Czwartek, 28 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Medal Leśniaka, tytuł dla Adriano

Data publikacji: 20 marca 2018 r. 20:06
Ostatnia aktualizacja: 20 marca 2018 r. 20:06
Piłka nożna. Medal Leśniaka, tytuł dla Adriano
 

Finałowy turniej przyszłorocznych piłkarskich mistrzostw świata do lat 20 odbędzie się w Polsce. Oczywiście po raz kolejny duża piłkarska impreza ominie Szczecin. Z prostego powodu, wciąż nie ma w naszym mieście odpowiedniego stadionu. Jest za to duża szansa, że zagrają piłkarze Pogoni Szczecin.

W turnieju finałowym będą mogli wziąć udział piłkarze urodzeni w roku 1999 i młodsi. To dzisiejsza reprezentacja juniorów, która właśnie bierze udział w eliminacyjnym turnieju do juniorskich mistrzostw Europy, a jedynym powołanym piłkarzem ze Szczecina jest o rok młodszy Sebastian Walukiewicz.

Pozyskany w ubiegłym roku z Legii Warszawa obrońca jest uznawany za duży talent, ale w piłce seniorskiej jeszcze nie zaistniał. Jeżeli będzie chciał się liczyć w walce o miejsce w składzie reprezentacji, ale do lat 20 również za rok, to w ciągu 12 miesięcy jego pozycja w drużynie Pogoni będzie musiała ulec zdecydowanej poprawie.

W Pogoni jest obecnie trzech piłkarzy z rocznika 2000, którzy są etatowymi reprezentantami Polski i jednocześnie trenującymi już na stałe z pierwszą drużyną. Prócz Walukiewicza są to jeszcze: Maciej Żurawski i Adrian Benedyczak. Obaj nie zostali powołani na eliminacyjny turniej mistrzostw Europy rocznika 1999, ale mają rok na to, by powalczyć o mocniejszą pozycję w pierwszej drużynie i przez to zapracować na awans do reprezentacyjnej drużyny do lat 20.

Młodzieżowcy poza kadrą

W ubiegłym roku aż czterech piłkarzy Pogoni liczyło się w walce o miejsce w szerokiej kadrze naszej młodzieżówki, która też była gospodarzem turnieju, ale mistrzostw Europy. Ostatecznie żaden z czwórki: Sebastian Rudol, Hubert Matynia, David Niepsuj i Dawid Kort nie zakwalifikował się do szerokiej kadry i z całą pewnością duży na to wpływ miała ich słaba pozycja w drużynie ligowej.

Polska w turnieju mistrzostw świata do lat 20 uczestniczyła po raz ostatni blisko 11 lat temu, ale tylko dlatego, że wcześniej była gospodarzem finałowego turnieju mistrzostw Europy i łatwiej było jej znaleźć się w gronie drużyn zakwalifikowanych do mistrzostw świata. W tamtej drużynie grali między innymi: Jarosław Fojut, Patryk Małecki i Maciej Dąbrowski, którzy do Pogoni trafili kilka lat później.

Wcześniej polska reprezentacja kwalifikowała się do turniejów młodzieżowych mistrzostw świata na normalnych zasadach w pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku, a więc ponad 30 lat temu. Żeby zagrać w takim turnieju, trzeba było być jedną z czterech najsilniejszych juniorskich reprezentacji w Europie, a Polska regularnie z piłkarzami Pogoni w składzie umiała tego dokonać. To było wtedy normalne, dziś absolutnie trudne do wyobrażenia.

Okres sukcesów

Polska w latach 1978-84 dwa razy była wicemistrzem Europy juniorów, dwa razy zajmowała trzecie miejsce, raz czwarte, raz była trzecia w młodzieżowych mistrzostwach świata, a raz zajęła w tych rozgrywkach czwarte miejsce, do tego zakwalifikowała się do ćwierćfinału młodzieżowych mistrzostw Europy, co wtedy w roku 1982 uznano za słaby wynik. W strefie medalowej była sześć razy na przełomie siedmiu lat. Była wtedy jedną z najsilniejszych młodzieżowych nacji na świecie i niemal za każdym razem w drużynie znajdowali się piłkarze Pogoni Szczecin.

W roku 1979 turniej młodzieżowych mistrzostw świata rozgrywany był w Japonii, reprezentacja Polski zajęła czwarte miejsce, w półfinale przegrała z Argentyną w składzie z Diego Maradoną. Wtedy bliski wyjazdu na turniej był Marek Ostrowski. W tamtym czasie nie był jeszcze piłkarzem Pogoni Szczecin, rozpoczynał odbywanie służby wojskowej w Zawiszy Bydgoszcz.

Pogoń była natomiast spadkowiczem z ekstraklasy, tylko dlatego mocno w dół poszły akcje naszych młodzieżowców: Jarosława Biernata, Janusza Turowskiego i Dariusza Krupy, którzy w roku 1979 uczestniczyli w finałowym turnieju mistrzostw Europy juniorów na boiskach Austrii. Polska nie wyszła wówczas z grupy.

Australijski Katar

W roku 1981 polska reprezentacja zakwalifikowała się na turniej mistrzostw świata, który rozgrywany był o nietypowej porze roku na przełomie października i listopada w Australii. Polski zespół był jednym z faworytów, skład oparty był na dwukrotnych wicemistrzach Europy juniorów z roku 1980 i 1981.

Wtedy podstawowymi zawodnikami byli piłkarze Pogoni: Marek Siwa i Kazimierz Sokołowski. Do Australii pojechał tylko ten drugi, choć był o prawie dwa lata młodszy. Był najmłodszym piłkarzem w reprezentacyjnej drużynie naszpikowanej już wtedy gwiazdami krajowych boisk. Partnerami Sokołowskiego byli między innymi: Józef Wandzik, Ryszard Tarasiewicz, Dariusz Wdowczyk, Jan Urban, Dariusz Dziekanowski czy Mirosław Pękala.

Polscy piłkarze doznali między innymi sensacyjnej porażki z Katarem 0:1, co uznano w kraju zgodnie za sensację i porażkę co najmniej kompromitującą. Ten sam Katar dotarł jednak aż do finału i przegrał w nim z ekipą RFN.

W roku 1983 polska reprezentacja zajęła trzecie miejsce, wcześniej udział w piłkarskich mistrzostwach świata w Meksyku zapewniła sobie zajęciem czwartego miejsca w juniorskich mistrzostwach Europy rozgrywanych w Finlandii.

Dygas z Leśniakiem

Na turnieju w Finlandii obecny był bramkarz Pogoni Mirosław Dygas, nie było natomiast Marka Leśniaka. W Meksyku było odwrotnie. Do reprezentacji powołany został Leśniak, a Dygas przegrał rywalizację z późniejszymi reprezentantami w drużynie seniorów: Józefem Wandzikiem i Jarosławem Bako.

W Meksyku prawdziwą furorę zrobił Marek Leśniak. Od tamtej pory rozpoczęła się jego duża piłkarska kariera. Nasz napastnik zdobył w turnieju dwa gole, jednego przeciwko USA, który zadecydował o wyjściu z grupy, grał przy publiczności powyżej 100 tysięcy widzów, należał do najlepszych graczy w zespole.

Ten turniej dodał mu pewności siebie. Jesienią 1983 roku, po turnieju mistrzostw świata, grał w rozgrywkach ligowych rewelacyjnie, wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie, którego przed wyjazdem do Meksyku jeszcze nie miał, zdobył 10 goli, należał do filarów szczecińskiej drużyny.

Polska reprezentacja uzyskała też awans do turnieju młodzieżowych mistrzostw świata w roku 1985. Rok wcześniej w turnieju mistrzostw Europy juniorów na boiskach ZSRR polski zespół wywalczył trzecie miejsce. Podstawowym graczem był środkowy obrońca Pogoni Szczecin Jacek Duchowski, natomiast graczem z nieco drugiego planu Mariusz Kuras.

Ofensywny potencjał

W tamtej drużynie mnóstwo było piłkarzy z dużym ofensywnym potencjałem: Jacek Ziober, Roman Kosecki, Dariusz Marciniak czy Tomasz Cebula. Nasza reprezentacja zakwalifikowała się na turniej mistrzostw świata, ale nie wzięła w nim udziału.

Turniej miał się odbyć w Chile, Polska z powodów politycznych zrezygnowała z wzięcia udziału w imprezie w kraju reżimowym. Ostatecznie turniej przeniesiono do ZSRR, ale było już za późno, żeby odwołać swoją rezygnację. Zamiast Polski na boiskach ZSRR zaprezentowała się Hiszpania, która dotarła aż do finału i w nim przegrała z Brazylią 0:1.

Być może dwaj piłkarze Pogoni zostali okradzeni z najważniejszej w ich karierze imprezy sportowej i największego potencjalnego sukcesu. Takie to były czasy, że polski futbol wygrywał regularnie rywalizację w futbolu młodzieżowym z Hiszpanią, która mogła wziąć udział w dużej piłkarskiej imprezie tylko po wcześniejszej pochopnej rezygnacji Polski.

Ciekawostką jest fakt, że w roku 1993 mistrzem świata została Brazylia, a królem strzelców 19-letni wówczas Adriano. Wiosną 2005 piłkarz ten trafił do Pogoni Szczecin. Razem z Edim Andradiną mieli pchnąć zespół do sukcesów, jakie wcześniej szczecińskim kibicom się nie śniły.

O ile pozyskanie Ediego okazało się strzałem w dziesiątkę, to mający znacznie większe możliwości i znacznie lepszą w Brazylii piłkarską reputację Adriano okazał się w Pogoni zwykłym leniem, nie angażował się ani na boisku, ani podczas treningów i szybko z Polski wyjechał. Wtedy jednak nikt nie mógł przewidzieć, że transfer okaże się tak wielką pomyłką. Antoni Ptak na pewno miał rozmach, zabrakło jednak cierpliwości. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. Marek Biczyk

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA