Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Juniorzy z jakością

Data publikacji: 10 grudnia 2018 r. 20:35
Ostatnia aktualizacja: 11 grudnia 2018 r. 13:51
Piłka nożna. Juniorzy z jakością
 

W roku 1984 reprezentacja Polski juniorów wywalczyła brązowe medale podczas mistrzostw Europy swojej kategorii wiekowej z piłkarzami w składzie, którzy w zdecydowanej większości stanowili o sile swoich drużyn klubowych. Byli wiodącymi postaciami w klubach ekstraklasy, lub jej zaplecza.

Trener Mieczysław Broniszewski ustalając skład reprezentacji na turniej finałowy w ZSRR obserwował swoich kandydatów głównie w meczach ekstraklasy lub I ligi, natomiast na boiska juniorów raczej nie zaglądał. Nie zdarzało się, żeby powoływał piłkarzy grających na poziomie juniorów. Wszyscy rywalizowali już z dorosłymi piłkarzami.

To były czasy, kiedy przejście z wieku juniora do seniora było nieco łatwiejsze. Gra nie była tak szybka, tak intensywna jak obecnie. Dziś rywalizacja juniorów odbywa się na zupełnie innym poziomie, jak rozgrywki seniorów, choćby w niższych klasach rozgrywkowych.

Trener Mieczysław Broniszewski 35 lat temu powołał na turniej do ZSRR 20 piłkarzy, w tym dwóch graczy Pogoni Szczecin: Mariusza Kurasa i Jacka Duchowskiego, a także bramkarza Błękitnych Stargard Grzegorza Maśnika.

12 meczów Kurasa

Kuras i Duchowski byli już ważną częścią w pierwszej drużynie Pogoni. Ten pierwszy był prawie rok od debiutu w ekstraklasie, miał na koncie 12 występów w ekstraklasie, ten drugi nieco mniej, bo tylko 5. Uchodził jednak za piłkarza bardziej perspektywicznego, charyzmatycznego. Grał jednak na pozycji środkowego obrońcy i dlatego trudniej mu było wedrzeć się do wyjściowego składu klubowej jedenastki.

W pierwszym zespole Pogoni zadebiutował jeszcze jako piłkarz niepełnoletni. Trener Eugeniusz Ksol postawił na 17-latka kosztem powoli kończącego już karierę Zbigniewa Kozłowskiego. To był wyraźny sygnał, że w Pogoni następuje zmiana warty.

Pogoń w sezonie 1983/84 miała w składzie trzech utalentowanych środkowych obrońców: Kazimierza Sokołowskiego (20 lat), Andrzeja Miązka (19 lat) i Jacka Duchowskiego (17 lat) i był to sezon, który zakończył się dla klubu zdobyciem trzeciego miejsca.

Również Mariusz Kuras był przez Eugeniusza Ksola odważnie wprowadzany do zespołu. Zadebiutował w dniu swoich 18. urodzin przeciwko drużynie ŁKS Łódź, w którym pierwszoplanową rolę odgrywał już od jakiegoś czasu jego rówieśnik Jacek Ziober. Lewoskrzydłowy z Łodzi podczas turnieju mistrzostw Europy juniorów miał na koncie aż 47 występów w ekstraklasie, choć nie miał jeszcze ukończonych 19 lat.

121 meczów 8 piłkarzy

Łącznie ośmiu piłkarzy powołanych przez Mieczysława Broniszewskiego podczas finałowego turnieju mistrzostw Europy miało na koncie aż 121 występów w ekstraklasie, a przecież kilku nie trafiło jeszcze do ekstraklasy.

Między innymi Dariusz Wojtowicz właśnie w sezonie 1983/84 uzyskał z Lechią Gdańsk awans do ekstraklasy, rok wcześniej wywalczył z tym klubem Puchar Polski, a w Pucharze Zdobywców Pucharów rywalizował ze słynnym Juventusem Turyn w składzie z Bońkiem, Platinim, Rossim, Tardellim, Causio czy Gentile.

Piłkarzem ekstraklasy nie był jeszcze wtedy Roman Kosecki, który wcześniej zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski niż w najwyższej klasie rozgrywkowej. Juniorska reprezentacja Polski była tak silna, że miejsca w wyjściowej jedenastce nie miał wówczas Mariusz Kuras, który grał wówczas w trzeciej drużynie polskiej ekstraklasy.

Do reprezentacji Polski juniorów trafiali głównie piłkarze znakomicie wyszkoleni technicznie. Takim piłkarzem na pewno był wspomniany wcześniej Jacek Ziober, Roman Kosecki, ale też Mirosław Jaworski (31 meczów w I drużynie Ruchu Chorzów), Tomasz Cebula (8 meczów w I drużynie Legii Warszawa), Andrzej Rudy (6 meczów w I drużynie Śląska Wrocław) czy Dariusz Marciniak (2 mecze w wielkim wtedy Widzewie Łódź).

Mistrz Polski z Lecha

Poza Jaworskim każdy z nich grał później w I reprezentacji Polski, ta selekcja przeprowadzana była bardzo dobrze. W tamtej drużynie był też między innymi Dariusz Skrzypczak, gracz Lecha Poznań – wtedy mistrza Polski, jeszcze wtedy bez debiutu w ekstraklasie, na który czekał do jesieni roku 1984.

Finałowy turniej mistrzostw Europy juniorów spowodował prawdziwe polowanie na najbardziej utalentowanych graczy, którzy wtedy byli jeszcze poza ekstraklasą, ale jakościowo byli to zawodnicy przygotowani do wyzwań ekstraklasowych.

Boczni obrońcy: Jarosław Giszka i Jacek Mróz trafili do Wisły Kraków i stali się tam podstawowymi zawodnikami. Dołączyli jednocześnie do grającego już w ekstraklasie ich kolegi z reprezentacji juniorów Marka Świerczewskiego (8 występów w ekstraklasie przed wyjazdem na turniej ME juniorów).

Świerczewski w tamtym czasie był świetnie zapowiadającym się napastnikiem, konkurentem w ataku dla nie mniej utalentowanego Dariusza Marciniaka. Dopiero po kilku latach stał się środkowym obrońcą i na tej pozycji zadebiutował nawet w pierwszej reprezentacji Polski.

Po mistrzostwach Europy do klubów z wyższych klas rozgrywkowych awansowali też: Paweł Dylewski, który z Wisły Płock trafił do coraz mocniejszej i liczącej się w kraju Olimpii Poznań, oraz Grzegorz Maśnik, który z Błękitnych przeniósł się do Stali Stocznia Szczecin.

To był czas, kiedy każdy reprezentacyjny junior miał etykietę piłkarza dobrze wyselekcjonowanego, odpowiednio wyszkolonego, ciągle rozwojowego, ale już w wieku 17 czy 18 lat znakomicie przygotowanego do rywalizacji z dorosłymi piłkarzami w ekstraklasie. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2018-12-11 13:23:10
Rosła siła polskiego futbolu do końca? czy wykorzystano wtedy wszystko chyba raczej nie a polska piłka nożna liczyła się w tamtym okresie.
doctor
2018-12-10 21:29:12
Panie Parada,zupełnie nieporownywalne okolicznosci wprowadzania wtedy i dzis do pierwszej druzyny juniorów,zmienił sie system ,zmieniła się piłka,są to rzeczy nie do porównania......zgoda co do jednego: wtedy juniorzy mentalnie byli mocniejsi..moze dlatego ze byli przekonani ze sa synami kraju od lat liczacego sie w swiatowej piłce, to ten fakt w duzej mierze buduje pewnosc siebie...pozdro
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA