Piłkarze II-ligowej Kotwicy Kołobrzeg, po ewentualnym pokonaniu rezerw ŁKS-u Łódź, mogli powrócić na miejsce premiowane awansem do I ligi, ale po pierwszej porażce z nowym trenerem Ryszardem Tarasiewiczem, pozostali na trzeciej, barażowej pozycji...
Przypomnijmy, że Kotwica przegrała 0:1 po bramce Macieja Śliwy w 30. minucie, a nasz zespół wystąpił w składzie: Marek Kozioł - Michał Kozajda, Piotr Witasik, Tomasz Wełna, Cezary Polak - Patryk Pytlewski (74 Marcel Bykowski), Filipe Oliveira (84 Michał Cywiński), Sebastian Murawski (46 Kamil Kort), Aron Stasiak (69 Filip Kozłowski), Olaf Nowak (69 Tomasz Kaczmarek) - Jonathan Júnior. Spotkanie oglądało 600 kibiców...
Spotkanie było debiutem trenera Ryszarda Tarasiewicza przed własną publicznością. Po wygranym meczu w Puławach z Wisłą 3:1, kibice liczyli na to, że nasz zespół wrócił na odpowiednie tory i zainkasuje komplet punktów. Od początku spotkania Kotwica była bardziej aktywna i szukała swoich okazji strzeleckich. W 6. minucie doskonałą okazję miał Júnior, który otrzymał świetne podanie od Nowaka i wyszedł na sytuację sam na sam z bramkarzem gości, ale piłka minimalnie minęła bramkę. Goście pierwszy groźny strzał oddali w 20. minucie, ale uderzenie Śliwki z 20 metrów było niecelne. W 30. minucie goście ponownie zaatakowali. W pierwszym tempie obrońcy Kotwicy zablokowali napastnika gości, ale piłka trafiła pod nogi Śliwki, który z powietrza z kilkunastu metrów trafił w tzw. długi róg bramki bezradnego Kozioła. Kotwica próbowała odpowiedzieć. Kilka razy kotłowało się w polu karnym gości, ale nic z tego wynikało. W drugiej części długi trwała wyrównana walka, a groźnych akcji było jak na lekarstwo. W 66. minucie gospodarze mieli rzut wolny, Oliveira wrzucił w pole karne, a tam zrobił się kocioł. Po kilku zablokowanych strzałach najbliżej pokonania bramkarza był Pytlewski, ale strzał został obroniony. Chwilę później Kotwica miała rzut rożny, piłka trafiła na głowę Kozajdy, ale jego strzał był niecelny. Kotwica nadal dominowała ale brakowało jej zdecydowania pod bramką rywala. Kołobrzeżanie oddali kilka strzałów, ale w zasadzie bramkarz ŁKS-u nie musiał się wysilać... W 86. minucie mocny strzał Polaka minimalnie minął bramkę. W doliczonym czasie Polak ponownie uderzał z dystansu i ponownie obok bramki. Ostatecznie wynik już się nie zmienił, mimo sporej optycznej przewagi kołobrzeżan. (mij)