Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Bierność Pogoni zbiera plony

Data publikacji: 25 lutego 2020 r. 18:31
Ostatnia aktualizacja: 27 lutego 2020 r. 10:41
Piłka nożna. Bierność Pogoni zbiera plony
 

30-letni Michalis Manias jest największym transferowym rozczarowaniem ostatniej dekady. Grecki napastnik przyszedł do Pogoni po rundzie, w której nie zdobył w lidze greckiej żadnego gola. W szczecińskim klubie miał być następcą Adama Buksy, ale na szczęście dla Pogoni 23-letni napastnik latem ubiegłego roku został jeszcze w klubie prawie do końca grudnia.

Buksa w rundzie jesiennej zdobył siedem goli, zaliczył cztery asysty, miał udział w połowie zdobytych goli przez szczeciński zespół, ale klub nie uznał za stosowne zastąpić tej klasy piłkarza kimś innym. Klub uznał, że lukę po Buksie wypełni Manias, choć szanse na to były niewielkie. Piłkarz rozczarowywał już w rundzie jesiennej.

Wbrew temu co twierdzili w przerwie zimowej Jarosław Mroczek i Dariusz Adamczuk, Manias dostawał szanse. Było ich niewiele, bo trener Kosta Runjaic nie widział w piłkarzu potencjału. Rozpoczęło się zatem zaklinanie rzeczywistości. Manias w tej rundzie jest tak samo słabym piłkarzem jak w poprzedniej. Mierzy w miano najgorszej sportowej inwestycji klubu w ostatniej dekadzie.

Można się pomylić co do potencjału piłkarza. Brnięcie w błędne decyzje jest jednak jeszcze czymś gorszym. Dziś Manias ma na koncie jedenaście rozegranych meczów w pierwszym zespole – dziewięć w meczach ligowych i dwa w Pucharze Polski przeciwko drużynom z pierwszej i drugiej ligi. Łącznie Manias przebywał na boisku 548 minut, łącznie aż siedem razy wychodził do gry w podstawowym składzie. Efekt jest taki, że Pogoń gra bez napastnika.

Manias bez gola i asysty

Manias nie ma na koncie ani gola, ani asysty. W tych meczach oddał zaledwie dwa celne strzały. Klub uznał, że skoro zawodnik podpisał trzyletni kontrakt, to należy dać mu szansę na wypełnienie umowy bez względu na sportowy efekt jego poczynań. Manias dostał miejsce w drużynie za darmo. Żaden junior, żaden wychowanek klubu nie dostaje miejsca w składzie w tak łatwy sposób jak przyszło to Maniasowi.

Piłkarz jesienią przegrywał rywalizację nie tylko z Buksą, ale też z leczącym się wcześniej przez rok Adamem Frączczakiem. Gdy w meczu z Lechem zabrakło z powodu żółtych kartek Buksy, to jego miejsce w ataku zajął trzy lata starszy od Maniasa kapitan zespołu. Wypadł blado, ale Kosta Runjaic wolał postawić na niego niż przereklamowanego Greka, którego porównania do innych napastników Pogoni ostatniej dekady nie wytrzymują próby.

Do tej pory symbolem transferowej pomyłki był Nadir Ciftci, który trzy lata temu został na pół roku wypożyczony z Celtiku Glasgow. Ciftci w Pogoni rozegrał łącznie z meczami o Puchar Polski dziesięć spotkań, w tym cztery w wyjściowym składzie. Dostał zatem mniej szans od Maniasa i nawet jeszcze przed zakończeniem sezonu został odesłany do domu.

Klub w oficjalnym komunikacie napisał, że Ciftci jest kontuzjowany. Później prezes Mroczek przyznał, że żadnej kontuzji nie było. Klub miał dość piłkarza, który nie pomagał drużynie i wcześniej zwolnił do domu gracza, za którego Celtic zapłacił 2 mln euro. W przypadku Ciftciego potrzebowaliśmy zatem mniej czasu, niż w przypadku Maniasa, żeby przekonać się o piłkarskiej wartości.

Więcej szans od Ciftciego

Dziś Manias ma już na koncie więcej szans od Ciftciego i jakoś trudno sobie wyobrazić, żeby Kosta Runjaic wciąż na niego stawiał. Dzieje się to ze szkodą dla drużyny. Wyboru dużego jednak nie ma. Albo Manias, albo jego rówieśnik Benyamina, albo kontuzjowany obecnie Frączczak.

Mamy do czynienia z sytuacją, że klub pracujący na opinię świetnie pracującego z młodzieżą zbudował siłę ofensywną na trzech piłkarzach 30-letnich lub starszych, z których dwóch jest obcokrajowcami, a jedyny w tym gronie Polak ma za sobą roczną przerwę spowodowaną chorobą.

Mecz z ŁKS-em był szczególny z jeszcze jednego powodu. W wyjściowym składzie znalazło się aż dziewięciu obcokrajowców, z których trzech ma polskie korzenie, ale jednak futbolu uczyli się w zagranicznych akademiach. Z ławki rezerwowych weszło dwóch kolejnych obcokrajowców. Łącznie w Łodzi wystąpiło ich aż jedenastu przy zaledwie trzech Polakach. Procentowo polscy piłkarze stanowili zatem zaledwie 27 procent.

Pogoń w obecnym sezonie bardzo źle reaguje na niespodziewane zdarzenia losowe, ale też takie, które da się przewidzieć. Klub przez całą rundę jesienną był przygotowany na odejście Buksy. Liczył na pieniądze z jego transferu już latem. Postawił na Maniasa, ale runda jesienna pokazała, że to był błąd. Zdarza się, nie wszystkie transfery udają się.

Klub nie reaguje

Klub nie zareagował jednak w przerwie zimowej, choć było dużo przesłanek, że pozostawienie na pozycji atakującego trójkę wcześniej wymienionych graczy może zakończyć się niepowodzeniem. Tak też się dzieje, obecnie widzimy tego efekty. Pogoń na pięć ostatnich meczów w aż czterech nie zdobyła gola. W ekstraklasie mamy obecnie tylko jedną drużynę, która w pięciu ostatnich spotkaniach jest bardziej nieskuteczna. To skazywana na degradację Korona Kielce.

Pogoń zajmuje trzecie miejsce w tabeli, ale spośród wszystkich drużyn ekstraklasy stwarza pod bramką przeciwnika najmniejsze zagrożenie. Klub mógł to przewidzieć, to nie było trudne, bo już w rundzie jesiennej był z tym problem mając Buksę w składzie. Nie doczekaliśmy się żadnego ruchu. Nastąpiła porażająca bierność.

Pogoń jest jedynym klubem w ekstraklasie, który w przerwie zimowej dokonał zaledwie jednego transferu. W rubryce po stronie wzmocnień widnieją nazwiska młodych piłkarzy z zespołu rezerw: Cichonia, Szcześniaka i Maćkowskiego, którzy zostali zgłoszeni do rozgrywek, ale nie ma najmniejszych szans, żeby ktokolwiek z nich zadebiutował w tej rundzie w ekstraklasie.

Pogoń wzmocniła się tylko jednym piłkarzem, który nie grał od września ubiegłego roku, przez całą rundę jesienną wystąpił tylko w trzech spotkaniach i musi minąć sporo czasu, zanim stanie się piłkarzem w pełni gotowym. W przypadku Cibickiego na to liczymy, ale w dłuższej perspektywie.

Grzechy Pogoni

Brak reakcji na opuszczenie Buksy to niejedyny grzech Pogoni w obecnym sezonie. Klub nie reagował również w innych sytuacjach, kiedy należało to robić. W drugiej kolejce sezonu kontuzji wykluczającej na niemal cały sezon doznał kapitan i lider zespołu Kamil Drygas. To był koniec lipca i było jasne, że Pogoń została bez jednego, kluczowego piłkarza. W takich sytuacjach trzeba reagować, trzeba próbować skład uzupełniać.

Do Pogoni trafił Damian Dąbrowski, ale to piłkarz grający na zupełnie innej pozycji, mający inną charakterystykę, będący po groźnych kontuzjach, długich przerwach w grze i bez jakichkolwiek ofensywnych atutów. Od ponad trzech tysięcy minut nie jest w stanie trafić do bramki rywala. Doświadczony piłkarz nie daje jakości w ofensywie.

Brak Drygasa w całej rundzie jesiennej był aż nadto widoczny. Pogoń wygrywała mecze szczęśliwie, dużo zawdzięczała świetnie broniącemu Dantemu Stipicy i na tym budowała dobrą o sobie opinię. Próba zastąpienia Drygasa Listkowskim nie wypaliła. Młodzieżowy reprezentant Polski nie spełnia oczekiwań. Jest coraz mniej nadziei, że zdoła wykorzystać swój talent. Wiedzieliśmy to już po zakończeniu rundy jesiennej.

W grudniu okazało się, że Pogoń pozbawiona będzie dodatkowo nie tylko Adama Buksy, ale też kontuzjowanego Zvonimira Kozulja. Piłkarz przeszedł zabieg, nie uczestniczył w okresie przygotowawczym, zdołał zagrać przeciwko ŁKS-owi i mógł nawet zdobyć gola, jednak trzeba mieć na uwadze, że zawodnik jest bez okresu przygotowawczego i może mieć problem z wytrzymaniem sezonu pod względem motorycznym.

Pogoń bez strzelców

Pogoń na transferach zarobiła w ostatnich 18 miesiącach prawie 50 mln złotych, ale nie uznała za konieczne uzupełnienie składu wobec absencji z różnych powodów Buksy, Drygasa i Kozulja, a więc piłkarzy absolutnie kluczowych w poprzednim sezonie, a których trener Runjaic nie miał do dyspozycji w czterech ostatnich meczach.

To jeszcze nie koniec. Latem drużynę opuścił Radosław Majewski, a zimą odszedł Iker Guarrotxena. To piątka piłkarzy, która w poprzednim sezonie wzięła na siebie ciężar zdobywania goli i w ciągu pół roku trener Kosta Runjaic musi sobie radzić bez nich, nie mając gotowych zastępców, pozbawiony odpowiedniej konkurencji i jakości wśród innych graczy.

Wymieniona piątka piłkarzy zdobyła w poprzednim sezonie łącznie 43 gole. Poza nimi żaden inny piłkarz nie strzelił więcej niż dwie bramki. Nic zatem dziwnego, że obecnie nie ma kto tych goli strzelać. Pogoń w bardzo krótkim czasie została bez pięciu ofensywnych piłkarzy, na których opierała swoją siłę w poprzednim sezonie.

Do tego doszedł bardzo przykry wypadek samochodowy, w którym uczestniczyło dwóch najbardziej uzdolnionych juniorów: Kacper Kozłowski i Marcel Wędrychowski. Ten pierwszy doznał urazu bardzo poważnego, choć z przekazów klubowych wynikało, że tak wcale nie jest.

Kozłowski doznał złamania trzech kręgów lędźwiowych kręgosłupa, przechodzi obecnie dość uciążliwą rehabilitację, a jego występy na boisku jeszcze w tym sezonie są wykluczone. Nie wiadomo, czy zawodnik zacznie w pełni sił przygotowania z zespołem do rundy jesiennej następnego sezonu.

Do zamknięcia okna transferowego pozostał niespełna tydzień. Transfery na ostatnią chwilę zawsze obarczone są dużym ryzykiem, raczej nie zdają egzaminu, nie sprawdzają się. Jeżeli jednak Pogoń nie wykona żadnego ruchu, oznaczać to będzie, że jest pogodzona z rolą średniaka w sezonie, który wyjątkowo dobrze się ułożył, a w którym zrobiono bardzo niewiele, by zbliżyć się do jakiegokolwiek sukcesu. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Olo
2020-02-27 10:37:06
Uważam że klub Lecha Poznań podąża w bardzo dobrym kierunku,pisząc to patrzę na szkolenie młodzieży. Rezerwy grają obecnie w II lidze, kto wie może już niedługo będą walczyć o awans. Wtedy młodzi i zdolni piłkarze z rezerw praktycznie bez problemu mogli by zasilać pierwszą drużynę. Obecnie większość klubów w Polsce zkupuje szrot z Europy a nasza zdolna młodzież musi szukać pracy poza granicami kraju. O naszej Pogoni nie muszę nic pisać,wystarczy mi że młodzi nie widzą tu szans dla siebie.
Jeż
2020-02-26 08:33:25
Szlak mnie trafia gdy czytam takie bzdury.Oglądałem mecz Lecha z Lechią, w drugiej połowie,w Lechu grało i strzelało gole CZTERECH młodzieżowców (dwóch juniorów).I to jak grali!Warto by tam zerknąć i zajrzeć do młodzeży Pogoni.
Ris
2020-02-25 23:14:41
Ja bym na prezesa nie narzekał. Dba o wynik finansowy klubu i to jest jego rola. Dzięki niemu Pogoń jest na plusie, a biznes się rozkręca. Tylko na solidnych fundamentach finansowych można budować silny klub, szkoda że wielu kibiców nie docenia tej pracy i kompetencji prezesa.
Victor
2020-02-25 22:43:56
,,Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską,,.Ten cytat dedykuje p. Prezesowi Mroczkowi. Jeżeli myślą przewodnia pozostaje ,,ile mogę na tym zarobić,, to może niech Pan sprzeda akcje komuś, kto ma ...ambicje!!!
założenie jest takie
2020-02-25 22:28:47
by pogoń nie była wyżej niż na 6 miejscu.
ozon
2020-02-25 22:18:29
jak listkowski przez 4 lata był promowany bez gola ani asysty to redaktor nie zauważyl? nie chce bronic maniasa ale jestem przeciw zle pojetej solidarnosci lokalnej, byli tez inni zawodnicy przez lata forsowani (vide: rudol) w których nikt procz mroczka i adamczuka (no moze jeszcze łazowski) nie dostrzegał zadnego potencjału....ale co lokalne towarzysko-managerskie układy to nie ma siły- narka
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA