Sobota, 30 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Mistrz z Poznania ogrywany w Szczecinie

Data publikacji: 01 listopada 2019 r. 15:54
Ostatnia aktualizacja: 02 listopada 2019 r. 08:47
Piłka nożna. Mistrz z Poznania ogrywany w Szczecinie
 

W sobotę Pogoń Szczecin podejmuje swojego odwiecznego rywala Lecha Poznań i dość niespodziewanie będzie w tym spotkaniu faworytem, drużyną wyżej notowaną w tabeli, mającą lepszy dorobek i większe szanse na zwycięstwo. To nowa sytuacja w ostatnich latach, przeważnie to Lech przystępował do meczu w roli drużyny wyżej notowanej.

W roku 1982 portowcy ograli Lecha 2:0, a Okoński niewiele pograł przy Marku Ostrowskim, którego do indywidualnej opieki nad najlepszym piłkarzem Lecha oddelegował trener Eugeniusz Ksol.

- To był misterny plan naszego trenera - wspomina Andrzej Rynkiewicz, pełniący funkcję kierownika drużyny. - Ostrowski był piłkarzem bardzo kreatywnym, ale też świetnym defensorem. W tym meczu Pogoń nie miała z niego wiele pożytku w akcjach ofensywnych, ale Lech pozbawiony był wsparcia Okońskiego, wyłączonego z gry przez Ostrowskiego.

- Jesienią 1983 roku przegraliśmy w Szczecinie 0:2, ale ja w przeddzień spotkania zatrułem się sokiem - wspomina Okoński. - Nie byłem sam, jeszcze sześciu moich kolegów miało kłopoty zdrowotne. Spaliśmy wtedy w hotelu Reda, a nasza niedyspozycja była długo i szeroko komentowana.

Pół roku później obie drużyny spotkały się w ostatnim meczu sezonu. Lechowi do zdobycia mistrzowskiego tytułu potrzebny był remis, a Pogoń miała szansę po raz pierwszy w historii stanąć na pudle.

- Zremisowaliśmy 1:1, a ja zdobyłem gola z rzutu karnego - przypomina Okoński. - Mecz był bardzo nerwowy. Niby byliśmy blisko tytułu, ale wiedzieliśmy, że Pogoń ma silny zespół.

Przyjaźń z Justkiem

Okoński wchodził do drużyny Lecha, gdy grał już tam Mirosław Justek - były piłkarz Pogoni, który w Szczecinie spędził 9 sezonów.

- Przyjaźniliśmy się bardzo - opowiada Okoński. - Często wspominaliśmy ten mecz pucharowy, w którym Gwardia wygrała z Pogonią 1:0. Justek właśnie odszedł do Lecha i śmiał się, że z nim w składzie Pogoń wygrałaby, a ja zostałbym w tym Koszalinie na dłużej.

Okoński najbardziej pogrążył portowców w finale pucharu Polski w roku 1982. Zdobył jedyną bramkę i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 1:0.

- Rok wcześniej byłem jeszcze piłkarzem Legii - zauważa Okoński. - Ale też dałem się Pogoni we znaki w finale pucharu Polski. To bowiem po moim dośrodkowaniu jedyną bramkę meczu strzelił Topolski.

Okoński świetnie pamięta tą atmosferę, jaka towarzyszyła piłkarzom i kibicom Pogoni i Lecha. Cieszy się, że obie drużyny po pięciu latach przerwy znów zagrają w spotkaniu ekstraklasy.

- Tak naprawdę to starałem się zawsze odciąć od tych animozji - mówi Okoński. - To dziennikarze zawsze podgrzewają atmosferę. My piłkarze byliśmy na to odporni.

Jerzy Kopa do Pogoni trafił na początku października 1979 roku. Szczecinianie plasowali się na 12 miejscu w tabeli II ligi, byli w poważnym kryzysie, odwrócili się kibice. W roku 1980 postanowił wzmocnić drużynę piłkarzami z Poznania.

- Do Wielkopolski jechałem razem z Lucjanem Kosobuckim - mówi Andrzej Rynkiewicz, wtedy kierownik drużyny. - Kopa chciał Zbigniewa Stelmasiaka do ataku i Leszka Piekarczyka do obrony. My jednak zastosowaliśmy sprytny manewr, że zainteresowani jesteśmy tylko Stelmasiakiem. Gdy rozmowy zbliżały się do końca, wspomnieliśmy jeszcze o Piekarczyka i obaj trafili do nas.

Wzmocnienia z Poznania

Zarówno Stelmasiak, jak i Piekarczyk stanowili ogromne wzmocnienie. Ten pierwszy był uzupełnieniem dla młodego Janusza Turowskiego w ataku, a ten drugi dla Zbigniewa Kozłowskiego na środku defensywy.

Stelmasiak przez trzy sezony gry w Pogoni zdobył 37 goli, a swojego pierwszego w ekstraklasie na stadionie ... Lecha przy ul. Bułgarskiej 26 sierpnia 1981 roku. To była pierwsza wizyta portowców na nowy poznański obiekt, który do użytku został oddany w roku 1980.

Do 85 minuty utrzymywał się wynik bezbramkowy, ale wtedy kapitalny rajd przeprowadził Janusz Turowski, który wyłożył piłkę Stelmasiakowi, jak na tacy i były piłkarz Lecha pogrążył swój klub.

- Widziałem, jak trener Wojciech Łazarek udzielał wywiadu poznańskiej telewizji - wspomina A. Rynkiewicz. - Odpowiadał na pytanie, dlaczego Lech zaledwie bezbramkowo zremisował ze szczecińskim beniaminkiem. Po chwili musiał się tłumaczyć z porażki.

Przegrany finał PP

Swój premierowy sezon 1981/82 Pogoń zakończyła na szóstym miejscu, a do trzeciej w tabeli Stali Mielec straciła zaledwie dwa punkty. Sezon jednak mogła uratować, bo grała w finale pucharu Polski z ... Lechem Poznań.

- Znałem tą drużynę doskonale - mówi Jerzy Kopa. - Trenowałem ją kilka lat wcześniej, wiele się tam nie zmieniło. Byliśmy faworytami, ale zadecydował jeden błąd i przegraliśmy 0:1.

Finał rozegrano we Wrocławiu. W ostatniej chwili przeniesiono go z Warszawy, bo w stolicy trwały zamieszki, demonstracje solidarnościowe i napływ kibiców ze Szczecina i Poznania jeszcze bardziej mógł zaognić sytuację.

- Wyjechaliśmy ze Szczecina po południu dzień przed meczem - wspomina Kopa. - Po drodze nasz autobus dwa razy złapał gumę. Na drodze żywej duszy, ludzie nie jeździli tak jak obecnie. Nie mieli benzyny, ta była na kartki. Szukaliśmy w pobliskich wsiach mechanika, znaleźliśmy i dotarliśmy do Wrocławia po północy. W miejscowym hotelu czekała na nas kolacja. Stół zastawiony szynką, polędwicą i innymi rarytasami, których na co dzień w domach brakowało. Piłkarze zjedli zdecydowanie więcej, niż powinni i musieli. Być może ten fakt w jakiś sposób wpłynął na ich formę na boisku.

Leśniak i Kensy

W sezonie 1983/84 oba zespoły grały o najwyższe cele. Pogoń mierzyła się z Lechem w ostatniej kolejce. Jesienią pokonała w Szczecinie rywala 2:0. Świetny mecz rozegrał Marek Leśniak, który zdobył jedną z bramek i praktycznie w pojedynkę pogrążył lidera tabeli.

Wiosną Pogoń zremisowała w Poznaniu 1:1. Oba gole padły po rzutach karnych, tego dla Pogoni strzelił Adam Kensy. Podział punktów oznaczał, że Lech zakończył sezon na pierwszym miejscu, zdobywając swój pierwszy tytuł mistrza Polski. Dla Pogoni sezon też był historyczny, bo po raz pierwszy uplasowała się na podium - wtedy na trzecim miejscu. ©℗ (par)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Robert
2019-11-02 08:25:29
Jeśli już o historiach klubów, to trzeba zauważyć że historia Lecha już się zakończyła. Obecny zespół kontynuuje historię Amici Wronki grając na jej licencji.
kibic Pogoni od 1410
2019-11-01 22:28:28
oczywiscie mozna przyjac taka wersje jesli tych tytulow sie nie mialo. inaczej kibicowanie temu klubowi bez historii straciloby sens
wierny kibic
2019-11-01 21:18:57
do kibic Pogoni, chyba od 14.10: historię klubu tworzą ludzie a nie tytuły
kibic Pogoni od 1410
2019-11-01 19:08:03
i znow udawanie jakby pogon miala jakas historie. nie nie miala i nie zapowiad sie zeby to sie zmienilo
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA