Świt w swoim debiucie na drugoligowych arenach zremisował z czołową drużyną poprzedniego sezony KKS Kalisz. Szczeciński beniaminek zdobył bramkę po przerwie i tym samym utrzymał trwającą od czerwca 2023 serię spotkań bez porażki na własnym obiekcie.
Świt Szczecin - KKS 1925 Kalisz 1:1 (0:1); 0:1 Putno (20), 1:1 Wojdak (76)
Świt: Adrian Sandach - Szymon Nowicki (46, Damian Ciechanowski), Jędrzej Góral, Rafał Remisz, Jonatan Straus, Dawid Kisły (58, Kacper Nowak) -Maciej Koziara (80, Maciej Spychała), Bartłomiej Kasprzak, Kacper Wojdak, 13. Szymon Kapelusz (46, Grzegorz Aftyka) - Krzysztof Ropski (70, Aron Stasiak).
To właśnie przygotowanie stadionu przy ul. Stołczyńskiej było największym wyzwaniem Świtu przed startem II ligi. Obiekt przeszedł w ostatnich tygodniach prawdziwą metamorfozę. W miejscu nasypu od północnej strony powstała nowa trybuna na ponad 900 miejsc, a stara położona po przeciwnej stronie została tymczasowo wyłączona z użytkowania. Prace, które trwały jeszcze w tym tygodniu pozwoliły spełnić minimum licencyjne i cztery dni przed meczem z Kaliszem stadion został dopuszczony do rozgrywek. Na inaugurację przybyło blisko 900 widzów, ale niewielu dotrwało do końca spotkania. Na nasłonecznionej nowej trybunie, bez odrobiny cienia i przy ponad 30-stopniowym upale trudno było wysiedzieć. Kibice szukali ochłody w cieniu drzew za jedną z bramek, ale wielu nie zobaczyło już historycznej bramki Świtu w II lidze.
Beniaminek rozpoczął mecz dość bojaźliwie, a kaliszanie szybko to wykorzystali. Od pierwszych minut groźnie atakowali prawą stroną i po jednej z takich akcji Putno wymanewrował obrońców i przelobował bramkarza Świtu. Stracony gol zmotywował gospodarzy do zintensyfikowania poczynań ofensywnych. Momentami przypominały one jednak bicie głową w mur. Słynący w poprzednim sezonie z najlepszej defensywy w II lidze KKS (stracił zaledwie 32 bramki), pokazał, że i w tym sezonie obrona będzie jego mocną stroną. Dośrodkowania na pole karne i strzały zza pola karnego nie robiły na KKS większego wrażenia. I tak było do 76 minuty, kiedy do wybitej poza pole karne piłki dopadł Wojdak i strzałem z woleja posłał futbolówkę do siatki.
Nie kwapiący się wcześniej do ataków KKS ruszył w ostatnich minutach na bramkę Świtu. Goście groźnie atakowali tym razem lewym skrzydłem. Pod bramką Sandacha dochodziło do niebezpiecznych sytuacji, ale wynik nie uległ już zmianie. (woj)