Piątek, 29 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Alojzy Sitko, trener zapomniany

Data publikacji: 27 kwietnia 2020 r. 19:58
Ostatnia aktualizacja: 29 kwietnia 2020 r. 08:02
Piłka nożna. Alojzy Sitko, trener zapomniany
 

Alojzy Sitko, Jerzy Kopa, Edmund Zientara, Bogusław Hajdas, Lesław Ćmikiewicz i Maciej Skorża to trenerzy pracujący przy pierwszej reprezentacji Polski w różnych rolach, przeważnie asystentów, ale mający też za sobą pracę w szczecińskich klubach, głównie Pogoni Szczecin.

Wyjątek stanowi najstarszy z nich Alojzy Sitko, który w sezonie 1972/73 prowadził występującą zaledwie w klasie okręgowej Flotę Świnoujście. W drugiej połowie lat 60. pracował też w Arkonii Szczecin, gdzie pełnił rolę pierwszego trenera i jednocześnie koordynatora grup młodzieżowych. Przy nim swoje pierwsze trenerskie kroki stawiali tacy szkoleniowcy jak Jerzy Kopa czy Eugeniusz Różański.

– Alojzy Sitko dał mi szansę – opowiada Eugeniusz Różański. – Był perfekcjonistą, zwracał uwagę na detale, przygotowanie do zajęć. Bardzo wiele się od niego jako trener nauczyłem. Był wyrozumiały, ale wymagający, nie tolerował fuszerki.

Piłkarzem Arkonii był wtedy Henryk Wawrowski, któremu Alojzy Sitko dał szansę debiutu w pierwszym zespole. Arkonia występowała wówczas w drugiej lidze, znakomity szkoleniowiec miał pomóc w powrocie do elity, co mu się nie udało, ale klub był za jego kadencji rewelacją rozgrywek o Puchar Polski w sezonie 1968/69. Arkonia wyeliminowała GKS Katowice (2:0), Zagłębie Wałbrzych (5:1) i dopiero w ćwierćfinale uległa Legii Warszawa, remisując bezbramkowo u siebie i przegrywając 2:3 na wyjeździe.

– Byliśmy blisko wyeliminowania Legii, a to był wtedy czołowy klub w Europie – opowiada Henryk Wawrowski, wychowanek Arkonii. – Alojzy Sitko był jednym z najlepszych trenerów, z którymi pracowałem, a miałem do nich szczęście, bo trafiałem między innymi na Edmunda Zientarę, Kazimierza Górskiego czy Bogusława Hajdasa. Alojzy Sitko ukształtował mnie pod względem piłkarskim, mentalnym, charakterologicznym. Był bardzo uczciwy względem piłkarzy, zawsze stawiał na najlepszych graczy w drużynie bez względu na wiek czy znajomości. Przy tym niezwykle skrupulatny, pracowity, świetna przedwojenna szkoła, przy którym wielu poczyniło ogromny skok jakościowy.

Alojzy Sitko, pracując w Arkonii, a następnie we Flocie, był u schyłku swojej bardzo bogatej kariery zarówno piłkarskiej, jak i szkoleniowej. Z całą pewnością ani wcześniej, ani później w świnoujskim klubie nie pojawiła się postać tak nietuzinkowa i historyczna dla polskiego futbolu.

W kadrze na igrzyska w Berlinie

Był przedwojennym piłkarzem, reprezentantem Polski, uczestnikiem igrzysk olimpijskich w Berlinie w roku 1936. Polska reprezentacja na turnieju zajęła czwarte miejsce, była o krok od medalu, przegrywając w meczu o brązowy medal z Norwegią 2:3.

Alojzy Sitko w żadnym z meczów nie zagrał, nawet nie było go w Berlinie. Był powołany do szerokiego składu, ale czekał w gotowości na sygnał z Berlina w razie kontuzji jednego z piłkarzy. Był wtedy piłkarzem Wisły Kraków, dla której grał w trzech sezonach na najwyższym poziomie rozgrywkowym, wystąpił w 41 ligowych meczach.

Po wojnie jeszcze przez krótki czas grał w piłkę, ale w kolejnych latach coraz mocniej poświęcał się pracy trenerskiej i robił to ze znakomitym skutkiem. Był specjalistą od awansów. Do najwyższej klasy rozgrywkowej wprowadził w swojej karierze aż trzy kluby: Górnik Radlin (1958), Zagłębie Sosnowiec (1960) i Zagłębie Wałbrzych (1968).

Do drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy, wprowadził natomiast Zagłębie Wałbrzych (1964) i Zagłębie Lubin (1975). Z tym ostatnim klubem uzyskał awans, mając już 64 lata i był to historyczny awans klubu na drugi szczebel rozgrywkowy. Co ciekawe, Zagłębie Lubin awans do ekstraklasy też uzyskało z trenerem mającym przeszłość w szczecińskich klubach, wspomnianym Eugeniuszem Różańskim. Było to 10 lat później, w roku 1985.

– Alojzy Sitko był w Zagłębiu postacią legendarną, traktowaną z wyjątkowym szacunkiem – wspomina E. Różański. – To był trener, który mały klubik z Lubina wprowadził na inny poziom. Pokazał, że w każdym klubie można odnieść sukces, ważna jest praca, cel, jasne zasady.

Sukces w IV-ligowej Flocie

Alojzy Sitko, pracując we Flocie, też osiągnął sukces. W sezonie 1972/73 zespół na 25-lecie istnienia klubu zajął w klasie okręgowej, czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym w kraju, piąte miejsce. Najwyższe w tamtym czasie w dziejach klubu. Po trzech latach, już bez Alojzego Sitki na stanowisku trenera, zespół Floty po raz pierwszy w historii awansował do trzeciej ligi, ale podwaliny pod drużynę stworzył właśnie legendarny szkoleniowiec.

Z Zagłębiem Wałbrzych nie tylko awansował do drugiej ligi, następnie do pierwszej, ale po kolejnych trzech latach zajął z tym klubem trzecie miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej i wprowadził zespół do europejskich pucharów. Zagłębie na finiszu rozgrywek wyprzedziło minimalnie Pogoń Szczecin tylko lepszym stosunkiem bramek.

Pogoń uplasowała się na czwartym miejscu, które też w tamtym czasie było najwyższą lokatą w historii klubu. Do krajowej czołówki wkroczyły kluby, które do tej pory absolutnie nie liczyły się w krajowej rywalizacji. Dały się wyprzedzić jedynie Górnikowi Zabrze i Legii Warszawa, a więc klubom wtedy nie tylko dominującym w Polsce, ale też należącym do czołowych w Europie.

Zagłębie Wałbrzych w rozgrywkach o Puchar UEFA pokonało czeskie FK Teplice, a w drugiej rundzie przegrało dopiero po dogrywce z rumuńskim Aradem. Pogromcy Zagłębia dotarli do ćwierćfinału edycji i nie sprostali słynnej drużynie Tottenhamu Hotspur. Drużyna Zagłębia spadła z ekstraklasy w roku 1974 i żaden inny szkoleniowiec nie potrafił już później awansować z tym klubem ponownie do ekstraklasy.

Wypromował Mariana Szeję

Alojzy Sitko pracujący pod koniec lat 60. w Arkonii i na początku lat 70. we Flocie Świnoujście był jedynym takim szkoleniowcem. We wspomnianym Zagłębiu Wałbrzych wypromował kilku znakomitych później piłkarzy. Najbardziej znanym był Marian Szeja, którego traktowano w kraju na równi z najlepszymi bramkarzami w Polsce – Hubertem Kostką i Janem Tomaszewskim.

Szeja nie miał szczęścia w reprezentacji, trener Kazimierz Górski stawiał na innych zawodników, był rezerwowym podczas turnieju olimpijskiego w Monachium, w którym nasza drużyna wywalczyła olimpijskie złoto. Na turniej mistrzostw świata już jednak nie pojechał. O trenerze Alojzym Sitce Marian Szeja wypowiadał się jednak w samych superlatywach.

– To był taki człowiek, że szok – opowiadał nieżyjący już Marian Szeja w wywiadzie udzielonym portalowi Weszło. – Rewelacja. Przedwojenna szkoła. Wielu trenerów poznałem, ale takiego nigdy. To był najlepszy trener. Nauczyciel po prostu. Zwracał wielką uwagę na technikę. Myśmy go szanowali, to był nasz ojciec. Nasz tata. On mówił, że dzisiaj trenujemy 55 minut, to nie trenowaliśmy 56, tylko dokładnie 55. Co do sekundy. Był niesamowicie precyzyjny. On miał tak wszystko wyliczone, że to aż nieprawdopodobne. Podobno liczył w domu wszystko. On z nas zrobił kolektyw. Nauczył nas grać. A po nim było już różnie. Sitko nas wprowadził do drugiej ligi i poszedł do Szczecina. Później znowu wrócił, jak broniliśmy się przed spadkiem, uratował nas, prowadził dwa lata i w końcu wprowadził do pierwszej ligi. I znowu odszedł.

Marian Szeja uważał Alojzego Sitkę za najlepszego trenera, z którym pracował, choć spotkał na swojej drodze szkoleniowców tak wybitnych, jak: Ryszard Koncewicz, Kazimierz Górski czy Guy Roux, który ściągnął go do francuskiego Auxerre.

Plejada reprezentantów

Nie był jedynym piłkarzem, który zrobił dużą piłkarską karierę dzięki trenerowi Sitce. Wypromował w Wałbrzychu całą plejadę piłkarzy, którzy później grali nawet w reprezentacji, ale w barwach innych klubów. Józef Kwiatkowski i Tadeusz Pawłowski byli podporami Śląska Wrocław, Jerzy Wyrobek trafił do Ruchu Chorzów, Tadeusz Nowak do Legii Warszawa, a Marian Galant i Jan Sobol do ŁKS Łódź.

Reprezentantów Polski wypromował też w Zagłębiu Sosnowiec. Do najsłynniejszych należeli: Andrzej Jarosik, Roman Bazan i Włodzimierz Śpiewak. Ten ostatni za Alojzym Sitką trafił później do Zagłębia Wałbrzych. We wspomnianej Arkonii prowadził natomiast późniejszych reprezentantów Polski – Henryka Wawrowskiego i Ryszarda Mańko.

Słynny szkoleniowiec w latach 50. traktowany był w kraju jako jeden z najlepszych i najzdolniejszych trenerów. W roku 1956 był asystentem Ryszarda Koncewicza w dwóch meczach reprezentacji narodowej z Węgrami i NRD. Analogiczną rolę pełnił przy trenerze Tadeuszu Forysiu w meczu z Bułgarią 26 sierpnia 1956 r. we Wrocławiu. Wchodził też jednocześnie w skład tzw. komisji selekcyjnej (obok Artura Woźniaka i Alfreda Nowakowskiego) na ten mecz. Ponadto pracował z drugą reprezentacją Polski.

To trenerska postać w naszym regionie wybitna, choć pracująca w klubach z regionu u schyłku swojej trenerskiej kariery grających w niższych klasach rozgrywkowych. Bardziej pomagał, promując piłkarzy, innych szkoleniowców, niż faktycznie robiąc konkretny wynik. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2020-04-29 06:27:16
Był Jan Jucha, Jerzy Jatczak.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA