zespołu, a także jednego z najwybitniejszych szkoleniowców.
Gwardia Warszawa była po wojnie tym klubem, który miał dla Legii stanowić konkurencję w mieście. Chodziło o to, by Polonia przestała się w stolicy liczyć, a kibice swoją sympatię skierowali w inną stronę. Zarówno Legią, jak i Gwardią opiekowały się mundurowe resorty. Nic zatem dziwnego, że nie tylko Legia była klubem, który liczył się w krajowej rywalizacji.
Tak się składa, że Pogoń swój inauguracyjny mecz na najwyższym szczeblu rozgrywek rozegrała właśnie z Gwardią. 15 marca 1959 roku szczeciński stadion wypełnił się po brzegi, a do Szczecina zjechała drużyna, mająca w swoim składzie graczy nietuzinkowych.
- O takich piłkarzach, jak Hachorek, Baszkiewicz, czy Stefaniszyn słyszeliśmy tylko z prasy - mówi po latach Teodor Jabłonowski, który w roku 1959 powrócił do Pogoni po dwóch latach gry w Arkonii.
Stefaniszyn i Hachorek, to byli reprezentanci Polski. Ten pierwszy należał do najlepszych bramkarzy w kraju, uczestniczył dwukrotnie w Igrzyskach Olimpijskich - w roku 1952 i 1960. Również Hachorek był powołany do reprezentacji na turniej olimpijski w Rzymie, w jednym z meczów zdobył nawet gola.
- Pokonać Stefaniszyna było bardzo trudno - kontynuuje Jabłonowski. - Przekonaliśmy się o tym sami w naszym premierowym występie, który przegraliśmy 0:1.
Gwardia okazała się zespołem stabilniejszym i bardziej doświadczonym. Początek sezonu pokazał, że przeskok do najwyższej klasy rozgrywkowej był bardzo trudny.
- Gwardia grała bardzo twardo, dla większości z nas to była pierwsza przygoda z ekstraklasą - tłumaczy Jabłonowski.
Choć Jabłonowski wrócił do Pogoni po dwóch latach, koledzy z drużyny przyjęli go serdecznie i liczyli na pomoc w grze z potentatami krajowego futbolu.
- Ta Pogoń która po raz pierwszy awansowała do ekstraklasy, tworzyła się już dużo wcześniej - mówi Jabłonowski. - Już w połowie lat 50 ubiegłego wieku mieliśmy ten sam trzon zespołu, co kilka lat później.
Dla 23 letniego wówczas defensora najbardziej niebezpiecznym piłkarzem był Krzysztof Baszkiewicz.
- To był silny i przebojowy skrzydłowy - wspomina Jabłonowski. - Toczyłem z nim najwięcej pojedynków. Był już piłkarzem doświadczonym.
Baszkiewicz byłby trzecim piłkarzem Gwardii, grającym w Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w roku 1960, ale z udziału w imprezie wyeliminowała go kontuzja. (par)