Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Koronawirus obnażył futbolowy biznes

Data publikacji: 30 marca 2020 r. 19:48
Ostatnia aktualizacja: 31 marca 2020 r. 17:23
Piłka nożna. Koronawirus obnażył futbolowy biznes
 

Kluby piłkarskie w Polsce usilnie pracują nad wariantami zakończenia rozgrywek ligowych. Wszystko po to, by do końca rozliczyć się ze stacjami telewizyjnymi, które w przypadku zakończenia sezonu na obecnym etapie mogą nie wypłacić klubom ostatniej transzy.

W podobnym położeniu znajdują się kluby z innych lig europejskich. Trwa walka o pieniądze, które być może pomogą klubom przetrwać najtrudniejszy okres. Sygnały są nawet takie, że pomogą wielu z tych klubów po prostu istnieć. Okazuje się, że wielkie pieniądze krążące wokół piłki w Europie nie pozwalają na przeżycie nawet kilku miesięcy w sytuacji niespodziewanej i kryzysowej.

– Wszyscy pracujemy nad przywróceniem rozgrywek i dokończeniem sezonu – mówi Marcin Animucki, prezes zarządu Ekstraklasy SA. – Na to nastawiają się wszystkie największe ligi europejskie, także my, i to jest również priorytetem dla UEFA, nawet za cenę kolejnego przedłużenia terminu zakończenia sezonu oraz dalszego opóźnienia startu rozgrywek europejskich i ligowych w kolejnym sezonie.

Polskie kluby znalazły się na krawędzi, ale to nie koronawirus doprowadził je do takiego stanu. Polski futbol w ostatniej dekadzie bogacił się z każdym rokiem i dziś widać, że nie dało to żadnych sportowych sukcesów ani nie stworzyło ekonomicznych podwalin.

Z dnia na dzień

Piłkarskie życie toczyło się w klubach z dnia na dzień i skończy się to bankructwami wielu piłkarskich przedsiębiorstw. Kluby piłkarskie w naszym kraju w ostatniej dekadzie przeżywały niespotykaną wcześniej hossę. Samorządy budowały każdemu klubowi stadiony i utrzymywały je, natomiast poziom sportowy drastycznie spadał.

To pokazuje, że publiczne pieniądze były marnotrawione, futbolowym biznesem zajmowali się ludzie nieprzygotowani do tego lub niemający czystych intencji, dbający bardziej o własne partykularne interesy niż o rozwój sportu. Usta ich zawsze były pełne frazesów, ale mało kto już się na to nabierał.

W sezonie 2012/13 środki z tytułu praw telewizyjnych wynosiły 105 mln złotych, natomiast w obecnym sezonie zostały wynegocjowane na poziomie 250 mln złotych. W ciągu ośmiu lat do klubów ekstraklasy wpłynęły środki na poziomie niespełna 1,2 mld złotych.

Czy kluby te pieniądze inwestowały? Jeżeli już, to raczej bardzo niewielką ilość. Czy te środki spowodowały wzrost poziomu? Wręcz przeciwnie. Polski klub po raz ostatni grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy w sezonie 2016/17. Tym klubem była Legia Warszawa, która do fazy grupowej Ligi Mistrzów zakwalifikowała się jako pierwszy polski klub po 20 latach.

Pół miliarda więcej w trzy sezony

W kolejnych trzech sezonach polskie kluby z tytułu praw telewizyjnych otrzymały łącznie ponad 0,5 mld złotych. Dzięki telewizyjnym kontraktom podpisanym w 2018 roku polska ekstraklasa awansowała na 8. miejsce w Europie pod względem wartości praw mediowych, natomiast pod względem sportowym spadła na 32. miejsce w Europie. Nie ma w Europie drugiego takiego kraju, w którym dysonans między zarabianiem pieniędzy a sportowym poziomem jest tak duży.

Polskie kluby chwaliły się finansowymi sukcesami, rosnącymi wpływami, tak jakby stan konta decydował o sportowym sukcesie. Polskie kluby zapomniały, że finanse są tylko środkiem do budowania sportu na wysokim poziomie. Niestety, stały się celem, a teraz wszyscy cierpią.

Nic dziwnego, skoro zdecydowana większość przychodów przeznaczana była na wynagrodzenia piłkarzy. Według ostatniego raportu Deloitte, koszty wynagrodzeń piłkarzy Pogoni Szczecin pochłaniały aż 80 procent przychodów. Nie miało to żadnego przełożenia na wynik sportowy w szczecińskim klubie. Sukcesu w Pogoni nie było od 20 lat.

Wynagrodzenia piłkarzy to największa część składowa kosztów we wszystkich polskich klubach. Firma Deloitte skategoryzowała kluby w trzech grupach: o niskim wskaźniku wynagrodzeń, zbliżonym do optymalnego i wysokim. Jako optymalny wskaźnik wynagrodzeń uznano 60 proc. – i ten wynik Pogoń przekroczyła dość znacznie. Ten procent jest najczęstszym punktem odniesienia na całym świecie.

Górnik dobrym przykładem

Klubem o najniższym wskaźniku wynagrodzeń w roku 2018 był Górnik Zabrze, który na płace dla piłkarzy przeznaczał zaledwie 50 procent przychodów. Wynikało to z prowadzonej polityki kadrowej polegającej na opieraniu składu na piłkarzach miejscowych, wychowankach, tanich.

Działo się tak nie dlatego, że taka była polityka klubu, ale dlatego, że kiepska była sytuacja finansowa. Polskie kluby bardzo często mówią o strategiach, ale prawda jest taka, że wszelkie działania uzależnione są jedynie od większych lub mniejszych możliwości finansowych. Jeżeli tych pieniędzy jest więcej, to więcej wydaje się na piłkarzy, ale wydaje się wszystko, co się ma, albo nawet żyje się ponad stan.

Wszystko wskazuje na to, że większość polskich klubów będzie musiała podążać drogą znacznego obniżenia kosztów związanych z płacami piłkarzy. Prezesi klubów piłkarskich pokazują na skalę zjawiska, jakim są kluby piłkarskie. Pokazują liczby, setki zatrudnionych pracowników, dziesiątki firm kooperujących. To nic innego jak próba wywarcia presji, szantażu moralnego. W klubach zdecydowanie za dużo wydawało się pieniędzy na kiepskich piłkarzy, nie na pracowników.

Przykład Górnika Zabrze z roku 2018 pokazywał, że można z tańszymi i młodymi Polakami osiągać sukcesy. Górnik w sezonie 2017/18 był beniaminkiem, zajął czwarte miejsce i zakwalifikował się do europejskich pucharów i poniósł klęskę z drużyną AS Trencin ze Słowacji.

Pogoń uzależniona od źródeł komercyjnych

W roku 2018 głównym strumieniem przychodów w Pogoni Szczecin były źródła komercyjne stanowiące aż 60 procent. To niewątpliwie zasługa partnera głównego, Grupy Azoty oraz partnera strategicznego, Miasta Szczecin. Przychody z tytułu transmisji składały się na 30 procent całości przychodów, natomiast wpływy z dnia meczu, kiedy stadion nie był jeszcze poddany rozbiórce, jedynie 7 procent.

Oznacza to, że Pogoń według ostatniego raportu przeprowadzonego przez firmę Deloitte w głównej mierze uzależniona była od źródeł komercyjnych przekazywanych od podmiotów rządowych i samorządowych. To się obecnie zmieniło o tyle, że Pogoń znacznie więcej zaczęła zarabiać na transferach. Wpływy komercyjne mogą być natomiast zmniejszone, i to znacznie.

Piłkarski biznes w Europie tuczył się na potęgę. Przychody klubów piłkarskich w Europie w ostatnich 12 lat wzrosły z 13 mld euro do 28 mld euro, a dziś obserwujemy, że w związku z epidemią koronawirusa ludzie w madryckim szpitalu pokładają się na posadzkach szpitalnych korytarzy, bo brakuje miejsc na szpitalnych łóżkach.

Po 12 latach prosperity, ciągle rosnących wpływach z tytułu praw telewizyjnych, rosnących cenach biletów, abonamentów telewizyjnych, dotacjach rządowych, samorządowych okazuje się, że wystarczy jeden miesiąc wypadnięcia z gry i kluby stają przed wizją bankructwa. Większość z tych klubów nie inwestowała w infrastrukturę, raczej domagała się jej finansowania ze środków samorządowych, a coraz większe pieniądze trafiały na konta piłkarzy i ich menadżerów.

35 mln złotych dla agentów

Polskie kluby piłkarskie w sezonie 2018/19 wydały na pośredników transakcyjnych 35 mln złotych. Najwięcej wydał Lech Poznań – aż siedem milionów złotych. Sporo wydała też Pogoń Szczecin – trzy miliony złotych, czyli niewiele mniej, niż co rok otrzymuje z Urzędu Miasta Szczecin.

Piłkarski biznes w kraju i w całej Europie nie był tą gałęzią przemysłu, która ledwo wiązała koniec z końcem. To była najbardziej rozpasana branża, pełna nielogicznych finansowych zależności, niejasnych koligacji – i nie byłoby w tym fakcie niczego bulwersującego, gdyby duża część finansów nie pochodziła z kieszeni podatnika, bardzo często w ogóle nieinteresującego się futbolem.

Mówimy o tej gałęzi przemysłu, gdzie absolutnie nietrafiony zagraniczny transfer traktowany jest jako ryzyko zawodowe i od wielu lat nie obciąża osób o tym decydujących. To nie koronawirus jest przyczyną potężnych kłopotów klubów piłkarskich w całej Europie, w tym również i w Polsce. To ludzie zarządzający tym biznesem doprowadzili do tego. Koronawirus tylko tę patologię obnażył. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Nic się nie zmieni.
2020-03-31 17:15:38
Minie pandemia koronowirusa i nic się nie zmieni. Ci sami prezesi-milionerzy klubów ekstraklasy nie dopuszczą nikogo nowego do piłkarskiego biznesu. Jeżeli myślicie , że coś się zmieni w finansowaniu to jesteście naiwnymi frajerami. Lokalni politycy też mają w tym swój interes. Tak samo jest też w innych firmach czy urzędach państwowych i samorządowych. Ciągle ci sami ludzie i ich rodziny żyją i bogacą się z naszych pieniędzy. To tam , w polityce, są największe przekręty z państwowymi pieniędzmi.
RYSZARD
2020-03-31 14:07:27
artykuł genialnie oczywisty. Tylko dlaczego tak późno ?Proszę częściej pisać o wzajemnym przenikaniu się zawodowców sportowych , samorządowców i szemranego biznesu .
Czas na rozluczenia
2020-03-31 09:02:06
Brawo Panie Wojtku. Ten artykuł polecam wszystkim kibicom w Polsce a zwłaszcza w kibicom Pogoni. Już dawno powinniśmy pogonić tych pseudo biznesmenów którzy są odpowiedzialni za stan naszej Ekstraklasy. A powiązania biznesowe tych Panów,niczym "piłkarski poker"niszczą tą ligę od środka. Tylko kto to ma zmienić,na pewno nie PZPN.
apanaze
2020-03-31 07:42:44
gdyby pilkarzom placono za wyniki to mielibysmy prawdziwy wymiar ich zarobkow a tak mamy mierny football a kopniecie pilki kosztuje krocie. Polscy kopacze niestety nadal usytuowani sa w PRLu.
bilardzista
2020-03-30 22:58:27
Szczeciński Magistrat buduje tym "kopaczom" stadion mimo że jest to prywatny klub. A biedacy nie będą w stanie przeżyć kryzysu za 10 tys. pln. Zastanawiajcie się obywatele kogo wybieracie. W czyje ręce oddajecie swoje pieniądze z podatków.
kibic
2020-03-30 22:29:55
dlaczego z budżetu klubu 80% to pensje piłkarzy?! p.Mroczek i jego świta naściągali wielu piłkarzy i każdemu z nich trzeba płacić,proste jak przysłowiowa budowa cepa.ile lat można w kółko popełniać te same błędy(transfery,które przeważnie są chybione) czekam na rozliczenie rządów p.Mroczka pod względem transferów i tylko potwierdzi się co napisałem. smutne,ale prawdziwe.
Fanatyk
2020-03-30 22:23:04
Niestety ale to prawda. Chociaż ucieszyło by mnie bankructwo Realu Madryt, Bayernu czy Barcelony. W ogóle tych teoretycznie najlepszych i najbogatszych. I zrobić z powrotem Ligę Mistrzów tylko z Mistrzami
czytelnik
2020-03-30 22:18:37
Czy ktoś kiedykolwiek ubezpieczał się od zarazy lub tego,że nastąpi najazd kosmitów-? No nie-tak jak nikt nie zakładał że pandemia sparaliżuje każdy sektor gospodarki.Szybciej można było zakładać konflikt zbrojny.To więc dowodzi,że za tą świńską grypą stoją "siły nieczyste" Że atak był dokładnie przygotowany,opracowany i przeprowadzony z dokładnością chirurgicznego skalpela.Jest kilku graczy podejrzanych o ten"kataklizm" ale my tego z pozycji fotela,czy boiska nie jesteśmy w stanie wyjaśnić.Co gorsze-nikt tego głośno nie powie ani nie wskaże.Przygotują po prostu "odwet" No i na taki odwet świat musi i będzie przygotowany.Bo to co wydarzyło się zmieni wektor myślenia o przyszłości.Teraz wszyscy będą już się "ubezpieczać" nawet od ryzyka uderzenia meteorytu lub trzęsienia ziemi.Nie wspominając o innych katastroficznych anomaliach.Kluby i inne podmioty zostały zaskoczone w równym stopniu tym co świat dotknęło.Dzisiaj wyliczanie wszelkich zaniechań nie ma najmniejszego sensu.Bo filozoficzne podejście "co by było gdyby....." jest tożsame z tym,że czekamy na śmierć z chwilą narodzin.Wiemy,że przyjdzie ale nie wiemy kiedy.Kluby jak i inne podmioty się odbudują...silniejsze i będą mądrzejsze.
Karol
2020-03-30 21:43:29
Piłkarze powinni zarabiać o wiele mniej. 10 razy mniej. Za to powinno się znacząco zwiększyć płace służby zdrowia.
ppp
2020-03-30 20:30:19
dawno nie czytałem tak trafnego artykułu na tej stronie....niestety :(
kibic
2020-03-30 20:27:30
To brzmi jak kryminal!
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA