Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Drygas wraca do Poznania

Data publikacji: 15 lutego 2018 r. 15:29
Ostatnia aktualizacja: 15 lutego 2018 r. 15:29
Piłka nożna. Drygas wraca do Poznania
 

Dla Kamila Drygasa niedzielny mecz przeciwko drużynie Lecha Poznań jest szczególny, ale chyba bardziej dla kibiców i dziennikarzy, niż samego piłkarza. 27-letni pomocnik podkreśla, że w tej chwili nie ma już w Lechu ani jednego piłkarza z okresu, kiedy debiutował w pierwszej drużynie.

- Oczywiście nie zapomniałem gdzie debiutowałem, jakim klubem jest Lech, ale było to już dawno temu – ocenił sytuację pomocnik Pogoni Szczecin. - Zawsze przed meczami z Lechem padają pytania o moja przeszłość związaną z poznańskim klubem, na dziś skupiam się na swojej roli w Pogoni, sentymenty odkładam raczej na bok.

Kamil Drygas już w bardzo młodym wieku otarł się o dużą międzynarodową piłkę. W roku 2010 Lech wywalczył tytuł mistrza Polski, a trener Jacek Zieliński wcielił do zespołu utalentowanego 19-letniego pomocnika i bardzo szybko mu zaufał.

– Drużyna była dość mocno przemeblowana – przypomina K. Drygas. – Odszedł przecież Robert Lewandowski, ale na moją ewentualną grę nie miało to wpływu, bo to przecież nie moja pozycja. Zagrałem od pierwszej minuty w meczu eliminacyjnym do Ligi Mistrzów ze Spartą Praga obok takich piłkarzy, jak: Peszko, Injac, Stilic, Kriwiec, Wichniarek. Później były mecze już w grupie Ligi Europejskiej: Salzburgiem, Manchesterm City. Wspaniała przygoda i znakomite rozpoczęcie dorosłej przygody z futbolem.

Plejada nastolatków

Drygas był jednym z wielu utalentowanych nastolatków w Lechu. Dziś nie ma już w poznańskiej drużynie żadnego z takich piłkarzy, jak właśnie Drygas, ale także: Kamiński, Bereszyński, Golla, Możdżeń, a także nieco młodszych: Drewniaka, Kędziory, Linettiego, Bednarka, Kownackiego.

W trakcie sezonu 2010/11 Jacek Zieliński został zwolniony. W jego miejsce przyszedł Jose Bakero, a dla młodego Drygasa zaczęło brakować miejsca.

– Za trenera Bakero leczyłem kontuzje, natomiast gdy przyszedł trener Rumak, to przegrywałem rywalizację. Doszedł do drużyny między innymi Rafał Murawski, był Trałka, Injac, Stilic. Zabrakło dla mnie miejsca.

27-letni obecnie pomocnik zasilił portowców latem 2016 roku. Przyszedł z I-ligowego Zawiszy Bydgoszcz, dla którego w ostatnim sezonie zdobył aż 13 goli. Występował głównie na dziesiątce i wychodziło mu to całkiem nieźle.

– Byłem jednym z nielicznych piłkarzy, którzy po spadku pozostali w Bydgoszczy – wspomina K. Drygas. - Trener chciał, żebym pełnił rolę ofensywnego pomocnika, bo liczył na moje doświadczenie. Ja oczywiście nie byłem zadowolony, ze muszę grać na zapleczu ekstraklasy, ale dziś z perspektywy czasu twierdzę, że ten sezon na pewno mnie wiele nauczył i na pewno zyskałem sporo nowych doświadczeń.

Pogoń zabiegała kilka razy

Kamil Drygas jest piłkarzem, o którego Pogoń zabiegała kilka razy.

– Po raz pierwszy Pogoń zainteresowała się mną, gdy przechodziłem z Lecha do Zawiszy – przypomina K. Drygas. – W Lechu była wtedy ogromna konkurencja w środkowej formacji, więc chciałem odejść, żeby się rozwijać i nie tracić czasu na ławkę rezerwowych. Wtedy to były jednak z Pogoni tylko zapytania, konkretnych rozmów nie prowadziliśmy, od początku najbardziej na moim pozyskaniu zależało Zawiszy.

Za drugim razem Pogoń chciała pozyskać Drygasa, gdy trenerem portowców był Czesław Michniewicz. Negocjacje przedłużały się, ale ostatecznie do transferu nie doszło, choć było bardzo blisko.

– To był dla mnie ciężki okres – ocenia K. Drygas. – Spadliśmy z Zawiszą z ekstraklasy, choć wiosnę mieliśmy naprawdę całkiem dobrą. Po spadku okazało się, że niemal wszyscy czołowi piłkarze odchodzą. Ja miałem ważny kontrakt, więc nie wszystko zależało ode mnie. Nie jestem takim typem człowieka, że stroi fochy, pozoruje kontuzje i ewidentnie daje do zrozumienia, że chce odejść za wszelką cenę. Chciałem, ale w normalnych okolicznościach. Pogoń była zdeterminowana, a prezes Osuch też wydawał się być pogodzony. Wszystko zmieniło się jednego dnia i tak naprawdę nie wiem z jakiego powodu. Prezes mnie nie puścił, bo uznał, że ze mną w składzie drużyna ma szansę powalczyć o awans. W lidze szło nam całkiem nieźle, ale tylko do pewnego momentu i awansować się nie udało.

150 tys euro za transfer

Pogoń latem 2015 roku oferowała za wykup piłkarza 150 tys euro. Jak na możliwości szczecińskiego zespołu, to całkiem sporo. Mimo to, do transakcji nie doszło. Pogoń jednak nie rezygnowała. Po pół roku ponownie uderzyła i wtedy już dopięła swego, a piłkarz podpisał ze szczecińskim klubem umowę już bez kwoty odstępnego.

– Nie wiem ile Pogoń oferowała za moje przyjście – kwituje K. Drygas. – Gdy okazało się, że jednak z transferu nic nie wyjdzie, to postanowiłem skupić się na piłce. Po zakończeniu rundy jesiennej Pogoń odezwała się znowu i wtedy już nie było żadnych przeszkód.

Kamil Drygas twierdzi, że z chwilą przyjścia trenera Kosty Runjaica zespół nabrał większej pewności siebie, uwierzył we własne umiejętności i przekłada się to na wyniki.

- Za trenera Skorży też trenowaliśmy ciężko – ocenia piłkarz. - Oczywiście metody treningów trochę się różniły, każdy szkoleniowiec ma swój warsztat, ćwiczyliśmy inne schematy, tak do końca to nie znam jakiegoś jednego powodu, który nas odmienił. ©℗ (par)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA