Ekstraklasa S.A. wypracowała w minionym sezonie 2018/2019 przychody na poziomie 197,3 mln zł. To najwyższe obroty w historii spółki. Akcjonariusze spółki zarządzającej rozgrywkami – przedstawiciele 16 klubów oraz PZPN – jednogłośnie zatwierdzili podczas walnego zgromadzenia sprawozdanie finansowe i sprawozdanie z działalności za miniony rok obrotowy.
Jednocześnie walne zgromadzenie akcjonariuszy powołało nową radę nadzorczą na roczną kadencję. W jej skład weszli Grzegorz Jaworski z Piasta Gliwice, Dariusz Mioduski z Legii Warszawa, Adam Mandziara z Lechii Gdańsk, Jakub Tabisz z Cracovii, Cezary Kulesza z Jagiellonii Białystok, Jarosław Mroczek z Pogoni Szczecin, a także prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Generalnie obrady przebiegały w atmosferze wielkiego sukcesu. Wzrost wpływów z tytułu praw telewizyjnych mylnie o czymś takim informuje. Polska ekstraklasa w najbliższych dwóch latach podzieli pomiędzy kluby 450 mln złotych. To jest wciąż zdecydowanie mniej od dużych i cywilizowanych pod względem piłkarskim krajów, ale więcej od krajów, w których futbol klubowy jest na wyższym poziomie.
Na dziś sytuacja wygląda tak, że wpływy z tytułu transmisji telewizyjnych kwalifikują polską ekstraklasę na 8 miejscu w Europie, podczas gdy w rankingu piłkarskim po ostatnim czwartku polska ekstraklasa spadła już na 28 miejsce. Stało się tak w wyniku zwycięstwa bułgarskiego Ludogorca Rażgrad nad Ferencvarosem Budapeszt 3:0. Bułgaria w ten sposób zepchnęła polski futbol klubowy na 28 pozycję, a to jeszcze nie koniec upadku.
Kolejne spadki
Spadek na 29 miejsce oznaczać będzie, że polski zespół od sezonu 2021/22 zacznie rywalizację w Europe Conference League (praktycznie trzecia klubowa liga w Europie) od pierwszej rundy kwalifikacji, zamiast od drugiej. Jeden remis luksemburskiego Dudelange w fazie grupowej Ligi Europy oznaczać będzie, że Polska spadnie na 31 miejsce. Już zatem niedługo i niedaleko.
W czwartkowy wieczór podczas nasiadówy możnych polskiej piłki nikt takimi kwestiami nie przejmował się. Spotkali się ludzie, którzy w większości w polskiej piłce znaleźli się przypadkowo, albo raczej nieprzypadkowo, bo z powodu olbrzymich pieniędzy, jakie pojawiły się w piłkarskiej przestrzeni. Każdy myślał o podziale finansowego tortu podczas gdy cała piłkarska Europa rozgrywała mecze.
Uczestnictwo w Radzie Nadzorczej gwarantuje wpływ na podział zysków, ale niewiele wnosi do poprawy jakości polskiej piłki nożnej. Obecność tego, czy innego prezesa w RN nie ma dla polskiego futbolu żadnego znaczenia. Ma znaczenie dla partykularnych interesów poszczególnych osób.
Od kilku lat rosnące środki wpływające do kas klubowych niewiele mają wspólnego z poziomem sportowym. Wręcz przeciwnie, ten poziom jest systematycznie osłabiany, kluby są coraz gorzej zarządzane, ale ludzie przy nim tkwiący żyją na coraz wyższym poziomie. Niewiele wskazuje na to, by to się miało zmienić.
- Spotkanie wspólników ESA to jeden wielki smutek - napisał na swoim koncie twitterowym prezes PZPN Zbigniew Boniek. - Zero dyskusji o piłce.... zero. Jedyne co kręci środowisko to kto kogo wykiwa...... smutna prawda. Tak piłka klubowa do przodu nie pójdzie.
Walka z Klimczakiem
Prezes Pogoni Szczecin wszedł do Rady Nadzorczej jako ostatni i stoczył zażartą walkę z prezesem Lecha Poznań Karolem Klimczakiem. To był pojedynek bardzo osobisty. Po kilku remisowych głosowaniach ostatecznie przewagę uzyskał Jarosław Mroczek, dla którego ostatni czas jest bardzo udany. Jego drużyna prowadzi w ligowej tabeli, a on sam może się pochwalić indywidualnym, prestiżowym sukcesem.
Zasady przyznawania miejsc w Radzie Nadzorczej są takie, że cztery miejsca są zarezerwowane dla czterech najlepszych klubów poprzedniego sezonu. Miejsca te zajęli przedstawiciele: Piasta, Legii, Lechii i Cracovii. O dwa pozostałe miejsca rywalizowali między innymi: Cezary Kulesza z Jagiellonii i Jarosław Mroczek z Pogoni. Kulesza dostał się do RN bez najmniejszych problemów, natomiast Mroczek po dość długiej walce z odwiecznym rywalem z Poznania.
Wygrana Mroczka w bezpośredniej konfrontacji z Klimczakiem ma wymiar bardziej symboliczny. Jest klęską dla prezesa Lecha, który z funkcji przewodniczącego RN wypadł poza samą radę. Dla Mroczka to może być zapowiedź większej personalnej ofensywy w polskim futbolu, ale niewiele wnoszącej w rozwój szczecińskiego klubu, ani tym bardziej polskiego futbolu. Tu liczy się praca u podstaw.
Wymiana Klimczaka na Mroczka może oznaczać zmiany przy podziale środków z praw telewizyjnych. Te zaproponowane przez poprzedni układ są korzystne dla mocnych klubów, raczej pewnych zakwalifikowania się do europejskich pucharów. Obecnie sytuacja jest jednak taka, że to Pogoń reprezentowana przez Jarosława Mroczka jest mocniejsza i stabilniejsza sportowo od Lecha Karola Klimczaka.
Plany infrastrukturalne
Wkrótce dowiemy się, co zmiana oznacza i czy w ogóle cokolwiek. Głosy oddane na Jarosława Mroczka mogą oznaczać chęć wyrównania szans mniejszych i mniej zamożnych klubów względem Legii i Lecha. Porażka Karola Klimczaka może być konsekwencją bardzo odważnej propozycji podziału pieniędzy z dużymi przywilejami na kluby najmocniejsze.
Istotnym wydarzeniem ostatniego sezonu było też ogłoszenie przez premiera Mateusza Morawieckiego „Planu dla piłki”, w prace nad którym była zaangażowana m.in. Ekstraklasa. Główne filary planu to: inwestycje w infrastrukturę i innowacje, szkolenia, zmiany regulacyjne, dalsze zwiększanie bezpieczeństwa na stadionach oraz zaangażowanie spółek Skarbu Państwa w rozwój polskiej piłki klubowej.
Są też już widoczne pierwsze efekty zacieśnionej współpracy z administracją rządową: nowo otwarta akademia Jagiellonii Białystok, powstające stadion i centrum szkoleniowe Pogoni Szczecin, inwestycje w budowę nowoczesnych akademii piłkarskich Legii Warszawa i Cracovii czy planowane postawienie nowych hal pneumatycznych.
Inwestycja związana z Pogonią Szczecin jest szczególna w stosunku do innych klubów, bowiem całość kosztów ponosi samorząd, którzy jest wspierany przez rządowe dotacje. Inne kluby we własnym zakresie dokonują zmian infrastrukturalnych. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser