11 października 60 lat kończy Adam Benesz. To był piłkarz, który rozegrał dla Pogoni Szczecin 119 spotkań na poziomie ekstraklasy, ale z przerwami związany był ze szczecińskim klubem przez blisko 10 lat.
Trafił w Pogoni na najlepszy w dziejach tego klubu okres. Pozyskany został w przerwie zimowej sezonu 1985/86. Był wtedy piłkarzem Radomiaka, który grał na zapleczu ekstraklasy z małymi szansami na powrót do elity. Gdyby nie wyciągnięta dłoń przez Leszka Jezierskiego, to Adam Benesz z dużym prawdopodobieństwem pozostałby już na peryferiach polskiego futbolu.
Nie był na boisku, ani poza nim postacią wyrazistą, rzucającą się w oczy. Był piłkarzem solidnym, o dobrym wyszkoleniu, dobrym przeglądzie pola. Przy dobrze funkcjonującej drużynie potrafił świetnie wkomponować się w zespół, ale przy drużynie nieco słabszej, mającej braki w różnych elementach gry, potrafił stać się liderem, boiskowym przywódcą. Tak było w pierwszej połowie lat 90, kiedy Pogoń była już zupełnie innym klubem, inną drużyną, jak w drugiej połowie lat 80.
W zastępstwie Biernata
Gdy Benesz trafił do Pogoni wiosną 1986 roku, to nie znalazł się w zupełnie obcym dla siebie miejscu. W latach 1982-84 grał w Stali Stocznia na zapleczu ekstraklasy. To był wtedy czołowy klub w II lidze, aspirujący do awansu, mający w składzie nietuzinkowych graczy, którzy później grali w ekstraklasie, a nawet w reprezentacji Polski, europejskich pucharach.
Wraz z Beneszem w Stali grali między innymi: Czesław Jakołcewicz, Janusz Makowski, Jerzy Hawrylewicz, Marek Kalisz, Andrzej Borówko, czy Marek Siwa. Benesz w Pogoni miał zastąpić Jarosława Biernata. Utalentowany pomocnik wraz z Januszem Turowskim pozostał nielegalnie w RFN, a Leszek Jezierski musiał szukać następców.
Pogoń w latach 80 miała najlepszą drużynę w historii, ale nie budowała jej w oparciu o piłkarzy już wcześniej wypromowanych. To właśnie tacy gracze, jak Benesz, czy wspomniany Hawrylewicz dzięki Pogoni mogli rywalizować o wysokie cele, grać w europejskich pucharach przeciwko takiej drużynie, jak Hellas Verona. To oni mieli zastąpić Biernata i Turowskiego, a rok później takie samo zadanie dostał Jacek Krzystolik, gdy z Polski wyjechał Adam Kensy.
Fundamentalna postać
Adam Benesz w drużynie Leszka Jezierskiego był postacią absolutnie fundamentalną, niezastąpioną. Miał wokół siebie piłkarzy o reprezentacyjnej przeszłości: Marka Ostrowskiego, Adama Kensego, Kazimierza Sokołowskiego, ale był piłkarzem też równie ważnym,
Świadczy o tym fakt, że od swojego debiutu przeciwko drużynie Bałtyku Gdynia, w którym zdobył swoją premierową bramkę w ekstraklasie, grał przez 2,5 roku nieprzerwanie w każdym meczu, zawsze od pierwszej minuty, tylko dwa razy schodził z boiska w trakcie gry, rozegrał od 1 marca 1986 roku do 3 września 1988 roku 78 meczów z rzędu, a jego passę przerwała dopiero kontuzja odniesiona w spotkaniu z Wisłą w Krakowie.
Benesz grał w Pogoni do końca rundy jesiennej roku 1988, nie było go już wiosną 1989 roku, kiedy Pogoń została niespodziewanie zdegradowana do II ligi. Benesz miał już 30 lat, wyjechał do Szwecji i tam kontynuował karierę. Do Pogoni wrócił po czterech latach, gdy ta ponownie grała już w ekstraklasie i na zasadach dziś absolutnie nie do przyjęcia, ale ponad ćwierć wieku temu całkowicie akceptowanych.
Na zarobek do Szwecji
Benesz w roku 1990 wyjechał do Szwecji po roku rozbratu z futbolem. Pogoń zaledwie dwa lata po największym sukcesie w historii – wicemistrzostwie Polski w roku 1987 - doznała goryczy degradacji. Klub był coraz gorzej zarządzany, a najlepsi piłkarze szukali możliwości wyjazdu za granicę.
- Mi w wyjeździe pomógł były kolega z Pogoni i jeszcze ze Stali Stocznia, Mirosław Zambrzycki – powiedział Adam Benesz.
Szwecja to był wtedy bardzo popularny kierunek dla piłkarzy Pogoni. Trafili tam między innymi: Bogdan Maślanka, Waldemar Folbrycht, Zbigniew Kozłowski, Jerzy Stańczak. Szwedzka liga była półamatorska, a nasi piłkarze prócz grania w piłkę podejmowali się również innej pracy.
Precedens Adama Benesza polegał na tym, że w latach 1992-93 godził grę w lidze szwedzkiej i polskiej. Dziś taka sytuacja wydaje się absolutnie nieprawdopodobna, ale wtedy tak było. Benesz wyjechał do Szwecji w roku 1990 i trafił do szwedzkiego Mjoellby.
Zawodowiec w Laponii
Po roku przeniósł się do amatorskiej drużyny Asele w północnej części Szwecji w prowincji Laponia. Był tam jedynym zawodowcem w drużynie, a rozgrywki ligowe z uwagi na warunki klimatyczne rozgrywane były w systemie maj – październik.
Benesz zatem przez trzy sezony: w latach 1992, 1993 i 1994 trafiał do Pogoni na końcówkę rundy jesiennej, potem przygotowywał się z zespołem Pogoni do sezonu, grał do końca kwietnia, a następnie udawał się do Szwecji i występował tam nieprzerwanie od początku maja do końca października. Z tak funkcjonującym piłkarzem w składzie Pogoń umiała w roku 1992 wywalczyć awans do ekstraklasy, a wiosną 1993 była rewelacją sezonu.
Benesz nie był jedynie uzupełnieniem zespołu, ale bardzo ważnym i wiodącym graczem. O ile w drugiej połowie lat 80 był niejako w cieniu takich piłkarzy, jak: Marek Ostrowski, czy Marek Leśniak, to na początku lat 90, gdy był najstarszym i najbardziej doświadczonym piłkarzem w drużynie, jego rola była diametralnie inna i trudna do przecenienia. To on był wtedy reżyserem poczynań drużyny i od niego uczyli się na boisku młodsi: Piotr Mandrysz, czy Dariusz Szubert.
34-latek lepszy od Brzęczka
Benesz wiosną 1993 roku rozegrał w Pogoni tylko siedem spotkań, ale aż sześć w pełnym wymiarze czasowym. Jedynym meczem, podczas którego musiał opuścić boisko był pojedynek z mistrzem Polski Lechem Poznań. Stało się tak z powodu odniesionej. kontuzji, która później wykluczyła Benesza z dwóch pojedynków.
Benesz w meczu z Lechem całkowicie usunął w cień aktualnych wtedy reprezentantów Polski: Jerzego Brzęczka i Dariusza Skrzypczaka. Ten pierwszy był zaledwie kilka miesięcy po starcie w Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, gdzie pełnił rolę kapitana srebrnych medalistów olimpijskich. Wtedy zaledwie 22-letni rozgrywający był już podstawowym piłkarzem I reprezentacji, ale w nieformalnej konfrontacji z Beneszem w tym jednym meczu nie wytrzymał konkurencji.
- Nikt w ówczesnej Pogoni nie miał żadnych wątpliwości, jak wartościowym piłkarzem jest Adam Benesz – mówi po latach Andrzej Rynkiewicz, wówczas dyrektor klubu podejmujący praktycznie wszystkie najważniejsze decyzje. - W Pogoni był wówczas młody zespół, nasi utalentowani piłkarze pamiętali Benesza z występów w drużynie Leszka Jezierskiego, imponowało im, że w dość zaawansowanym wieku wciąż może rywalizować na najwyższym krajowym szczeblu. ©℗ Wojciech Parada