Środa, 27 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Kadra splendorem, czy utrapieniem ...

Data publikacji: 10 września 2019 r. 18:11
Ostatnia aktualizacja: 10 września 2019 r. 18:11
Piłka nożna. Kadra splendorem, czy utrapieniem ...
 

Podczas pierwszej w obecnym sezonie przerwy na reprezentację powołania do juniorskich reprezentacji Polski otrzymało czterech nastolatków Pogoni Szczecin, którzy już od dłuższego czasu trenują z pierwszym zespołem i są przygotowywani do gry w ekstraklasie.

O ile bramkarze Jędrzej Grobelny i Nikodem Sujecki są od debiutu jeszcze daleko, to tacy piłkarze jak 17-letni Marcel Wędrychowski czy 15-letni Kacper Kozłowski mają w pierwszej drużynie pozycję nieco wyższą. Ten ostatni ma już na koncie dwa występy w ekstraklasie.

W meczu kończącym poprzedni sezon zaliczył kilkudziesięciosekundowy epizod, jednak w obecnym sezonie w spotkaniu z Wisłą Płock dostał od trenera Kosty Runjaica szansę zdecydowanie większą i wykorzystał ją znakomicie. Dał dobra zmianę, wykonał dwa otwierające podania, nie wystraszył się odpowiedzialności i dał wyraźny sygnał, że jego miejsce jest wśród piłkarzy pierwszej drużyny, wśród seniorów i w rywalizacji z dorosłymi piłkarzami.

Wędrychowski jak dotąd tylko raz zakwalifikował się do kadry meczowej, od dłuższego czasu występuje w meczach III-ligowych rezerw, od ponad roku praktycznie nie ma styczności z piłką juniorską. Poza okresem, kiedy otrzymuje powołanie do juniorskiej reprezentacji Polski.

Trzy dni wolnego

W przerwie na reprezentację piłkarze pierwszej drużyny otrzymali trzy dni wolnego, z pewnością zregenerowali się, oczyścili głowy, kilku z nich wyjechało na krótkie urlopy, odpoczęli od treningów i piłki. Z większym zapałem przystąpili do zajęć przygotowujących do najbliższego, niedzielnego spotkania z ŁKS w Szczecinie.

W tym czasie najmłodsi piłkarze pierwszego zespołu, ale mocno dobijający się do pierwszego składu uczestniczyli w zgrupowaniach kadr juniorskich i rozgrywali mecze, które raczej nikogo nie interesują i w sposób wątpliwy wzbogacają indywidualnie każdego z dwójki wymienionych portowców.

Wrócą do Szczecina, będąc na zupełnie innym poziomie zmęczenia, będzie musiało minąć trochę czasu, zanim w pełni na nowo wkomponują się w pierwszy zespół, poddani zostaną badaniom i raczej nie będą brani pod uwagę przy ustalaniu składu na najbliższy mecz.

Mówimy o piłkarzach bardzo młodych, niepełnoletnich, u których być może mocny intensywny trening jest ważniejszy od meczów na poziomie juniorskim choćby w wydaniu reprezentacyjnym. Do tego dochodzą długie podróże, jak Wędrychowskiego do Armenii i Gruzji na spotkania jedynie towarzyskie.

Oczywiście juniorskie reprezentacje muszą istnieć, odbywają się regularnie juniorskie mistrzostwa Europy, jednak piłkarze wyrastający ponad przeciętność nie powinni schodzić do niższego poziomu tylko po to, by podnieść poziom juniorskiej drużyny.

Kozłowski drugi sezon w tej samej reprezentacji

Kacper Kozłowski był podstawowym piłkarzem reprezentacji Polski juniorów młodszych już w poprzednim sezonie, kiedy rywalizował z piłkarzami rok starszymi, co na tym etapie rozwoju zdarza się bardzo rzadko. Minął rok, a Kozłowski wciąż tkwi w tej samej reprezentacji, ale już ze swoimi rówieśnikami, co może oznaczać, że jest najważniejszą postacią w tym zespole i ma go ciągnąć w górę.

A co z indywidualnym rozwojem piłkarza? Czy jemu występy z rówieśnikami pomogą w byciu lepszym piłkarzem? Mogą być spore wątpliwości. Na pewno będzie jednak większa szansa na dobry wynik drużyny, co w szerszym kontekście nie powinno mieć znaczenia.

W całym sezonie przerw na reprezentację jest pięć, a zgrupowania wraz z dwoma lub czasem nawet trzema meczami to około 10 dni spędzonych poza klubem, poza szkołą i swoim naturalnym środowiskiem. Do tego dochodzą juniorskie powołania, które odbywają się niemal zawsze w lutym podczas końcówki przygotowań pierwszego zespołu lub na początku rozgrywek, gdzie młodzi, najbardziej utalentowani piłkarze znów pozbawieni są rywalizacji o miejsce w składzie w klubach.

Jeżeli nasze juniorskie reprezentacje zakwalifikują się do finałowych turniejów mistrzostw Europy, co nie zdarzyło się od ośmiu sezonów, to trzeba się liczyć z tym, że nasi najzdolniejsi juniorzy będą poza klubem w kolejnych terminach poza tymi wyznaczonymi przez UEFA.

Maj i lipiec na reprezentacje

Finały mistrzostw Europy juniorów młodszych zawsze odbywają się w maju, gdy trwa jeszcze sezon piłkarski, a turniej juniorów starszych rozgrywany jest w lipcu, gdy trwa końcówka przygotowań do sezonu pierwszej drużyny.

Można zatem zakładać, że wybitnie jak na polskie warunki utalentowany Kacper Kozłowski w najbliższym sezonie otrzyma powołania aż siedem razy i sumując wszystkie dni spędzone na zgrupowaniach, spędzi na nich łącznie ponad dwa miesiące. Do tego nie będzie w pełni uczestniczył w przygotowaniach do rundy wiosennej, bowiem w lutym reprezentacja juniorów młodszych zawsze uczestniczy w zgrupowaniu i miniturnieju w Hiszpanii.

Do tego należy pamiętać o tym, że mamy do czynienia z młodymi, niepełnoletnimi ludźmi, którzy normalnie muszą chodzić do szkoły, zdobywać wykształcenie, wiedzę, uczyć się języków obcych. Wobec ciągłych rozjazdów będzie to na pewno mocno utrudnione. Nie jest wcale powiedziane, że najbardziej zdolni młodzi piłkarze będą w przyszłości żyć z gry w piłkę nożną. Edukacja w całym procesie piłkarskiego rozwoju traktowana jest jako rzecz absolutnie jak najmniej istotna.

Jeżeli Wędrychowski zakwalifikuje się do finałowego turnieju mistrzostw Europy juniorów rozgrywanego w lipcu przyszłego roku, to opuści okres przygotowawczy z pierwszym zespołem. Po juniorskim turnieju według zaleceń FIFA przysługuje mu miesięczny okres na regenerację.

Pozbawieni szansy rywalizacji

W tym czasie trwać będzie w pierwszym zespole walka o miejsce w składzie, a młody skrzydłowy, który wciąż będzie aspirantem w drużynie, za to, że jest jednym z najbardziej utalentowanych juniorów w kraju, pozbawiony zostanie równej szansy na rywalizację w pierwszym zespole.

Nie chodzi o to, żeby likwidować reprezentacje, jednak o to, żeby na plan pierwszy stawiać dobro utalentowanego piłkarza. Żeby zwiększyć jego szansę na szybszy awans do pierwszej drużyny, do piłki profesjonalnej, a nie utrudnić go licznymi powołaniami, które mogą wyprowadzać piłkarza z rytmu i utrudnić skuteczną rywalizację w dorosłym futbolu.

Do juniorskich reprezentacji powinni być powoływani ci, którzy grają w klubach na poziomie juniorskim, lub w zespole rezerw, natomiast piłkarze grający już w ekstraklasie lub ocierający się o pierwszy skład powinni mieć większy priorytet w klubie.

Idealnego rozwiązania nie ma, tak jak nie ma też żadnych wątpliwości, że młodzi piłkarze przez liczne powołania nie są przez trenerów klubów ekstraklasy traktowani poważnie. Z uwagi na ich częstą nieobecność w klubie.

Dwa lata temu trwała w Polsce dyskusja, czy do młodzieżowej reprezentacji Polski powinni być powołani grający już od jakiegoś czasu w pierwszej reprezentacji Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński. Ostatecznie nie zostali powołani, bo zgody nie wyraził ich klub.

Wypowiedź Lewandowskiego

Swoje zdanie na ten temat wyraził nawet Robert Lewandowski i wypowiedział się w sposób kategoryczny, że zawodnicy utalentowani, ale grający już na wyższym poziomie nie powinni z tego poziomu schodzić.

Finałowy turniej młodzieżowych mistrzostw Europy wypadł dla polskiej reprezentacji fatalnie, ale z tamtej drużyny wybił się w krótkim czasie Krzysztof Piątek. Może gdyby w kadrze był Milik i Zieliński, to nasza reprezentacja wyglądałaby lepiej, ale może dziś Piątek nie grałby we włoskiej Serie A, ale w klubie z polskiej ekstraklasy i byłby gorszym napastnikiem.

Bywały przypadki, że bardziej utalentowani juniorzy lub młodzieżowcy rezygnowali z gry w reprezentacjach, uznając to za stratę czasu. Tak postępowali między innymi: Bartłomiej Drągowski, Kamil Grabara czy Krystian Bielik. Nikt dziś jednak nie ma wątpliwości, że są to nadzieje polskiej piłki nożnej i forsowanie ich w mało znaczących meczach nawet na poziomie reprezentacyjnym niewiele wniesie do ich karier.

Decyzja Grosickiego

12 lat temu tak samo postąpił też wychowanek Pogoni Szczecin Kamil Grosicki, który zrezygnował z wyjazdu na młodzieżowe mistrzostwa świata, bo chciał uczestniczyć w przygotowaniach pierwszego zespołu Legii Warszawa, do którego dopiero co trafił z Pogoni Szczecin.

Występy z orłem na piersi są nobilitacją, zaszczytem, jednak nie mogą utrudniać albo nawet rujnować piłkarskich karier, na które młodzi piłkarze pracują przez całe swoje młodzieńcze lata. Coraz częściej zdarza się, że większe kariery robią piłkarze rzadko powoływani wcześniej do kadr juniorskich. We wspomnianych młodzieżowych mistrzostwach świata w roku 2007 nie grali między innymi: Grosicki, Glik, Jędrzejczyk, Lewandowski, Pazdan, Mączyński, czyli nasze filary podczas mistrzostw Europy we Francji.

W ostatnich młodzieżowych mistrzostwach świata do lat 20 rozgrywanych w Polsce nie było wśród 24 drużyn takich krajów, jak: Brazylia, Argentyna, Niemcy, Anglia czy Hiszpania, ale nie dlatego że w krajach tych nie ma dobrych piłkarzy urodzonych w roku 1999 lub młodszych, ale dlatego że ci najlepsi w tym roczniku poddawani są zupełnie innym wyzwaniom, grają w swoich klubach rywalizujących w rozgrywkach ligowych, zarabiają już spore pieniądze i nie schodzą do poziomu rozgrywek młodzieżowych, które nie mają prawa być traktowane jako priorytetowe nawet w wydaniu reprezentacyjnym. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA