Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Coraz mniej piłkarskich lig funkcjonuje gorzej

Data publikacji: 26 lutego 2019 r. 20:04
Ostatnia aktualizacja: 27 lutego 2019 r. 09:11
Piłka nożna. Coraz mniej piłkarskich lig funkcjonuje gorzej
 

W miniony czwartek poznaliśmy drużyny, które awansowały do 1/8 finału piłkarskiej Ligi Europy. Wśród 16 zespołów są takie jak Dinamo Zagrzeb i Slavia Praga, a więc drużyny z lig znajdujących się wyżej w krajowym rankingu UEFA od Polski, ale na pewno mających porównywalne lub nawet mniejsze możliwości finansowe od najsilniejszych polskich zespołów.

Kilka wniosków w związku z zakończoną fazą play-off Ligi Europy jest dla polskich klubów wręcz przygniatających. Okazuje się bowiem, że najlepsze polskie zespoły nie potrafią od dwóch sezonów zakwalifikować się nawet do decydującej fazy play-off kwalifikacji, nie mówiąc już o fazie grupowej, a na pewno już o awansie do wiosennych rozgrywek play-off.

Inne kraje, jak: Czechy, Chorwacja czy Białoruś radzą sobie już zdecydowanie lepiej i nie dzieje się to incydentalnie. To jest norma, że zespoły z tych krajów grają w fazie grupowej Ligi Mistrzów lub w fazie play-off Ligi Europy. To jest bariera dla polskich klubów absolutnie nie do przeskoczenia.

Awans do 1/8 finału Ligi Europy wywalczył zespół Dinama Zagrzeb, którego trenerem jest Nenad Bjelica. To ten sam, który w poprzednim sezonie wprowadził Lecha Poznań do grupy mistrzowskiej z pierwszego miejsca, ale nieudane występy poznańskiej drużyny w decydujących meczach sprawiły, że szkoleniowiec jeszcze przed zakończeniem sezonu został zwolniony.

Podium to klęska

Zajęcie trzeciego miejsca i zakwalifikowanie się do kwalifikacji do Ligi Europy uznano w Poznaniu niemal za klęskę, a w obecnym sezonie może okazać się, że Lecha zabraknie nie tylko w europejskich pucharach, ale też w grupie mistrzowskiej. Tymczasem Lech to jedna z najsłabszych drużyn w polskiej ekstraklasie w tym roku.

Bjelica natomiast dokonuje z Dinamem wyczynów dla tego klubu historycznych. Jeżeli jego zespół w kolejnej rundzie play-off Ligi Europy zremisuje choć jedno z dwóch spotkań, to od sezonu 2020/21 Chorwacja będzie mogła wystawić do kwalifikacji do Ligi Mistrzów dwa zespoły, a w kwalifikacjach do Ligi Europy kolejne trzy. Oznacza to, że z 10-zespołowej ligi awans do europejskich pucharów uzyska połowa drużyn.

Od ponad 50 lat nie zdarzyło się, żeby Dinamo Zagrzeb awansowało tak daleko w europejskich pucharach. Dokonał tego zespół prowadzony przez trenera z Polski niemal przepędzonego, uznanego za winnego wszystkich niepowodzeń Lecha Poznań, nieumiejącego dać temu klubowi tytułu mistrza Polski, na co wszyscy w Poznaniu liczyli. Okazuje się, że trochę bezpodstawnie.

Pod wodzą Bjelicy Dinamo po raz pierwszy wyszło z grupy, jego zespół pobił rekord meczów w europejskich pucharach bez porażki – zaliczył ich dwanaście, zespół pobił też rekord zwycięstw – ma ich na koncie osiem. Wszystko w jednym sezonie, który jest dla klubu najlepszy w historii.

Na przestarzałym obiekcie

Dinamo w fazie grupowej nie poniosło porażki, wygrało z takimi drużynami jak Fenerbahce czy Anderlecht, zajęło pierwsze miejsce w grupie. Dokonał tego klub grający na przestarzałym obiekcie, a nie dokonał Lech grający na nowoczesnym stadionie od roku 2010.

Właśnie w roku 2010 Lech wywalczył mistrzostwo Polski z Lewandowskim, Stilicem, Peszko, Arboledą w składzie. Później dokonał tego już tylko raz. Wtedy toczył wyrównane mecze w fazie grupowej Ligi Europy z Manchesterem City i Juventusem, ale później jeszcze tylko raz kwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy i w tych meczach się skompromitował.

Wspomniane Dinamo w 1/16 finału Ligi Europy wyeliminowało Viktorię Pilzno. Czeski klub od dekady zawstydza całą piłkarską ekstraklasę. Klub z miasta, w którym do roku 2010 dyscypliną sportu numer 1 był hokej na lodzie, w ostatnim 10-leciu cztery razy kwalifikował się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, dwa razy kończył rozgrywki na 1/16 finału Ligi Europy, a trzy razy na 1/8 finału.

Z pieniędzy zarobionych na występach w europejskich pucharach wyremontował stadion na 12 tys. kibiców, a rozpoczynał swoją europejską przygodę z budżetem niespełna 4 mln euro i dysponując takimi pieniędzmi, awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W Polsce z takimi pieniędzmi miałby kłopot z utrzymaniem się w ekstraklasie.

Sukcesy polskich klubów

Dla porównania, w ostatnim 10-leciu Legia Warszawa raz grała w Lidze Mistrzów, trzy razy kończyła rozgrywki w Europie na 1/16 finału Ligi Europy, natomiast Lech tylko raz na 1/16 finału Ligi Europy, a Wisła Kraków też raz na 1/16 finału Ligi Europy.

Wisła swoje mecze na nowym stadionie rozgrywa od sezonu 2011/12, ale od tego czasu ani razu nie została mistrzem Polski, choć mija już ósmy sezon. Od tamtej pory ani razu nie stanęła nawet na podium, natomiast w latach 1999-2011 była mistrzem Polski aż dziewięć razy, choć grała na przestarzałym obiekcie, który w niczym jej nie przeszkadzał, by dominować w polskiej ekstraklasie i toczyć wyrównane mecze z mocnymi europejskimi markami.

Mało tego, niewiele brakowało, by klub przestał istnieć. Mogło się tak stać na skutek nieodpowiedzialnego zarządzania. To jest podstawowy problem polskiej piłki klubowej, brak umiejętnego zarządzania, gospodarowania funduszami.

Budowa nowych stadionów miała wprowadzić nasze kluby w zupełnie nową erę. Przez ostatnie 10 lat polskie kluby stały się mocniejsze pod względem finansowym, ale pod względem sportowym nastąpiła całkowita degradacja.

Piotrowski poza kadrą meczową

W 1/16 finału Ligi Europy wystąpiły dwa czeskie kluby: Slavia Praga i Viktoria Pilzno, z których ten pierwszy zagra w następnej rundzie. Slavia wyeliminowała liderujący w lidze belgijskiej Genk, w którego szerokiej kadrze znajduje się od obecnego sezonu 21-letni Jakub Piotrowski. Byłego piłkarza Pogoni Szczecin nie było nawet w kadrze meczowej czwartkowego, decydującego o awansie meczu.

Czesi rozgromili Genk na jego boisku 4:1. Ten sam Genk w kwalifikacjach do Ligi Europy niemal rozbił Lecha Poznań, wygrywając z nim dwukrotnie – 2:0 u siebie i 2:1 na wyjeździe. Slavia wyeliminowała Belgów z dziewięcioma Czechami w wyjściowym składzie, natomiast w podstawowej jedenastce Viktorii Pilzno było siedmiu Czechów.

Warto też wspomnieć o drużynie Bate Borysów z Białorusi, która co prawda została wyeliminowana w 1/16 finału przez słynny Arsenal Londyn, ale zdołała wygrać w pierwszym meczu 1:0 z ośmioma Białorusinami w wyjściowym składzie wzmocnionymi trzema Serbami.

Kluby z krajów nie tak mocno przeinwestowanych budują swoją siłę i markę opartą na rodzimych graczach i wychodzi im to całkiem nieźle. Bate Borysów nie wydało na piłkarzy w ostatnich 10 latach nawet 6 mln euro, a za tyle Lech sprzedał jednego Jana Bednarka.

Nasi pogromcy za burtą

Warto też przyjrzeć się, jak w rozgrywkach radziły sobie zespoły, które wyeliminowały polskie kluby. Okazuje się, że przepadały w rozgrywkach bardzo wcześnie, polskie kluby odpadały po rywalizacji ze słabeuszami.

Dudelange z Luksemburga, który wyeliminował z rozgrywek Ligi Europy Legię Warszawa, odpadł w fazie grupowej tych rozgrywek. W sześciu meczach wywalczył tylko punkt, zanotował stosunek bramkowy 3-16. Jego pogromcy – Real Betis Sewilla i Olympiakos Pireus – przegrali swoje rywalizacje już w 1/16 finału, przy pierwszej możliwej próbie.

Real Betis jest jedynym hiszpańskim zespołem, który odpadł z rozgrywek europejskich. Pozostałe sześć hiszpańskich drużyn (Real, Barcelona, Atletico, Valencia, Sevilla, Villareal) wciąż pozostają w grze.

Słowacki Spartak Trnava – pogromca Legii Warszawa w eliminacjach Ligi Mistrzów – też odpadł w fazie grupowej Ligi Europy, zajmując w swojej grupie trzecie miejsce. Trencin, który wyeliminował Górnik Zabrze, nie zdołał przebrnąć nawet kwalifikacji do Ligi Europy. Podobnie belgijski Gent, który wyeliminował Jagiellonię.

W Europie nie ma obecnie zatem nie tylko ani jednej polskiej drużyny, ale nawet ani jednego naszego pogromcy, a na placu boju funkcjonują wciąż aż 32 zespoły. Odpadamy nie tylko wcześnie, ale też z drużynami coraz mniej wymagającymi, ale dla nas coraz bardziej nieosiągalnymi. W Europie jest już coraz mniej krajów, coraz mniej poważnych lig piłkarskich, które robią to gorzej od nas.

Polscy piłkarze sprzedawani są za coraz większe pieniądze, ze stacji telewizyjnych płyną do klubów coraz większe pieniądze, samorządy nie tylko wybudowały drogie w utrzymaniu obiekty, ale też je utrzymują i systematycznie zasilają konta polskich klubów. Poziom sportowy jednak się obniża. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

kibic
2019-02-27 09:09:25
dobry artykuł,ale bez zakończenia ... może redaktor boi się ;) złe zarządzanie klubami to efekt zjazdu naszej extraklapy (ta nazwa jest prawdziwa)zwróćmy uwagę na transfery do naszej Pogoni.daleko nie trzeba szukać.po co zimą zakontraktowali Fina i Japończyka? oprócz tego,że są na liście płac to nikt nie wie co robią w klubie?!.tak samo jest w innych klubach.dlaczego wielką tajemnicą jest ile piłkarze zarabiają? bo jak by to oficjalnie mówiono to szczęki spadłyby nam na podłogę jak oni są przepłacani.Jakby Pogoń miała budżet i 50 mln.euro to dalej by było tak jak jest teraz.mentalności ludzi nie zmienią żadne pieniądze.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA