Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Chemik zdetronizował lidera, remis rezerw Pogoni

Data publikacji: 02 listopada 2019 r. 18:42
Ostatnia aktualizacja: 02 listopada 2019 r. 18:42
Piłka nożna. Chemik zdetronizował lidera, remis rezerw Pogoni
 

Wyjazdowe remisy zanotowały dwa nasze III-ligowe zespoły piłkarskie. Szczególnie cenny jest jeden punkt chemików, którzy w Gnieźnie stawili czoła liderowi i strącili go z I miejsca. Po dwóch ligowych porażkach punkt zdobyły także rezerwy portowców.

MIESZKO Gniezno - CHEMIK Police 2:2 (0:0); 1:0 Bzdęga (60 karny), 1:1 Kapelusz (64), 1:2 Bedliński (68 karny), 2:2 Zagdański (81).

W meczu lidera z policzanami faworyta łatwo było wskazać, ale w pierwszej połowie Chemik mądrze się bronił i na przerwę zespoły schodziły z bezbramkowym dorobkiem. Jako pierwsi zaatakowali gospodarze, którzy w 6 minucie mogli wyjść na prowadzenie.

Na szczęście strzał napastnika Mieszka wylądował na bocznej siatce. W odpowiedzi Szymon Kapelusz próbował uderzać zza pola karnego, ale jego strzał był jednak za słaby i golkiper gnieźnian bez problemu złapał piłkę. W dalszej części pierwszej połowy gra toczyła się głównie w środku pola i żadna ze stron nie potrafiła uzyskać przewagi.

Obraz gry zmienił się po przerwie, gdy trener Chemika Łukasz Borger zdecydował się na dwie zmiany. Boisko opuścili Mateusz Kowalczyk i Andrzej Protasenko, a na ich miejsce desygnowani zostali do gry Mariusz Bedliński i Jarosław Jóźwiak. Ta zmiana sprawiła, że żółto-zieloni przejęli środek pola i zaczęli groźniej atakować.

Niestety, w 60 minucie, po kontrowersyjnym zdaniem policzan rzucie karnym, gospodarze po trafieniu Tomasza Bzdęgi wyszli na prowadzenie. Jednak już cztery minuty później po indywidualnej akcji Szymona Kapelusza mieliśmy remis. Policzanin popędził prawą stroną, minął obrońcę, wpadł w pole karne i strzałem z ostrego kąta pokonał bramkarza Mieszka.

W 68 minucie policzanie wyszli na prowadzenie. Faulowany w polu karnym został Jakub Sobecki, a jedenastkę na bramkę pewnym strzałem zamienił Mariusz Bedliński. Niestety, w 80 minucie meczu po wrzutce w pole karne najwyżej do piłki wyskoczył Łukasz Zagdański i strzałem głową pokonał Patryka Brzozowskiego.

Chemicy do końca walczyli o wywiezienie kompletu punktów. Jednak w samej końcówce zabrakło szczęścia po strzałach Szymona Kapelusza i Bartosza Ławy. Wyjazdowy podział punktów w pojedynku z dotychczasowym liderem trzeba jednak uznać jako spory sukces policzan.

JAROTA Jarocin - POGOŃ II Szczecin 1:1 (1:1); 0:1 Kwiecień (15), 1:1 Skokowski (45+1).

Z jednym punktem wrócili w sobotę z Jarocina zawodnicy rezerw Pogoni, a podopieczni trenera Pawła Ozgi przerwali serię dwóch ligowych meczów z porażkami. Dodajmy, że szczecinianie tym razem wystąpili bez żadnych ekstraklasowych wzmocnień, bo pierwszy zespół portowców w sobotni wieczór mierzył się z poznańskim Lechem.

Ostatnie dwa mecze z Pogonią Jarota wygrała bez straty bramki, więc gospodarze liczyli, że będzie podobnie i odniosą pierwsze od czterech miesięcy zwycięstwo na własnym stadionie. Mecz rozpoczął się jednak od ataków Pogoni II i już po kwadransie po składnej akcji oraz dośrodkowaniu Michała Kalenika, Michał Kwiecień strzałem głową z 8 metrów dał szczecinianom prowadzenie.

Do 30 minuty nasz zespół miał mecz pod kontrolą, ale ostatni kwadrans pierwszej połowy należał już do Jaroty, która po źle wyrzuconym aucie przez portowców, wyrównała w konsekwencji rzutu karnego, bo choć Jędrzej Bielecki obronił strzał z 11 metrów, to już przy dobitce Piotra Skokowskiego był bezradny.

Początek drugiej połowy był wyrównany, ale szczecinianie szybko uzyskali przewagę, której efektem były trzy sytuacje sam na sam z bramkarzem (Michał Graczyk, Bartosz Krzysztofek, Błażej Starzycki) oraz groźny strzał z dystansu Starzyckiego.

- Jestem zadowolony z postawy drużyny, bo zagraliśmy zespołowo, ale były też widoczne indywidualności, a szczególnie chciałbym wyróżnić Kacpra Smolińskiego i Błażeja Starzyckiego oraz bramkarza Jędrzeja Grobelnego - powiedział trener Pogoni II Paweł Ozga. ©℗ (mij)

Fot. Ariel Szydłowski

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA