Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Kazimierz Moskal zmienia oblicze drużyny (ROZMOWA)

Data publikacji: 14 lipca 2016 r. 08:44
Ostatnia aktualizacja: 14 lipca 2016 r. 15:12
Piłka nożna. Kazimierz Moskal zmienia oblicze drużyny (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Kazimierzem Moskalem – trenerem Pogoni Szczecin

Piłkarze Pogoni Szczecin w sobotę zainaugurują nowy sezon piłkarski. To będzie wyjątkowy dzień dla nowego trenera portowców Kazimierza Moskala, który przez większą część swojej kariery piłkarskiej związany był właśnie z Wisłą Kraków, a później już w roli szkoleniowca zatrudniany był w tym klubie aż trzy razy. Tym razem zadebiutuje w ekstraklasie w barwach innego klubu niż Wisła i to właśnie przeciwko Wiśle.

– Na inaugurację trafił się panu mecz z dodatkowym podtekstem. To dodatkowo pana mobilizuje?

– Zmobilizowani muszą być piłkarze, ja mogę ich tylko do meczu dobrze przygotować i nie będzie miało akurat znaczenia, że to był kiedyś mój klub. Na pewno odżyją wspomnienia jak pojawię się na dobrze sobie znanym stadionie w roli gościa. To będzie nowa dla mnie sytuacja, ale absolutnie nie będzie miała znaczenia dla losów meczu. Myślę, że bardziej tym żyją media i dziennikarze, niż sami zainteresowani.

– Zna pan już wyjściowy skład na mecz z Wisłą?

– Kilka znaków zapytania jeszcze pozostało, choć większość pozycji jest obsadzona. Nie wyciągnie pan ze mnie, na jakich pozycjach trwa jeszcze rywalizacja i który z piłkarzy ma większe, a który mniejsze szanse na grę od pierwszej minuty, ale dobrze zorientowani na pewno się domyślają. Nasza kadra nie jest nadmiernie rozbudowana, ale nie mogę narzekać na brak konkurencji na poszczególnych pozycjach.

– Jedną z takich pozycji jest na pewno bramkarz. Mylę się?

– Akurat nie. W ostatnim sparringu z Chojniczanką od pierwszej minuty grał Kudła, ale to jeszcze niczego nie przesądza. Na pozycji bramkarza mamy dwóch równorzędnych piłkarzy i z decyzją poczekam prawie do ostatniej chwili. Nie uważam, że bramkarz powinien wiedzieć dużo wcześniej o tym, który jest numerem jeden, a który tylko rezerwowym. To taka sama pozycja, jak inne i rywalizacja toczyć się będzie do ostatniej chwili.

– Kiedy ostatecznie podejmie pan decyzję?

– Może dzień przed meczem, a może nawet w dniu spotkania. Zawsze staram się przyglądać moim piłkarzom jak najdłużej, chcę mieć jak najwięcej danych, informacji i trzymać ich w pełnej gotowości. To wszystko zależy też od sytuacji i charakterystyki poszczególnych graczy. Niektórych trzeba przygotować nieco wcześniej, z niektórymi trzeba porozmawiać dłużej.

– Jaką przewiduje pan pozycję dla Sebastiana Rudola? W sparingach grał aż na trzech pozycjach.

– To uniwersalny, defensywny piłkarz, a sparringi pokazały, że mogę na niego liczyć zarówno na prawej obronie, środku defensywy i na defensywnym pomocniku. To jeszcze młody piłkarz i duża uniwersalność może mu wyjść na dobre, choć zdaję sobie sprawę, że w pewnym okresie kariery ta uniwersalność bywa dla niektórych graczy nawet przekleństwem. Myślę, że docelowo Sebastian będzie środkowym obrońcą, ale akurat obecnie na tej pozycji będzie mu najtrudniej wskoczyć do składu.

A nie myślał pan o grze trójką obrońców? Mając takich piłkarzy, jak Fojut, Czerwiński, Rudol, a w odwodzie jeszcze Matras i S. Murawski, to grzech nie wykorzystać takiego potencjału.

– Dla mnie najważniejsze, by drużyna umiała w trakcie meczu płynnie przechodzić z jednego ustawienia do drugiego. Na kartce można rozrysować różne warianty, ale potem jest realizacja trenerskich pomysłów i nie zawsze się one sprawdzają. Raczej preferować będziemy tradycyjne ustawienie z czterema obrońcami, choć nie ukrywam, że w zależności od sytuacji na boisku możemy dokonywać korekt w ustawieniu.

– Czy na przedmeczowych odprawach przygotowuje pan zespół pod kątem najbliższego rywala, czy raczej skupia się na swoim zespole?

– Na pewno chcemy znać silne i słabe strony naszego przeciwnika, ale na pewno nie będzie tak, że wyjdziemy na boisko i czekać będziemy, co on zrobi. Lubię, gdy prowadzone przeze mnie drużyny miały inicjatywę, żeby kreowały grę i dyktowały warunki. To rywal ma się zastanawiać, co za chwilę się wydarzy na boisku, a my mamy realizować nasze zadania. Tak byłoby optymalnie.

– Podczas sparingów próbował pan w roli ofensywnego pomocnika Ricardo Nunesa. Już trener Michniewicz widział w nim potencjał do gry w środku boiska, choć piłkarz jest klasycznym lewym obrońcą.

– To doświadczony i ograny piłkarz. Sam pan stwierdził, że już wcześniej grywał na środku, więc obecnie przy kłopotach zdrowotnych Akahoshiego chcieliśmy spróbować nowych rozwiązań. Podczas sparringów chcieliśmy przetrenować jak najwięcej różnych schematów i dostaliśmy dobry materiał do przemyśleń.

– A jak wygląda sytuacja z Akahoshim? Od kiedy będzie mógł pan na niego liczyć?

– Akahoshi trenuje od niedawna, musi się wyleczyć na sto procent i wtedy dopiero może powalczyć o miejsce w wyjściowym składzie. Wiem, jakie Japończyk ma walory i będziemy chcieli je wykorzystać. Na mecz z Wisła nie będzie jeszcze brany pod uwagę.

Akahoshi jest piłkarzem stworzonym do gry kombinacyjnej, a pan zdaje się właśnie taką grę chce preferować.

– Lubię, jak moja drużyna ma inicjatywę, ale to nie znaczy, że Akahoshi będzie miał pewne miejsce. Pamiętam go, jak brylował w Pogoni jeszcze za kadencji trenera Wdowczyka. Liczymy, że przy większym zaangażowaniu w ofensywę ponownie odzyska wigor.

Na różnych pozycjach próbował pan też Frączczaka. Na jakiej widziałby go pan najchętniej?

– Dla każdego trenera to duża sprawa mieć w drużynie takiego piłkarza, jak Adam. Jeszcze nie pracując w Pogoni słyszałem, że to piłkarz bardzo uniwersalny i może grać na różnych pozycjach. Musiałem się jednak o tym przekonać podczas gier kontrolnych i nie zawiodłem się. W zależności od sytuacji kadrowej będziemy podejmować decyzję, na jakiej pozycji umieścimy Adama.

Chce pan grać ofensywnie, ale mistrzostwa Europy pokazały jednak coś zupełnie innego. Tytuł zdobyła drużyna grająca ostrożnie i zachowawczo.

– To nie znaczy, że teraz wszyscy powinni tak grać. Turniej we Francji pokazał też, że wszystkie drużyny, nawet te teoretycznie słabsze, jak Islandia, czy Walia chcą budować swoje ataki od własnej strefy obronnej, że chcą przejmować inicjatywę, mają pomysł na grę, atakują rywala już na jego połowie boiska. Szczególnie oczarowany jestem postawą Walii. To absolutnie nie był typowo wyspiarski styl gry, na grę tej drużyny patrzyło się z przyjemnością. Gdyby w tym zespole było więcej indywidualności, to mogli dojść nawet do finału, ale i tak pokazali, że warto atakować i grać bezkompromisowo.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Kadrowiec
2016-07-14 14:32:51
To trenerzy na jakich umowach są zatrudniani-?...na umowach śmieciowych,czy o dzieło-? Jaki to komfort pracy dla takiego trenera.
kibic
2016-07-14 10:23:15
Każdy trener tak ładnie mówi przed sezonem, a po roku wylatuje z pracy w Pogoni
REKLAMA