Jarosław Biernat i Jacek Cyzio, to są piłkarze, którzy nigdy nie zadebiutowali w pierwszej reprezentacji Polski, choć obaj mieli talent wystarczający do tego, by przynajmniej z tą reprezentacją się przywitać. Obaj w pewnym momencie swojej kariery byli najskuteczniejszymi piłkarzami w drużynie Pogoni, a żeby stać się kimś takim w latach 80, najlepszych w historii Pogoni, to trzeba było prezentować określoną wartość. Bardzo wysoką.
Polski futbol klubowy znaczył wtedy nieporównywalnie więcej, niż obecnie. Obaj grali w najlepszych okresach Pogoni Szczecin, choć nie w tym samym czasie. Byli młodzieżowymi reprezentantami kraju, podstawowymi zawodnikami w tych drużynach. Obaj zostali wcieleni do Legii Warszawa, gdy ta jeszcze miała możliwość kaperowania co bardziej utalentowanych polskich piłkarzy w ramach obowiązującej służby wojskowej.
Legia nie sięgała po każdego piłkarza, ale tych wybranych, najlepiej rokujących, już prezentujących określony poziom i klasę. Takimi zawodnikami byli w przeszłości: Jarosław Biernat i Jacek Cyzio. Obaj urodzeni są w tym samym dniu ale w innych latach, dziś mają urodziny – Biernat kończy 58 lat, Cyzio 50.
O ile Cyzio zdołał w swojej karierze osiągać sukcesy klubowe i to nie tylko w kraju, to Biernat miał w tym względzie sporo pecha. W roku 1983 został wcielony do Legii, dołączył jednocześnie do grającego tam od roku Janusza Turowskiego. Pogoń zatem pozbawiona została dwóch ofensywnych, kluczowych piłkarzy, a mimo to w sezonie 1983/84 osiągnęła swój największy sukces, zajęła na finiszu rozgrywek trzecie miejsce, po raz pierwszy w historii wywalczyła awans do rozgrywek w ramach europejskich pucharów.
Sukces bez Biernata
Uczyniła to jednak bez Biernata, który w swoim ostatnim przed odejściem do Legii sezonie rozgrywał w Pogoni swój najlepszy sezon. To nigdy nie był typowy łowca goli, umiał z głębi pola wywalczyć sobie miejsce, dysponował dobrymi warunkami fizycznymi, dużo goli strzelał głową. W sezonie 1982/83 zdobył dla Pogoni 10 goli.
Do ostatniej kolejki był najskuteczniejszym piłkarzem w drużynie Pogoni. W ostatnim, nic nie znaczącym już dla obu drużyn mecz Pogoń pokonała Stal Mielec 4:1, a wszystkie cztery gole zdobył Zbigniew Stelmasiak i dzięki temu wyprzedził w wewnętrznej klasyfikacji najlepszych strzelców młodszego kolegę.
Biernat w tym spotkaniu już nie grał, choć końcówkę sezonu miał piorunującą. Już wiedział wtedy, że od nowego sezonu będzie graczem Legii Warszawa. Trener Eugeniusz Ksol szukał nowych rozwiązań. Wiosna 1983 była dla wychowanka Pioniera Szczecin rundą szczególną. Z 10 zdobytych goli w całym sezonie 1982/83, aż 9 zawodnik zdobył w rundzie wiosennej. W meczu z GKS Katowice zaliczył nawet hat tricka. To po tamtym spotkaniu otrzymał powołanie od trenera Antoniego Piechniczka na eliminacyjny mecz do mistrzostw Europy z ZSRR w Chorzowie.
Rywalizacja z Dziekanowskim i Iwanem
To był mecz ostatniej szansy dla naszej reprezentacji, a opinia publiczna domagała się zmian po nieudanym początku eliminacji. Te zmiany nastąpiły i nawet dotyczyły piłkarza Pogoni Szczecin. Szansę debiutu otrzymał Adam Kensy, natomiast Biernat był wśród rezerwowych, między innymi razem z takimi piłkarzami na ławce, jak: Dariusz Dziekanowski, czy Andrzej Iwan.
Ostatecznie Biernat na boisko nie wszedł, nigdy później nie był już tak blisko reprezentacji. Nawet grając w Legii, w której w ciągu dwóch sezonów pełnienia służby wojskowej opuścił zaledwie trzy mecze, zdobył w tym czasie 12 goli, to w latach 1983-85 powołania od trenera Piechniczka już nie otrzymał. Musiał zmierzyć się z powszechną niechęcią trenera Piechniczka do piłkarzy Legii, którzy w porównaniu z zawodnikami Górnika Zabrze zawsze te powołania otrzymywali ze zdecydowanie większymi oporami.
Biernat nie zdołał również wywalczyć Pucharu Niemiec, który w roku 1988 zdobyła drużyna Eintrachtu Frankfurt, której był piłkarzem. Trafił do tego klubu wiosną 1986 roku wraz z Januszem Turowskim, ale to ten drugi zdecydowanie lepiej wkomponował się w zespół. Biernat nie wytrzymał konkurencji z reprezentacyjnymi pomocnikami: Falkenmayerem i wschodzącą gwiazdą światowego futbolu Moellerem i musiał zdecydować się na wypożyczenie do II-ligowego Sollingen.
Jarosław Biernat był piłkarzem o ogromnych możliwościach, niewykorzystanym potencjale, to nie jest piłkarz wymieniany w jednym szeregu z największymi gwiazdami szczecińskiego klubu, ale wielu za takich uchodzących przebijał talentem, możliwościami, indywidualnymi umiejętnościami.
W barwach Pogoni rozegrał 150 spotkań (88 w ekstraklasie, 62 na jej zapleczu), zdobył 27 goli (21 w ekstraklasie, 6 na jej zapleczu), uzyskał awans do ekstraklasy w roku 1981, dwa razy grał w finale Pucharu Polski (1981, 82).
Gdy Biernat kończył swoją przygodę z Pogonią, jedną z jej ważniejszych postaci zaczął być Jacek Cyzio. Do Pogoni trafił w roku 1985 jako najbardziej zdolny junior z rocznika 1968. Już rok później był wiodącą postacią w drużynie juniorów Pogoni, która wywalczyła jedyne jak dotąd mistrzostwo Polski.
Trudny czas dla nastolatków
Cyzio trafił w Pogoni na trudny okres. W drużynie było mnóstwo bardzo dobrych, ukształtowanych piłkarzy, był doświadczony trener Leszek Jezierski, który miał zrobić wynik i raczej nie przejmować się wprowadzaniem do zespołu nastolatków. Dziś, z perspektywy czasu mówi się, że Cyzio jak na swój potencjał dostawał od Leszka Jezierskiego zbyt mało szans.
Zanim wkroczył w wiek seniora, miał już na koncie 24 mecze w ekstraklasie, 3 zdobyte gole, tytuł wicemistrza Polski i znakomite perspektywy. Problem był taki, że zbyt szybko miał się stać liderem w drużynie, która po zdobyciu tytułu wicemistrza Polski w roku 1987 stanęła w obliczu zbyt dużej rewolucji kadrowej.
Cyzio w sezonie 1988/89 był najskuteczniejszym piłkarzem w drużynie, zakończył sezon z 10 zdobytymi golami, ale nie uchronił zespołu od degradacji. Stało się jasne, że ze swoim talentem, dość pokaźnym już dorobkiem nie mógł grać na zapleczu ekstraklasy. Trafił do Legii Warszawa i w przeciwieństwie do Biernata, zdołał z tym klubem osiągnąć duży sukces.
Biernat grał w latach 1983-85 w zespole naszpikowanym gwiazdami, reprezentantami Polski, medalistami mistrzostw świata, ale nie udało się w takich warunkach wywalczyć mistrzostwa Polski, odnieść sukcesu w Europie. Piłkarze w tamtym czasie zainteresowani byli raczej własnymi indywidualnymi korzyściami, a nie drużynowymi sukcesami.
Wyeliminował Sampdorię
Niespodziewanie taki sukces odniosła Legia w sezonie 1990/91, kiedy pierwszoplanową postacią był wspomniany Cyzio. Został przekwalifikowany z napastnika na defensywnego pomocnika, świetnie asekurował Leszka Pisza i stał się pierwszoplanową postacią w zespole, który wyeliminował wówczas z rozgrywek PZP Sampdorię Genua – wówczas jedną z najlepszych drużyn klubowych na świecie, o czym świadczy fakt, że rok później Włosi dotarli do finału Ligi Mistrzów i przegrali z Barceloną dopiero po dogrywce.
Cyzio zapisał się w kronikach polskiej piłki klubowej zdobywając gola w pierwszym półfinałowym meczu z Manchesterem United, ale pomóc w kolejnym awansie, już do finału nie zdołał. Cyzio po dwuletniej grze w Legii powrócił do Pogoni, ale na krótko. Został wytransferowany za 1 mln dol do tureckiego Trabzonsporu, z którym wywalczył później puchar Turcji, został wybrany najlepszym obcokrajowcem sezonu.
Transfer Cyzia do Turcji praktycznie uratował egzystencję Pogoni, która w roku 1991 nie otrzymywała już dotacji, grała zaledwie w II lidze i musiała sprostać ambicjom i nadziejom tysięcy kibiców. Udało się to po części dzięki sprzedaży Cyzia. To był wówczas rekordowy transfer, ale podzielony na raty. Ostatecznie Pogoń zainkasowała za 23-letniego wówczas piłkarza zdecydowanie mniej (około 300 tys dol), ale i tak wystarczająco dużo na najpilniejsze potrzeby, oraz zmontowanie takiej drużyny, która w roku 1992 po trzech latach powróciła do ekstraklasy. Bez żadnej pomocy miasta i spółek Skarbu Państwa, jak to ma miejsce dziś.
Cyzio rozegrał dla Pogoni 103 mecze – 100 w ekstraklasie, 3 na jej zapleczu, zdobył 17 goli – wszystkie w ekstraklasie. Cyzio i Biernat nigdy nie zagrali w jednej drużynie. Biernat z przerwami był w Pogoni w latach 1978-85, natomiast Cyzio w latach 1986-95. Obu łączy 20 lat najlepszych, pełnych w sukcesy czasów w Pogoni Szczecin, kiedy drużyna nie tylko plasowała się w czołówce, kwalifikowała do europejskich pucharów, ale miała swoją tożsamość.
Biernat i Cyzio nie byli klasycznymi wychowankami, ale praktycznie wyrastali z Pogoni. Dziś trudno sobie wyobrazić piłkarzy grających w Bundeslidze, lidze tureckiej, w półfinale europejskich pucharów i jednocześnie bez debiutu w reprezentacji. Wymagania 30 lat temu względem polskich piłkarzy były zdecydowanie większe, niż obecnie. ©℗ Wojciech Parada