Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Idol ze Śródmieścia

Data publikacji: 07 lutego 2020 r. 19:56
Ostatnia aktualizacja: 07 lutego 2020 r. 20:26
Piłka nożna. Idol ze Śródmieścia
 

Rozmowa z Sebastianem Kowalczykiem, kapitanem Pogoni Szczecin.

Zaledwie 21-letni szczecinianin Sebastian Kowalczyk, mimo młodego wieku, został kapitanem grającej w PKO Ekstraklasie Pogoni Szczecin, a w żadnym innym polskim klubie najwyższej klasy rozgrywkowej nie ma tak młodego wodzireja.

Jeszcze nie tak dawno można go było prawie codziennie spotkać, jak uganiał się za piłką na tartanowym boisku SP-1 u zbiegu al. Piastów i ul. Jagiellońskiej. Nic więc dziwnego, że dla dzieciarni i młodzieży ze Śródmieścia jest prawdziwym idolem.

Pierwszym klubem filigranowego piłkarza było Stowarzyszenie Lokalne SALOS Szczecin, skąd szybko trafił na Twardowskiego, gdzie występuje do dzisiaj. Jego umiejętności oraz serce do gry docenili nasi Czytelnicy, bo dzięki ich głosom w 66. Plebiscycie Sportowym „Kuriera Szczecińskiego” zajął 7. miejsce wśród najlepszych sportowców województwa zachodniopomorskiego. Po powrocie z przedsezonowego zgrupowania w Turcji poprosiliśmy go o rozmowę.

– Dlaczego nie mogliśmy się spotkać na przedświątecznej Gali Mistrzów Sportu, będącej podsumowaniem plebiscytu naszej redakcji?

– Na przeszkodzie stanęły mi obowiązki służbowe, a konkretnie to zgrupowanie przedmeczowe, przed ekstraklasowym spotkaniem z Koroną Kielce. Nikt z piłkarzy ani z kadry szkoleniowej nie mógł udać się na galę, a z pierwszego zespołu w „Bulwarach” był jedynie Zvonimir Kuzulj, który w pojedynku z kielczanami nie mógł wystąpić.

– Jak takie przedmeczowe zgrupowania wyglądają i czy organizowane są przed wszystkimi spotkaniami?

– Zacznę od drugiej części pytania i powiem, że zawsze dzień przed meczem na Twardowskiego, spotykamy się wspólnie w hotelu, by ten ostatni przedmeczowy okres spędzić w pewnej izolacji i w skupieniu. Scenariusz jest zwykle podobny, a wygląda to tak, że po popołudniowym treningu spotykamy się w jednym ze szczecińskich hoteli i spożywamy tam wspólnie kolację. Odpoczywamy i relaksujemy się w pokojach, a rano schodzimy na śniadanie. Jeśli mecz jest w porze obiadowej, to wracamy do pokojów i po lekkim posiłku stosunkowo szybko wybieramy się na stadion. Jeżeli zaś mamy grać wieczorem, to jest zdecydowanie więcej czasu. Wiadomo, że jest obiad, ale po nim także poobiedni spacer. Mamy też zarezerwowany czas na krótki sen. Obowiązkowa jest też aktywacja, czyli około 20-minutowe ćwiczenia pobudzające, które wykonujemy na salce gimnastycznej. Dodam, że w przypadku spotkań wyjazdowych nasz przedmeczowy plan zajęć jest bardzo podobny.

– Jak zostaje się kapitanem drużyny?

– Obecnie w Pogoni o tym, kto zostanie kapitanem, decyduje trener Kosta Runjaic. Przed sezonem do kierowania zespołem na boisku wybrał on trzy osoby: Adama Frączczaka, Kamila Drygasa i mnie. Gdy starsi koledzy z różnych względów nie mogli zagrać, wtedy ja zakładałem kapitańską opaskę na ramię.

– Dlaczego niemiecki szkoleniowiec wybrał właśnie pana?

– To już by trzeba spytać trenera. Mam co prawda swoje domysły w tej materii, ale wolałbym o tym publicznie nie mówić.

– Może wpływ na to miały sceny, gdy po meczach piłkarze Pogoni podbiegają do swoich kibiców, by podziękować im za doping, a pan wówczas występuje w roli wodzireja…?

– Dużo wcześniej niż zostałem kapitanem, zaangażowałem się w pomeczowe dialogowanie z kibicami, a wyszło to tak jakoś samo z siebie. Może ten fakt też miał jakiś wpływ na kapitańskie nominacje naszego trenera. Nie mnie to jednak oceniać.

– W ubiegłym tygodniu wróciliście ze zgrupowania w Turcji. Jakie wrażenia przywieźliście z tego ciepłego kraju?

– W tureckim Belek Pogoń była już wiele razy, a ja po raz czwarty, więc czułem się tam tak, jak u siebie, a przypuszczam, że większość kolegów ma podobne odczucia. Warunki mieliśmy tam bardzo dobre i na miejscu było wszystko, co jest potrzebne do wydajnego treningu. Pracować musieliśmy intensywnie, ale nie ma innej drogi jeśli chcemy, by w końcówce sezonu nie zabrakło nam sił.

– Po ciężkiej pracy sił wam może nie zabraknie, ale czy po odejściu Adama Buksy nie zabraknie napastnika strzelającego gole?

– Myślę, że znajdą się osoby, które go zastąpią, a rolą pozostałych zawodników będzie to, by napastnik otrzymywał odpowiednią ilość podań otwierających drogę do bramki.

– Gdzie najlepiej czuje się pan na boisku?

– Zdecydowanie moim żywiołem jest gra w środku pola, ale gra na skrzydłach także nie jest mi obca. W czasie meczów staram się wypełniać zadania, jakie stawia przede mną trener.

– Co jest pańskim boiskowym atutem, a co bolączką, spędzającą sen z powiek?

– Odpowiedź na takie pytania nie jest dla mnie wdzięcznym zadaniem, ale spróbuję. Według mnie moimi głównymi atutami są: nieustępliwość i walka do końca, ale sądzę, że technika jest także moją mocną stroną. Natomiast jeśli chodzi o minusy, to oczywiście mam coś do poprawy, jestem tego świadom i pracuję nad tym, by było lepiej. Nie chcę jednak zdradzać, jakie są moje słabsze strony…

– W niedzielę o godzinie 12.30 zainaugurujecie wiosenne zmagania w meczu w Płocku z tamtejszą Wisłą, która tuż przed inauguracją wzmocniła się 30-letnim irlandzkim napastnikiem Cillianem Sheridanem, w nieodległej przeszłości występującym z dobrym skutkiem w Jagiellonii Białystok. Z jakim nastawieniem wybiegniecie na płockie boisko?

– Mecz rozpoczniemy w bojowych nastrojach i jesteśmy optymistycznie nastawieni, bo sądzę, że dobrze przygotowaliśmy się do sezonu. Chcemy rozegrać dobre zawody i postaramy się o jak najlepszy rezultat, choć rywal chociażby poprzez transfery sygnalizuje, że też zależy mu na wynikach.

– Rozmawialiśmy o inauguracyjnym spotkaniu, ale spójrzmy bardziej dalekosiężnie. Jakie macie plany na cały sezon?

– Chcemy w każdym meczu grać jak najlepiej i wygrywać!

– To bardzo dyplomatyczna odpowiedź, ale czy władze klubu nie postawiły wam jednak jakichś bardziej konkretnych zadań?

– Niech to zostanie w naszej szatni…

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ 

(mij)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA