Miasto Szczecin wspiera Pogoń Szczecin kwotą 4 milionów złotych rocznie. Tak się dzieje od jedenastu lat, odkąd nastąpiła odbudowa klubu od IV ligi. Można mieć pretensje do obecnego prezydenta Piotra Krzystka o brak stadionu, ale gdyby nie wydatna pomoc miasta, to Pogoń nie byłaby obecnie w tym miejscu. Na pewno.
Dla jednych wspieranie publicznymi kwotami prywatnego podmiotu nastawionego na zysk to działanie niemoralne, na granicy łamania prawa. Miasto powinno wspierać sport w wydaniu masowym, nie powinno angażować się w rozwój sportu na zawodowym poziomie, może pomagać w tworzeniu warunków, by sport zawodowy rozwijał się, ale cykliczne wspieranie budżetu klubu jest na pewno działaniem mocno kontrowersyjnym.
Z drugiej strony gmina wspiera działalność prywatnego podmiotu z uwagi na historyczną wartość klubu, emocjonalną więź mieszkańców przechodzącą z pokolenia na pokolenie. Piłkarski klub w mieście to coś więcej niż zwykła firma dotowana przez gminę i z takiego założenia wychodzą włodarze w innych miastach w Polsce.
Szczecin nie jest odosobnionym przykładem, w innych miastach ta pomoc jest jeszcze bardziej wydajna, w niektórych przypadkach absolutnie demoralizująca. Gdyby gminy zaprzestały finansowania klubów piłkarskich w jakiejkolwiek formie, gdyby rozliczały się z nimi uczciwie z tytułu komercyjnej działalności, to więcej niż połowa obecnych klubów ekstraklasy przestałaby istnieć.
Legia bez wsparcia
Żadnych kwot na drużynę mistrza Polski ze stolicy nie przeznacza Warszawa. Gmina wybudowała z własnych środków stadion i pobiera od klubu za użytkowanie dzierżawę, klub też utrzymuje obiekt, Warszawa nie ponosi zatem żadnych kosztów, klub jest prężny, najbogatszy w Polsce, gmina nie widzi potrzeby dodatkowego wsparcia.
Nie czuje się też zobowiązana w partycypacji kosztów infrastruktury treningowej, to klub zabiega i finansuje budowę boisk treningowych, to klub inwestuje z własnych środków w budowę nowoczesnej Akademii Piłkarskiej. To są spore kwoty, ale klub widzi potrzebę inwestycji.
Tak samo jest w Krakowie. Gmina wybudowała dwa stadiony, rozlicza się z Wisłą i Cracovią w kwestii ich użytkowania, ale dodatkowych kosztów na kluby nie przeznacza. Podobnie jak w przypadku Legii, gmina nie jest zainteresowana w finansowaniu ośrodków szkoleniowych. Wisła ma swój prywatny ośrodek w Myślenicach, natomiast Cracovia jest w przeddzień budowy nowoczesnego centrum treningowego.
W aż pięciu na szesnaście drużyn w piłkarskiej ekstraklasie większościowym udziałowcem jest Miasto (Wisła P., Piast, Śląsk, Sandecja, Górnik). Do niedawna takim klubem były: Korona i grający już w I lidze Ruch. Dla gminy to bardzo niewygodna sytuacja, dla każdej z nich funkcjonowanie piłkarskiej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej to duży prestiż, uznanie, ale najlepiej, jak dzieje się to z jak najmniejszym udziałem miasta.
Hojność prezydentów
Dlatego każdy z prezydentów dość hojnie dopłaca z publicznych pieniędzy do piłkarskiego interesu prywatnych spółek tylko po to, żeby nie mieć kolejnego kłopotu na głowie. Dziś posiadanie drużyny piłkarskiej to bardzo dobry interes, ale dla prywatnego podmiotu, dla miasta to wciąż utrapienie i problem.
Gminy bardzo często ulegają naciskom społecznym, tak się działo przy budowie nowych stadionów. To z uwagi na głośny i dobrze zorganizowany społeczny protest w Szczecinie powstanie obiekt za minimum 250 milionów złotych zamiast za 50 milionów złotych, jak chciał początkowo prezydent Krzystek.
Nowe stadiony są w każdym większym mieście, nie są zapełniane nawet w 50 procentach, ich utrzymanie pochłania spore koszty, ale miasta zdecydowały się na ich wybudowanie z uwagi na mocną społeczną ofensywę grup kibicowskich, często podsycaną przez właścicieli klubów, dla których nowoczesna stadionowa infrastruktura stwarza dodatkowe możliwości rozwoju.
Jest kilka przykładów pokazujących, jak miasta wpadają w pułapkę finansową. Dwa lata temu Chorzów udzielił Ruchowi pożyczki w wysokości 18 milionów złotych, mimo to klub spadł z ekstraklasy, pozbawiony został źródeł dochodu z Canal Plus, a dziś jest jedną nogą już w II lidze.
Akcje za 35 mln złotych
Gmina Zabrze trzy lata temu wyemitowała akcje ratujące Górnika na sumę 35 mln złotych, a rok temu podjęto decyzję o przekazaniu spółce 32 mln złotych. W zamian za akcje fundusze wyłoży bank, ale miasto ma je wykupić do 2031 roku za 46 mln złotych.
Gminy szukają różnych rozwiązań, by nie dopuścić do unicestwienia klubów piłkarskich, dla których wybudowano kosztowne stadiony, a które nie umieją rozsądnie i racjonalnie zarządzać finansami. W Zabrzu gmina wybudowała trzy trybuny nowoczesnego stadionu i gdyby klub przestał istnieć, to zostałby obiekt, który trzeba utrzymywać bez profesjonalnej drużyny. To byłaby gigantyczna porażka. Takie zagrożenie jest w wielu miastach.
Według szacunków, na wspieranie Śląska Wrocław – nie tylko gotówką, ale poprzez inwestycje i miejskie spółki Wrocław wydał od 2009 roku ok. 80 mln złotych, czyli średnio jakieś 10 milionów złotych rocznie. I końca tych wydatków nie widać.
Rok temu miasto udzieliło pożyczki spółce na kwotę 10 milionów złotych, klub dokonał kilku spektakularnych transferów, miał być awans do górnej ósemki, walka o wysokie cele, wzrost frekwencji, dodatkowe wpływy, a jest tak, że drużyna broni się przed spadkiem, a frekwencja jest skandaliczna.
Znaleźli inwestora i też dopłacają
Po latach starań sztuka znalezienia inwestora udała się miastu Kielce. Gmina miała sto procent udziału w Koronie i kosztowało ją to co rok kilka milionów złotych. Po długich i obarczonych wieloma niepowodzeniami poszukiwaniach udało się znaleźć kupca na pakiet większościowy, przejęła go grupa biznesmenów z Niemiec. Nie oznacza to, że Kielce przestały wspierać piłkarzy, w myśl umowy mają nadal taki obowiązek i to przez kilka najbliższych lat, rocznie miasto dołoży do klubu 3 mln zł.
Dokładają także w Gliwicach. Miasto ma tam 67 proc. udziałów w piłkarskiej spółce Piast. W 2017 do klubu od samorządu wpłynęło 8 mln złotych, w dwóch wcześniejszych latach łącznie blisko 20 milionów złotych. W Płocku samorząd wspiera klub kwotą 6 mln złotych, Białystok daje Jagiellonii 3,5 mln, dokłada też 2 mln zł na utrzymanie obiektu, który wybudował z publicznych środków. 4 miliony z kasy miasta Gdańsk wpływa na konto Lechii.
Wkrótce odbędzie się przetarg na prawa do pokazywania meczów ekstraklasy. Nieoficjalnie mówi się, że te kwoty mogą być nawet dwa razy większe niż obecnie, mogą wynieść między 300 a 400 milionów złotych na 16 klubów ekstraklasy rocznie. Czy jest to możliwe? Jak najbardziej.
Stacje nie płacą za poziom
Mylnie uważa się, że stacje telewizyjne płacą za poziom rozgrywek. Najważniejsze jest zainteresowanie, otoczka, atmosfera, moda, przywiązanie do klubów. W Polsce są nowe stadiony, futbol od strony telewizyjnej da się pokazywać bardzo dobrze, co widzimy na przykładzie Canal Plus. Mówi się, że opakowanie nie odzwierciedla poziomu rozgrywek i to jest prawdą, ale średnio zorientowany kibic chce emocji, piłki pokazywanej w dobrych warunkach, przystępnych cenach i korzystnych okolicznościach.
Wzrost przekazywanych kwot ze stacji telewizyjnej dla klubów wcale jednak nie oznacza, że kluby staną się bardziej samodzielne. Właściciele tych klubów doskonale wiedzą, że gminy nie zostawią ich samych sobie. Mają świadomość, że w trudnych sytuacjach zawsze znajdą wsparcie z publicznych środków.
Tak było też w przypadku Pogoni, która pięć lat temu zwróciła się do miasta z prośbą o dodatkowe wsparcie i miasto tego wsparcia mimo bardzo napiętej sytuacji na linii klub – miasto udzieliło w kwocie 3-milionowej pożyczki i dodatkowo 1 miliona złotych w gotówce.
Większe wpływy z tytułu praw telewizyjnych spowodują, że wzrosną pensje dla piłkarzy, prowizje dla menedżerów, poziom rozgrywek pozostanie niezmienny, a miasta w dalszym ciągu stać będą na straży bytności klubów często prywatnych, ale nie zawsze profesjonalnie zarządzanych.
Przez wiele lat mówiło się, że problemem polskiej piłki nożnej jest brak pieniędzy. To przeszłość. Dziś problemem jest nadmiar tych pieniędzy, niekontrolowany ich przepływ, brak jakiejkolwiek długofalowej wizji.
Kluby piłkarskie organizują życie finansowe klubu według własnego widzimisię, nie informują opinii publicznej o wydatkach, stratach, często manipulują kosztami, działaniami, traktują piłkarską działalność jak prywatny folwark, ale w momentach kryzysowych szukają wsparcia w samorządach i znajdują je bez kłopotu. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser