Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Czerwony Świt przegrał w końcówce...

Data publikacji: 31 sierpnia 2024 r. 17:54
Ostatnia aktualizacja: 31 sierpnia 2024 r. 17:54
Piłka nożna. Czerwony Świt przegrał w końcówce...
Szczecinianie częściej cierpieli (na ziemi w jasnej koszulce Maciej Koziara), ale za to otrzymali więcej kartek, których sędzia nie oszczędzał... Fot. Świt  

II-ligowy beniaminek ze Skolwina, kolejny mecz na swym stadionie kończył w osłabieniu po czerwonej kartce i nie udało się szczecinianom utrzymać remisu, bo rywal piłkarsko prezentował się od nich lepiej, a przypomnijmy, że bytomianie to wieloletni ekstraklasowicz, dwukrotny mistrz Polski i zdobywca Pucharu Rappana, zaś w jednym z sezonów Polonia spuściła z najwyższej klasy rozgrywkowej Pogoń Szczecin...

II liga piłkarska: ŚWIT Szczecin - POLONIA Bytom 0:1 (0:0); 0:1 
Tomasz Gajda (81).



ŚWIT: Adrian Sandach - Szymon Nowicki, Jędrzej Góral, Rafał Remisz, Kacper Wojdak, Jonatan Straus - Maciej Koziara (71 Oskar Kalenik), Dawid Kort (46 Dawid Kisły), Bartłomiej Kasprzak (85 Aron Stasiak), Łukasz Święty (60 Kacper Nowak) - Szymon Kapelusz (71 Krzysztof Ropski) 



Czerwona kartka: Nowicki (57. minuta, za drugą żółtą). Żółte kartki: Kort, Góral, Kasprzak, Nowicki (2), Sandach, Kalenik - Konrad Andrzejczak, Mikołaj Łabojko, Dominik Konieczny, Gajda, Kamil Wojtyra. Sędziował: Michał Kramski (Świebodzin). Widzów 800.

W sobotnim meczu po raz pierwszy samodzielnie poprowadził Świt zaledwie 27-letni trener Bartosz Bartłomiejczyk, który wcześniej był asystentem Piotra Klepczarka, ale ten nieoczekiwanie w ostatni wtorek poinformował władze klubu, że odchodzi i już tego samego dnia po południu odnalazł się w Warcie Poznań, czyli w ekstraklasowym spadkowiczu. Debiut był trudny, bo rywal wymagający i ponad pół godziny trzeba było grać w osłabieniu. Do wywalczenia remisu zabrakło 9 minut regulaminowego czasu gry...

Faworyzowana Polonia - której bramki strzegł wypożyczony ze szczecińskiej Pogoni Axel Holewiński, a w obronie widzieliśmy wychowanka Zenitu Koszewo i Błękitnych Stargard Grzegorza Szymusika, mającego w sportowym życiorysie ekstraklasowe występy i gola w barwach Korony Kielce - rozpoczęła spotkanie od groźnych ataków i już na początku Gajda trafił w słupek, a po chwili Sandach obronił strzał Oliviera Wyparta. Szczecinianie pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 10. minucie, a później oglądaliśmy daleki strzał rutynowanego Korta. Goście mieli jeszcze dobrą okazję w 25. minucie, ale bardzo dalekim lobem w pustą wówczas bramkę nie trafił Andrzejczak. Bytomianie świetną okazję na gola mieli pięć minut po przerwie, ale ich szybki atak dalekim wyjściem powstrzymał nasz golkiper, a później tzw. przekopaną piłkę, z pola bramkowego wybił jeden ze szczecińskich obrońców. W 57. minucie za faul w ofensywnej akcji, drugą żółtą kartkę (naszym zdaniem nieco dyskusyjną...) otrzymał Nowicki i Świt musiał dalszą część pojedynku toczyć w dziesiątkę i od tego momentu przewaga Polonii zaczęła systematycznie wzrastać, a skolwinianie coraz częściej ratowali się grą na czas. W 63. minucie Lucjan Zieliński, praktycznie tuż po wejściu na boisko, przeprowadził groźny rajd zakończony strzałem z bliska, lecz Sandach wybił piłkę na rzut rożny, a minutę później nasz bramkarz obronił uderzenie Koniecznego. Dziesięć minut później Wojtyra z bliska główkował i trafił w zewnętrzną część słupka szczecińskiej bramki. W 79. minucie gospodarze mieli pierwszą groźną akcję, gdy linię środkową mijał były napastnik Polonii Ropski, ale zabrakło mu sił, by utrzymać przewagę metra nad rywalami i wyjść na pozycję sam na sam z bramkarzem, więc alternatywnie próbował dryblingu, który jednak okazał się nieskuteczny. W odpowiedzi śląska drużyna przeprowadziła kolejny groźny atak, a Gajda mocnym strzałem z 12 metrów zdobył gola, jak się później okazało na wagę zwycięstwa. Pod koniec doliczonego czasu szansę na wyrównanie miał jeszcze Ropski, ale po dalekim dośrodkowaniu z rzutu wolnego z połowy boiska w pole karne, strzelił głową tuż obok słupka...

Bytomscy piłkarze mogli więc świętować wyjazdowe zwycięstwo razem ze swoimi najwierniejszymi kibicami, których do północnego Szczecina przyjechało blisko dwustu, w konwoju busów i samochodów osobowych, licznie i głośno eskortowanych przez policję. Ubrani wszyscy na czarno fani z Górnego Śląska, na trybuny weszli dopiero po 20 minutach gry, a doping rozpoczęli... w 44. minucie, bo wcześniej siły wzmacniali przy stoisku stadionowej gastronomii, a tak dobrych i tanich kiełbasek jak przy Stołczyńskiej, chyba wcześniej nie jedli zbyt często... W przerwie świętowali zaś szalikowcy ze Skolwina, bo jeden z nich, Świtek, kończył właśnie 70 lat, a koledzy (i koleżanki) fetowali go specjalnym transparentem i popisami wokalnymi.

Mecz był okazją do sportowego pożegnania wakacji i z tej okazji działacze Świtu zorganizowali specjalny festyn z licznymi atrakcjami, w tym oczywiście z miasteczkiem dmuchanych zamków, których na Skolwinie zabraknąć nie mogło!

Napomknęliśmy we wstępie, jak to przed laty Polonia skarciła portowców na Twardowskiego (choć oba kluby uważane były za zaprzyjaźnione, nie tylko z uwagi na niemal identyczne barwy, ale także na lwowskie historyczne koligacje...), powodując ich degradacje z najwyższej klasy rozgrywkowej, która wcześniej nazywała się normalnie, czyli I ligą, ale potocznie także wówczas używano nazwy ekstraklasa. Przypomnijmy więc w skrócie Czytelnikom tamtą historię, która dotyczy sezonu 1978/1979. Z 16-zespołowej I ligi na dwie kolejki przed końcem zagrożone były 3 drużyny (Pogoń, Polonia i Gwardia Warszawa), z których utrzymać się mogła tylko jedna. W przedostatniej kolejce Pogoń podejmowała Polonię i jednobramkowa wygrana dawała Dumie Pomorza spore szanse na prolongatę ligowego bytu, ale nie gwarantowała jeszcze utrzymania, o które trzeba by walczyć jeszcze w ostatniej kolejce. Natomiast wygrana 2:0 zapewniała już utrzymanie na 100 procent, bo niwelowała porażkę z jesiennej rundy z Bytomia 1:3. Podopieczni trenera Konstantego Pawlikańca rozpoczęli więc mecz z dużym animuszem, bo interesowała ich tylko wysoka wgrana i szybko, bo już w 19. minucie uzyskali prowadzenie po strzale Romana Klasy, a później przy ogłuszającym dopingu z trybun kontynuowali natarcie, zamykając Ślązaków w ich polu karnym. Nieoczekiwanie po jednej z nielicznych kontr, na kwadrans przed końcem (wtedy nawet jedna doliczona minuta była rzadkością!) filigranowy napastnik Edward Lonka doprowadził do wyrównania i taki wynik utrzymał się do końca, co praktycznie było równoznaczne ze spadkiem Pogoni wraz z Gwardią. Ostatnia kolejka potwierdziła ten czarny scenariusz! Na koniec przypomnijmy wynik i skład z tamtego pamiętnego meczu.

I liga piłkarska: POGOŃ Szczecin - POLONIA Bytom 1:1 (1:0); 1:0 Roman Klasa (19), 1:1 Edward Lonka (75).

POGOŃ: Ryszard But - Henryk Wawrowski, Roman Klasa, Jerzy Schab (79 Krzysztof Urbanowicz), Zbigniew Czepan - Andrzej Krawczyk, Adam Kensy, Jan Mikulski - Jarosław Biernat (75 Janusz Turowski), Leszek Wolski, Benon Szostakowski

Pisząc te wybitne nazwiska nasuwa nam się refleksja, jak wielu grających wtedy zawodników nie ma już między nami...©℗

(mij)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

lecszek
2024-09-01 09:16:29
swit poleci z ligi, jesli wchodzisz z ławki to masz oddac zycie a nie grac na alibi ,za krótka kadra i tyle,brak charakteru
Nie switowiec
2024-09-01 00:08:25
Bardzo porządny artykuł, aż miło się to czytało. Bogactwo historii na najwyższe noty.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA