Zdegradowana już do I ligi Miedź, w której szeregach pierwszoplanowe role odgrywał były piłkarz portowej jedenastki Kamil Drygas, mocno dała się we znaki Pogoni. Walcząca o trzeci z rzędu brązowy medal PKO Ekstraklasy drużyna Jensa Gustafsona zapewniła sobie komplet punktów dopiero w 76 minucie.
Pogoń Szczecin - Miedź Legnica 3:2 (1:1); 0:1 Chuca (26), 1:1 Dąbrowski (42), 2:1 Grosicki (64, karny), 2:2 Drygas (73), 3:2 Matynia (76, samobójcza)
Pogoń: Stipica - Stolarski, Loncar (46, Malec), Zech, Koutris - Dąbrowski, Łęgowski (53, Kowalczyk) - Biczachczjan (75, Wędrychowski), Gorgon, Grosicki (82, Triantafyllopoulos) - Almqvist (46, Zahović)
Na finiszu rundy wiosennej ekstraklasy każdy punkt jest na wagę złota. Pogoń tocząca korespondencyjną rywalizację o trzecie miejsce z Lecha pojedynek z outsiderem z Legnicy rozpoczęła mało efektownie. Miedź mimo przegranego sezonu nie zamierzała ułatwiać Pogoni walki o brąz i postawiła bardzo trudne warunki. Dobrą grą w defensywie i szybkimi kontrami już w pierwszej połowie zaskakiwała portowców. Goście mieli w pierwszych 45 minutach więcej okazji do zdobycia bramek i więcej celnych strzałów. Miedzi sprzyjała też VAR, który wszystkie kontrowersyjne sytuacje przed przerwą zweryfikował na korzyść gości.
Tak było najpierw w 25 minucie, kiedy to groźny strzał Kobackiego efektownie obronił Stipica. Kiedy wydawało się, że niebezpieczeństwo utraty gola zostało zażegnane, a akcja przeniosła się na połowę gości sędziowie postanowili wrócić do poprzedniej sytuacji. VAR potwierdził, że interweniujący wówczas Loncar kopnął rywala, a nie piłkę. Do "jedenastki" podszedł Drygas, który przez siedem sezonów spędzonych w Pogoni strzelił dla niej 31 bramek, nie zdoła pokonać Stipicy. Chorwacki bramkarz wyczuł intencje byłego kolegi z drużyny i najpierw odbił, a po chwili złapał piłkę w ręce. Radość po wybronionym karnym nie trwała jednak długo. Przechwycona przez Drygasa piłka w pobliży środka boiska szybko wróciła na przedpole Pogoni, a Mijusković dokładnie dograł do Chucy, który wpakował piłkę do bramki. I tym razem sędziowie posiłkowali się VAR-em, ale nie potwierdził on w tej sytuacji ewentualnego spalonego.
To był zimny prysznic, który przypomniał mało błyskotliwie grającej wcześniej Pogoni, że punkty mogą w tym meczu uciec. Pierwszy celny strzał oddał Łęgowski, ale dopiero uderzenie Dąbrowskiego zza pola karnego dało wyrównanie.
Po zmianie stron Pogoń zagrała już zdecydowanie lepiej w ofensywie, ale Miedź do końca spotkania nie oddawała faworytowi pola. Bliski wyprowadzenia portowców na prowadzenie był w 53 minucie Gorgon, ale jego strzał głową minimalnie minął bramkę. Później defensywie Miedzi mocno we znaki dawał się aktywny Bichakhchyan. Najpierw wpadł w pole karne rywali, ale jego strzał obronił Abramowicz, a kilka minut później szarżując w polu karnym został sfaulowany. Jedenastkę wykorzystał Grosicki, dla którego był to 12 gol w tym sezonie w ekstraklasie.
Mecz nie stracił na atrakcyjności także w dalszym etapie. Swoje snajperskie umiejętności potwierdził Drygas. W 76 minucie był znów królem pola karnego, wyskoczył najwyżej i głową skierował piłkę do bramki Pogoni. To nie był koniec festiwalu strzeleckiego w tym spotkaniu. Pogoń, która ruszyła do ataków zwycięstwo zapewniła sobie w 76 minucie. Strzał Koutrisa trafiła w Matynię, który tak niefortunnie interweniował, że piłka wpadła do siatki. Serca kibiców Pogoni, których na stadionie zameldowało się w niedzielne popołudnie ponad 18,5 tysiąca, zadrżały jeszcze w doliczonym czasie. Akcję przyjezdnych celnym strzałem na bramkę zakończył wprawdzie Mijusković, ale sędziowie nawet bez pomocy VAR-u nie mieli wątpliwości, że piłkarz Miedzi był na spalonym.
Tym samym Pogoń na dwie kolejki przed końcem sezonu mocno przybliżyła się do brązowego medalu i przedłużyła swoją passę bez porażki do 9 spotkań.
(woj)