Wtorek, 26 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Kontuzja gorsza od porażki

Data publikacji: 13 lutego 2020 r. 21:22
Ostatnia aktualizacja: 13 lutego 2020 r. 21:55
Piłka nożna. Kontuzja gorsza od porażki
 

Piłkarskie kontuzje są nieodłącznym elementem piłkarskiej kariery. Dla piłkarza są czymś gorszym niż najwyższa nawet porażka. Długi rozbrat z futbolem, czasochłonna rehabilitacja uczą charakteru, cierpliwości i pokory. Nie zawsze udaje się nadrobić stracony czas.

Bardzo często po najbardziej groźnych kontuzjach piłkarze nie powracają już do optymalnej formy. Ciało inaczej pracuje, psychika bywa spaczona, piłkarze stają się innymi ludźmi. Wiele elementów powoduje, że bardzo trudno osiągnąć dyspozycję sprzed kontuzji, nie wspominając już o kolejnym postępie.

W Pogoni aż roi się od piłkarzy, którzy w swojej karierze musieli zmagać się z bolesnymi kontuzjami. Najgorsze co może spotkać piłkarza, to zerwanie wiązadeł krzyżowych w kolanie. Po takiej kontuzji powrót do futbolu na najwyższym poziomie jest długotrwałym procesem i rzadko nie wywołuje żadnych skutków ubocznych.

Obecnie w okresie rehabilitacji i zajęć indywidualnych znajduje się Kamil Drygas, który przez cały poprzedni sezon był naszym kapitanem, jednym z najlepszych piłkarzy, przywódcą zespołu. Po urazie odniesionym podczas meczu drugiej kolejki z Arką Gdynia trener Kosta Runjaic powiedział, że wolałby to spotkanie przegrać, ale mieć w składzie zdrowego Kamila Drygasa.

Pogoń bez Drygasa

Dziś można jedynie dywagować, na ile mocniejsza byłaby Pogoń w rundzie jesiennej z Kamilem Drygasem i na ile dorobek punktowy drużyny byłby pokaźniejszy, gdyby miała w składzie tak ważnego piłkarza. Pogoń na pewno byłaby z Drygasem mocniejsza, musiała radzić sobie bez niego i też wychodziło jej to nieźle.

Na powrót swojego kapitana musi jeszcze poczekać. Raczej nie należy się spodziewać, że Drygas jeszcze w obecnym sezonie realnie pomoże drużynie. Może wrócić na boisku, ale jedynie w wymiarze symbolicznym. Na duży udział piłkarza raczej nie można liczyć.

W pełni do dyspozycji trenera będzie dopiero od nowego sezonu, ale dziś nie da się powiedzieć, czy do drużyny wróci ten sami piłkarz, którego znaliśmy w przeszłości. Dochodzenie do optymalnej formy trwa czasem dokładnie tyle, ile wynosiła przerwa w grze, więc nawet cały kolejny sezon może oznaczać dla Drygasa próbę odzyskania pełnej dyspozycji.

Podobnie było z innymi piłkarzami Pogoni, którzy w przeszłości zmagali się z tym samym problemom. Do treningów z zespołem powrócił Mariusz Malec, który swój ostatni mecz rozegrał osiem miesięcy temu. Podczas meczu z Legią w Warszawie piłkarz doznał urazu kolana, potrzebny był zabieg rekonstrukcji troczka przyśrodkowego i wielomiesięczna rehabilitacja.

Zawodnik już jest w pełni sił, ale na powrót do wysokiej formy trzeba jeszcze poczekać i dać piłkarzowi czas. Nie nastąpi to tak szybko, o czym świadczy fakt, że piłkarza zabrakło w wyjściowym składzie na inaugurujące nowy sezon spotkanie z Wisłą w Płocku, choć piłkarz solidnie przepracował okres przygotowawczy i nic mu obecnie nie dolega.

Trudny czas Matyni

Bardzo trudny czas w swojej karierze miał Hubert Matynia. Pięć lat temu kończył się dla niego pierwszy sezon na boiskach ekstraklasy. Piłkarz miał niespełna 20 lat, przyszłość była przed nim. 17 maja 2015 roku podczas meczu z Górnikiem Zabrze doznał zerwania wiązadeł.

Cały kolejny sezon 2015/16 Matynia nie grał. Na boisko wrócił dopiero w rundzie jesiennej roku 2016, czyli 15 miesięcy od odniesienia kontuzji. Grał jedynie w zespole III-ligowych rezerw i w ten sposób próbował dochodzić do formy sprzed kontuzji.

Na boiska ekstraklasy wrócił dopiero w grudniu 2016 roku, czyli 19 miesięcy od kontuzji. Liczył na powołanie do kadry młodzieżowej na mistrzostwa Europy w czerwcu 2017 roku, ale nie zdołał się pod względem piłkarskim odbudować na tyle, choć trener Dorna bardzo na niego liczył.

Matynia był u naszego selekcjonera wyżej w hierarchii od Pawła Jaroszyńskiego, który zastąpił Matynię w kadrze, potem za 400 tys. euro został sprzedany do włoskiego Chievo Werona, a następnie aż za 4 mln euro trafił do Genoa. Kontuzja w wieku niespełna 20 lat bardzo mocno ograniczyła możliwości naszego lewego obrońcy.

Matynia tak naprawdę dopiero drugi sezon gra na pełnych obciążeniach po długiej, wyczerpującej kontuzji i sporym okresie potrzebnym do osiągnięcia pewności siebie. Wciąż czekamy na jego lepszą dyspozycję, bo wierzymy, że swojej optymalnej formy jeszcze nie osiągnął. W listopadzie skończy dopiero 25 lat, a przynajmniej dwa lata stracił na leczenie urazu, a następnie na rehabilitację i dochodzenie do odpowiedniej formy sportowej.

1,5 roku przerwy Triantafyllopoulosa

Wiele w przeszłości przecierpiał też Konstantinos Triantafyllopoulos. Cztery lata temu przeszedł z Panathinaikosu Ateny do Asteras Tripolis i w rundzie wiosennej 2016 roku zagrał tylko w jednym spotkaniu. Doznał naciągnięcia wiązadła pobocznego w kolanie i czekała go kilkutygodniowa przerwa, która realnie wykluczyła go z rywalizacji o miejsce w składzie do końca sezonu 2015/16.

Kolejny sezon piłkarz miał jednak stracony z powodu zerwania wiązadeł krzyżowych. Na boisko wrócił dopiero w kwietniu 2017 roku. W kolejnych dwóch sezonach grał już w lidze greckiej regularnie, ale trudno określić, czy powrócił do formy sprzed kontuzji.

Fakty są takie, że Triantafyllopoulos, mając zaledwie 20 lat, był podstawowym graczem Panathinaikosu Ateny, rozegrał dziewięć spotkań w fazie grupowej Ligi Europy, walczył ze swoim zespołem w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, był najmłodszym piłkarzem mającym pewne miejsce w składzie Panathinaikosu i podstawowym graczem reprezentacji młodzieżowej. Trener Runjaic ma do niego ogromne zaufanie, ale piłkarz w wieku 20 lat zapowiadał się zdecydowanie lepiej.

Rok po wyleczeniu wiązadeł krzyżowych do Pogoni trafił Tomas Podstawski. To był jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy w roczniku 1995 w Portugalii. W reprezentacji tego kraju w różnych kategoriach młodzieżowych rozegrał 85 spotkań, a byłoby ich więcej, gdyby nie wspomniana kontuzja.

Jego koledzy z reprezentacji grają obecnie w najlepszych klubach w Anglii, Hiszpanii lub Francji. Podstawski natomiast już drugi sezon występuje w Pogoni Szczecin i po pierwszym, bardzo udanym półroczu zdarzało się nawet, że brakowało dla niego miejsca w wyjściowym składzie klubu ekstraklasy.

Trzy lata w rezerwach Porto

Zawodnik przez trzy sezony po ukończeniu wieku juniora ogrywał się w rezerwach FC Porto, grających na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. W swoim ostatnim sezonie doznał zerwania wiązadeł krzyżowych, które wykluczyły go z gry na osiem miesięcy.

Po zakończeniu sezonu 2016/17 Podstawski przeniósł się do Vitorii Setubal i teoretycznie dokonał awansu, bo trafił do Ligi NOS. Przestał jednak być graczem młodego pokolenia, który znakomicie rokuje i rysują się przed nim znakomite perspektywy. Trafił do Pogoni i gra w szczecińskim klubie drugi sezon.

Na pewno jego wyobrażenia o swojej karierze były zupełnie inne przed odniesieniem kontuzji. Miał wtedy 21 lat, był młodzieżowym reprezentantem kraju z realnymi szansami na awans do pierwszej drużyny. Stało się jednak inaczej. Dziś nie dowiemy się, czy z powodu jednak niewystarczającego talentu, czy może przez kontuzję, która mocno przyhamowała jego karierę.

Podstawski jest dziś podstawowym graczem Pogoni, podobnie jak Damian Dąbrowski, który z powodów zdrowotnych przeżył jeszcze więcej ciężkich chwil. Dwa lata temu miał z powodu zerwanych wiązadeł wyłączony cały sezon 2017/18. W kolejnym sezonie wrócił do gry, występował w Cracovii nawet jako kapitan, ale nie prezentował już takiej formy jak przed kontuzją, kiedy brany był pod uwagę przy powołaniach do reprezentacji Polski. Trener Adam Nawałka był w zasadzie zdecydowany powołać Dąbrowskiego, ale na zapowiedziach się skończyło.

Dąbrowski trafił do Pogoni pół roku temu i jeszcze nie zdołał w pełni pokazać swoich możliwości. Wraz z Podstawskim może stworzyć świetnie funkcjonujący duet środkowych pomocników, ale obu łączy fakt, że mieli w swojej karierze długie przerwy spowodowane kontuzjami, które znacząco wpłynęły na dalszy przebieg ich karier. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. Ryszard Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Marcin
2020-02-13 21:51:13
Tak się "dochodzi do pełnej sprawności" tylko w Polsce.Jesteśmy jedynym cywilizowanym ( mimo wszystko jeszcze ) nadal Krajem gdzie każda tego typu umownie nazwana "poważna kontuzja" leczona jest w...latach !!!. Wniosek z tego,że proces leczenia oraz rehabilitacji mamy koszmarnie archaiczny.Na zachodzie nie celebrują tak leczenia ani rehabilitacji.Tam piłkarz doprowadzany jest do pełnej sprawności w kilka miesięcy.U nas natomiast sprowadza się to niemalże do życiowego dramatu,urazu porównywalnego do urwania którejś z kończyn.Grypa żołądkowa u zawodnika stanowi dla lekarza nie lada wyzwanie i doprowadza do miesięcznej absencji a potem kolejnego w "dochodzeniu do formy ". Raptem piłkarz jeden z drugim zatracił wszystkie swoje umiejętności,walory,zapomniał tego co umiał.Obracamy się w oparach absurdu i kluby nakręcają spiralę głupoty tłumacząc w taki sposób proces dochodzenia piłkarza do zdrowia a potem....budowania formy.Ta nasza liga jest wyjątkowo wyjątkowa i pełna wniosek z tego zawodników o wątpliwym stanie zdrowia,bardzo ale to bardzo kontuzjogennych.Jak oni przechodzą badania lekarskie i wydolnościowe skoro ich organizmy w wieku 24+33 lat są tak wyniszczone,wyeksploatowane niczym u nałogowego palacza,wyniszczonego cukrzycą,miażdżycą 70-80 latka.Coś niebywałego.Jak tu dziecko edukować mówiąc mu "sport to zdrowie"
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA