14 października, dokładnie 31 lat temu, w święto nauczyciela odbył się w Zabrzu mecz, który pogrzebał szanse piłkarskiej reprezentacji Polski na awans do finałowego turnieju mistrzostw Europy w RFN.
Polska reprezentacja prowadzona przez Wojciecha Łazarka przegrała z Holandią 0:2 (0:2), oba gole w pierwszej połowie meczu zdobył Ruud Gullit, a bramki reprezentacji Polski strzegł piłkarz Pogoni Szczecin Marek Szczech, dla którego był to drugi i ostatni występ w reprezentacji.
Rok 1987 nie był dobry dla reprezentacji Polski, ale za to znakomity dla Pogoni Szczecin. Drużyna pod wodzą Leszka Jezierskiego wywalczyła wicemistrzostwo Polski, grała bardzo ofensywnie, w całym sezonie zdobyła w 30 meczach aż 64 gole. Więcej na boiskach ekstraklasy w jednym sezonie nie zdobyła nigdy wcześniej, ani później.
Nowa siła
Pogoń byłą nową siłą w krajowym futbolu, ale w eliminacjach do mistrzostw świata grał regularnie tylko jeden jej piłkarz – Marek Ostrowski. Natomiast trzon reprezentacji olimpijskiej tworzyli właśnie gracze ze Szczecina.
Do reprezentacji prowadzonej przez trenera Zdzisława Podedwornego powoływani byli: Marek Szczech, Krzysztof Urbanowicz, Kazimierz Sokołowski i Marek Leśniak. Każdy z nich miał już też za sobą debiut w pierwszej reprezentacji Polski.
To była przedziwna sytuacja w polskim futbolu. Szanse na awans do finałowego turnieju mistrzostw Europy straciła pierwsza reprezentacja, a ponieważ wielu piłkarzy mogło grać zarówno w pierwszej drużynie, jak i olimpijskiej, to uznano, że priorytet ma ta druga.
Z tego między innym powodu częściej do olimpijskiej reprezentacji powoływany był Marek Leśniak i gdyby nie obowiązujący wówczas przepis, to z całą pewnością dziś jego dorobek w reprezentacji byłby znacznie bardziej okazalszy, niż 20 występów i 10 goli.
Z I reprezentacji do olimpijskiej
Ciekawą historię z tego powodu zapisał wspomniany wcześniej Marek Szczech. 14 października 1987 roku bronił w bramce pierwszej reprezentacji Polski w eliminacyjnym meczu do mistrzostw Europy z Holandią, natomiast dwa tygodnie później był już bramkarzem kadry olimpijskiej meczu rozgrywanego w Szczecinie przeciwko Danii.
W meczu przeciwko Holandii w wyjściowym składzie grał 31-letni wówczas Marek Szczech, natomiast w roli rezerwowego wystąpił Czesław Jakołcewicz, wtedy gracz Lecha Poznań, ale rozpoczynający swoja karierę najpierw w Arkonii, a następnie wypromowany w Stali Stocznia.
Dla Szczecha był to drugi występ w pierwszej reprezentacji kraju, debiutował niespełna miesiąc wcześniej w towarzyskim spotkaniu z Rumunią, wygranym 3:1. To był już zmierzch kariery fenomenalnego i niezwykle lubianego bramkarza. Grał bardzo efektownie, czasem wręcz w sposób efekciarski. Dzięki temu zyskiwał szacunek i był bardzo popularny.
Bilans meczów w pierwszej reprezentacji zatrzymał się na dwóch, ale ten rozegrany w Zabrzu był wyjątkowy. Polska przegrała z rodzącą się siłą światowego futbolu. Holandia 8 miesięcy później sięgnęła po mistrzostwo Europy praktycznie z tymi wszystkimi piłkarzami przeciwko którym mierzył się bramkarz Pogoni. To był nie tylko Ruud Gullit – zdobywca dwóch goli, ale także; Marco van Baasten, Ronald Koeman, Hans van Breukelen, prowadzeni przez słynnego szkoleniowca Rinusa Michelsa, później trenera Marka Leśniaka w Bayerze Leverkusen. (par)