Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Dream Team z Portugalii

Data publikacji: 11 marca 2019 r. 16:07
Ostatnia aktualizacja: 11 marca 2019 r. 16:15
Piłka nożna. Dream Team z Portugalii
 

9 marca 1994 jest datą dla polskiej i szczecińskiej piłki nożnej szczególną. Tego dnia polska reprezentacja młodzieżowa rozegrała przed własną publicznością mecz na szczeblu ćwierćfinału mistrzostw Europy do lat 21. Odbył się on w Szczecinie – na stadionie przy ul. Twardowskiego. W minioną sobotę od tego wydarzenia minęło dokładnie ćwierć wieku.

Może sam ten fakt nie byłby aż na tyle godny uwagi, gdyby nie rywal, z którym przyszło się naszej drużynie mierzyć. Jeżeli w całej historii młodzieżowej piłki nożnej na świecie był zespół zasługujący na miano absolutnego Dream Teamu wszech czasów, to taką drużyną była 25 lat temu Portugalia.

Figo, Rui Costa, Joao Pinto, Sa Pinto, Rui Jorge, Jorge Costa, Capucho, Abel Xavier czy Peixe, to były złote dzieci nie tylko portugalskiej, ale też światowej piłki nożnej. Kilku z nich na trwałe wpisało się w kroniki futbolu. Na pewno takim piłkarzem był Figo, ale również Rui Costa czy Joao Pinto.

Obecny piłkarz Pogoni Szczecin Tomas Podstawski miał w młodzieżowych reprezentacjach trenerów, którzy grali na szczecińskim stadionie ponad ćwierć wieku temu. W roku 1994 w ćwierćfinale młodzieżowych mistrzostw Europy Polska przegrała z Portugalią w składzie między innymi z Emilio Peixe i Rui Jorge.

Trenerzy Podstawskiego

Ten pierwszy doprowadził reprezentację Portugalii z Podstawskim w składzie do trzeciego i drugiego miejsca w mistrzostwach Europy juniorów w roku 2013 i 2014, natomiast ten drugi prowadził reprezentację olimpijską podczas turnieju w Rio de Janeiro w roku 2016, w którym również grał Podstawski.

Emilio Peixe był 25 lat temu najlepiej rokującym piłkarzem młodzieżowej reprezentacji Portugalii, jej kapitanem, ale jednak zrobił zdecydowanie mniejszą karierę od kilku swoich wtedy mniej rozreklamowanych piłkarzy. Lepiej radzi sobie jako szkoleniowiec młodzieżowych reprezentacji Portugalii.

Rui Jorge natomiast do dziś pozostaje trenerem młodzieżowej reprezentacji Portugalii. W listopadzie ubiegłego roku został niespodziewanie ograny w barażach o awans do turnieju finałowego we Włoszech przez Czesława Michniewicza i jego drużynę młodzieżową.

Biorąc pod uwagę potencjał portugalskiej młodzieżówki sprzed 25 lat do dzisiejszej, to ta obecna, pokonana przez polskich piłkarzy wcale nie przedstawia się gorzej. Z drużyny juniorów reprezentacji Portugalii sprzed niespełna dwóch lat wywodzą się tacy piłkarze jak Diogo Dalot, za którego Manchester United zapłacił 22 mln euro, oraz Rafael Leao, który odszedł do francuskiego Lille za kwotę 6 mln euro. Pedro Pereira został natomiast odkupiony przez Benfikę Lizbona z Sampdorii Genua za 2,6 mln euro.

Młodzieżowcy warci miliony

Jak widać, młodzi Portugalczycy znacznie łatwiej i płynniej przechodzą przez trudny okres dojrzewania z wieku juniora do seniora, choć wielu z nich też ma z tym dość poważny problem.

Do wyróżniających się piłkarzy obecnej młodzieżówki reprezentacji Portugalii należeli między innymi: napastnik Diogo Jota, kapitan reprezentacji Portugalii, za którego angielski Wolverhampton zapłacił 14 mln euro, a także Joao Carvalho, za którego Nottingham Forest zapłacił 15 mln euro, oraz Gil Dias, którego Monaco wykupiło z Bragi za 5 mln euro.

Do dziś trwają spekulacje, czy znakomite pokolenie portugalskich piłkarzy sprzed 25 lat w pełni wykorzystało swoją szansę. Wicemistrzostwo Europy, trzecie miejsce w mistrzostwach Europy, ćwierćfinał mistrzostw Europy czy czwarte miejsce na igrzyskach olimpijskich to osiągnięcia okazałe, ale w Portugalii spodziewano się znacznie więcej.

Również w młodzieżowych mistrzostwach Europy żadne późniejsze pokolenie nie przebiło osiągnięć drużyny, którą gościliśmy ćwierć wieku temu w Szczecinie. Przed rokiem 1994 ani razu Portugalia nie kwalifikowała się natomiast do strefy medalowej. Wygrana z polskimi młodzieżowcami miała dla nich duże znaczenie.

Młodzieżowi mistrzowie świata

Młodzieżowa reprezentacja Portugalii przyjechała do Szczecina ćwierć wieku temu w glorii mistrzów świata do lat 20. W finale na starym stadionie Benfiki zasiadło 120 tys. kibiców, a Portugalia ograła po serii rzutów karnych Brazylię. Najlepszym piłkarzem całego turnieju był defensywny pomocnik Peixe, który spośród całej plejady utalentowanych graczy poczynił zdecydowanie najmniejsze postępy. W roku 1994 był postacią centralną – stawianą na równi z Figo czy Rui Costą.

Rui Costa, Figo, Sa Pinto, Capucho i Peixe byli wtedy kolegami klubowymi Andrzeja Juskowiaka – króla strzelców Letnich Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie ze Sportingu Lizbona. To nie były czasy, kiedy o każdej postaci można się było dowiedzieć w ciągu kilku sekund niemal wszystkiego w internecie. Cennych informacji udzielał nam 23-letni reprezentant Polski, który nie mylił się w swojej ocenie i przepowiadał największą karierę Figo i Rui Costa.

O organizację ćwierćfinałowego meczu w Szczecinie mocno zabiegał ówczesny dyrektor Pogoni Andrzej Rynkiewicz. Sprzyjający klimat, tradycyjnie duże zainteresowanie publiczności w Szczecinie i fakt, że w szerokiej kadrze było aż trzech portowców (Majdan, Stolarczyk, Moskalewicz) sprawiło, że mecz odbył się w Szczecinie.

Radisson dla Portugalczyków

Gwiazdy portugalskiej piłki miały dopiero rozbłysnąć na dobre w kolejnych latach, ale już wtedy stanowiły o sile swoich bardzo mocnych klubów: Sportingu, Benfiki i Porto. Również pod względem organizacyjnym Portugalia przygotowana była do meczu zdecydowanie lepiej. Zakwaterowana była w hotelu Radisson, podczas gdy młodzi polscy piłkarze w hoteliku klubowym przy hali sportowej przy ul. Witkiewicza.

Na sędziego wyznaczono arbitra z Rosji, który akurat w dniu meczu obchodził urodziny. Delegacja portugalska wiedziała o tym i w przeddzień spotkania ufundowała mu okazały prezent, podczas gdy oficjele z PZPN o takim szczególe już zapomnieli. To były jeszcze czasy, gdy takie sytuacje bywały na porządku dziennym – dziś absolutnie są niedopuszczalne.

Po rosyjskim arbitrze trudno było dostrzec, by szczególnie faworyzował drużynę przyjezdną, ale kilka kontrowersyjnych decyzji na naszą niekorzyść podjął. W pierwszej połowie, która przebiegała pod wyraźne dyktando gospodarzy, nie uznał jednej z dwóch bramek, dopatrując się pozycji spalonej.

Nieuznany gol i czerwona kartka

Gdyby po 45 minutach polscy piłkarze prowadzili 2:0, a nie 1:0, to końcowy efekt mógłby być różny. Ponadto podopieczni trenera Wiktora Stasiuka nie dotrwali do końca meczu w pełnym składzie. Czerwoną kartkę otrzymał Ratajczyk. Ostatecznie Portugalia wygrała aż 3:1, górując nad polskim zespołem po przerwie zdecydowanie.

Po spotkaniu mocno rozgoryczony był kapitan zespołu, bramkarz Pogoni Szczecin Radosław Majdan, który narzekał szczególnie na organizację.

– Portugalczycy pokazali klasę, ale byli też lepiej przygotowani pod względem organizacyjnym – mówił po spotkaniu Majdan. – My nie mieliśmy podstawowego sprzętu, czekaliśmy na dresy, buty, które potem musieliśmy zwrócić.

Porównując indywidualne osiągnięcia polskich i portugalskich piłkarzy, trudno się dziwić, że dwumecz rywale wygrali zdecydowanie (w Szczecinie zwyciężyli 3:1, a w rewanżu 2:0). Jednak przebieg szczególnie pierwszej połowy szczecińskiej potyczki dawał wiele powodów do satysfakcji.

– Ja nie widziałem w pierwszych 45 minutach, że to Portugalia jest Dream Teamem – mówił po spotkaniu trener Wiktor Stasiuk. – Nasi chłopcy, Mosór, Ratajczyk, Kucharski czy Dąbrowski oszukiwali z łatwością przeciwnika. Zabrakło nam szczęścia, a potem coś pękło i wszystko się posypało.

Polska reprezentacja kończyła zatem eliminacje w gronie 8 najlepszych drużyn na kontynencie. Dziś dopiero widzimy, jak dobre to były dla polskiej piłki czasy, a jeszcze bardziej cieszy, że niemal zawsze z udziałem piłkarzy Pogoni.

Zespół z roku 1994 z całą pewnością był poza zasięgiem nie tylko polskiej drużyny. Figo i spółka doszli do finału młodzieżowych mistrzostw Europy, gdzie pechowo, po serii rzutów karnych przegrali z broniącymi się uparcie przez 120 minut Włochami. Już dwa lata później najlepsi z nich grali w finałach mistrzostw Europy i igrzyskach olimpijskich, a w Polsce zmarnowano kolejne utalentowane pokolenie piłkarzy. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. D. Janowski

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA