Gracjan Jaroch ma już za sobą debiut w pierwszej drużynie Pogoni Szczecin. Jesienią ubiegłego roku wszedł na boisko w meczu o puchar Polski z drużyną z Kalisza. Kwadrans wystarczył, żeby wpisać się na listę strzelców. Otrzymał dokładne podanie od Łukasza Zwolińskiego i nie zmarnował okazji.
Minęły trzy dni, a zdolny napastnik po raz pierwszy w swojej karierze znalazł się w osiemnastce meczowej na spotkanie w ekstraklasie. To było w meczu z Termaliką, zakończonym efektownym zwycięstwem 5:0. Takie mecze bywają idealną okazją do tego, by pozwolić zadebiutować młodym piłkarzom. Trener Moskal postanowił jednak inaczej. W roli zmiennika zagrał Zwoliński.
18-latek z Przemyśla to prawdziwy lis pola karnego. Gole strzela jak na zawołanie. W pierwszej drużynie Pogoni o miejsce na środku ataku będzie mu jednak trudno. W hierarchii jest przed nim kilku graczy: Adam Frączczak, Łukasz Zwoliński i Marcin Listkowski, a miejsce jest tylko jedno.
Bardziej prawdopodobne, że utalentowany junior z lepszym skutkiem powalczy o miejsce na prawym skrzydle. Tam rywalizować będzie ze swoim rówieśnikiem Sebastianem Kowalczykiem. Do momentu wyleczenia kontuzji przez Spasa Deleva.
Transfer 15-latka
Jaroch trafił do Pogoni jako 15-letni młodzieniec. To był w klubie pierwszy poważniejszy transfer bardzo młodego piłkarza spoza regionu. Później trafiali tu tacy piłkarze, jak: Walski, Piotrowski, Listkowski, czy Wojtkowski. Jaroch miał jednak z nich wszystkich najtrudniej. Najdłużej musiał pracować na to, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Przełom nastąpił w poprzednim sezonie. Został najlepszym strzelcem półfinałowych i finałowych meczów o mistrzostw Polski juniorów. W każdym z czterech spotkań zdobywał gola. Przeżył też swój pierwszy poważny dramat.
W rewanżowym meczu o mistrzostwo Polski z Legią Warszawa otrzymał czerwoną kartkę. Faul w środkowej strefie boiska okazał się nieodpowiedzialnym zachowaniem, ale nikt do piłkarza nie miał pretensji. Popełnił błąd, być może kosztujący mistrzostwo Polski, ale wcześniej w dużym stopniu przyczynił się do tego, że Pogoń w finale w ogóle się znalazła.
Jesień pełna goli
W rundzie jesiennej Jaroch grał głównie w rezerwach. Zdobył 4 gole. Sporadycznie wzmacniał też zespół juniorów. Na tle rówieśników brylował już zdecydowanie. Zagrał w czterech spotkaniach, w każdym zdobywał gole. Łącznie strzelił ich aż 7, do tego dołożył 3 asysty.
Zdobył 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w zaledwie 4 meczach. To tylko mecze juniorów, jednak na każdym poziomie tak doskonały bilans musi budzić uznanie. Jaroch zatem w ośmiu ostatnich meczach juniorów wpisywał się na listę strzelców za każdym razem zdobywając w 8 spotkaniach łącznie aż 11 goli.
Również w pierwszym zespole jak dotąd ma świetny bilans. Zagrał do tej pory w dwóch meczach, za każdym razem jako zmiennik i za każdym razem strzelał gola. We wspomnianym spotkaniu w pucharze Polski i w minioną sobotę w towarzyskiej potyczce z Jeziorakiem.
Po raz ostatni tak bramkostrzelnym napastnikiem w Pogoni na poziomie juniora był Łukasz Zwoliński. Pięć lat temu był w wieku Jarocha, a na zimowym zgrupowaniu pierwszej drużyny strzelał w sparringach gole, jak na zawołanie. Zdobył ich dziewięć, dwa razy więcej, niż jego konkurenci do gry w ataku razem wzięci. Później jednak w meczach ligowych grali na zmianę: Sotirovic i Djousse, których od dawna w Pogoni już nie ma. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser